Forum
Związek
Moja żona nie chce seksu
-
-
Napisane 23 listopada 2018 - 09:52Skoro tak się wynurzyłem, to pozwolę sobie na jeszcze jedno wtrącenie to tekstu powyżej.
Bywa też, że ona chce tego, czego on nie chce, albo on chce tego, czego ona nie chce. Ot zwykły konflikt interesów.
On chce sobie kupić motorówkę, a ona chce dwunaste futro i sześćdziesiątą parę butów..., albo ;-) bardziej przyziemnie. On chce sobie sprawić nowe głośniki za parę tysi, a ona nagabuje go by kupił sobie kolejną kurtkę na zimę, bo tamte są przecież brzydkie i... niemodne.
On chce na urlop/wakacje pojechać w polskie przepiękne góry, ona... do Egiptu, bo Zocha z Wiechą przecież były i się nawet na fejsie chwaliły. Czymże można się tu chwalić po wyjeździe w Beskidy, no obciach jak cholera...
Nie zgadzają się w tak prozaicznych sprawach, to i atmosfera się wychładza, a seks... potrzebuje co najmniej ciepła, jak nie gorąca w relacjach. Czy tak?Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 23 listopada 2018 - 17:18Cześć R,
-zacznę od końca, ale dokończę dopiero jutro,
brak czasu niestety..
Konflikt interesów, u dobrze dobranej pary???
pierwsze słyszę..
Jak ona chce 12 futro i ma swoje pieniądze, to niech sobie kupuje..
A Ty kup sobie głośniki..
Trudno mi sobie nawet wyobrazić, żeby facet, który lubi góry i chodził po nich, wybrał sobie za żonę miłośniczkę Egiptu..
To, albo ktoś tu coś udawał, już na samym początku albo tak sam się zmienił, że dla mnie osobiście sam ten fakt zwolniłby mnie z przysięgi małżeńskiej..
Ale to ja, inni to traktują jak dyby do grobowej deski,
a zatem piszę dla tych innych..
To nie chodzi o to, że jak sama chodziłam w dżinsach kiedyś i z plecakiem, to mam tak chodzić do końca życia..
sama wskoczyłam w wysoki but i pończochy nawet,
ale
mój stosunek do rzeczy materialnych nigdy się nie zmienił..
wtedy nie leciałam na kasę,
i teraz bym nie poleciała..
wtedy nie umówiłabym się z facetem z furą i komórą (choć wtedy nie było jeszcze komórek) :D
to i teraz zwracam uwagę na te same atuty..
nie może być mowy o rozbieżnościach tak dużych nawet po latach - gdy dobrze się ludzie sparowali!
gdy źle, na ogół, to sex jest tylko jednym z elementów nie pasującej do siebie układanki..
a co do dzieci.
ciekawe co piszesz, albowiem sama nie znam 40-tatków z dziećmi 20-letnimi,
większość moich znajomych facetów zostało ojcami w wieku ok 30-tki, a zatem wszyscy mają jeszcze nieletnich..
nie wspomnę już o następnym pokoleniu, które Was goni,
35-latek - jeszcze nie ma, 30-latek ma roczne,
chyba niewielki procent zostało ojcami w wieku lat 20-tu???
ale może się mylę..
do jutra
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 24 listopada 2018 - 12:10Doprecyzuj nasz wariant,
dwoje 40-latków z dziećmi dorosłymi?
lub nastolatkami?
ślub z wpadki czy przemyślany?
dzieci planowane?
chciała sexu przed dziećmi?
chciała też po dzieciach
i nagle przestała chcieć?
tu, kolega niedawno pisał a z tego co pamiętam mają małe dziecko..
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 25 listopada 2018 - 10:23Witam, Cześć.
Za przeproszeniem i pozwoleniem (o ile takie otrzymam) wtrącę się w dysputę.
Mam na imię Piotrek. Przeżyłem już kilkadziesiąt wiosen swego życia, może troszkę więcej niż fatetpo40 ale nie dużo.
Nie ukrywam, wątek baaardzo mnie zaciekawił.
Wnioskuję, iż każde z nas (ja i Wy) ma marzenia i każde z nas posiada fantazje (każde z nas LUDZI). Najskuteczniejszym rozwiązaniem, rozwianiem wszelkich wątpliwości jest otwarta rozmowa, szczera i prawdziwa, taka do bólu.
Tak kiedyś gdzieś wyczytałem. Ale czy to prawda? Różnimy się kolosalnie. Nie ma dwóch takich samych kobiet (fizycznie i psychicznie), nie ma dwóch takich samych facetów (tak samo). To w naszych głowach rodzą się pomysły, to nasze umysły podpowiadają nam co mamy robić ze swoim życiem, serca zaprzeczają wszystkiemu co wymyślimy.
Ale wracam do tematu.
POŻĄDANIE !!!!
W związku pożądanie musi być zawsze. Mówi się o motylkach, o chemii a to nic innego jak pożądanie. Jakkolwiek by to nazwać, bez tego żaden związek nie przetrwa. Facet nie posiada i posiadać nigdy nie będzie instynktów macierzyńskich. Niestety tak jesteśmy skonstruowani. Nie można żądać od faceta czegoś do czego natura go nie przystosowała. Facet jest w stanie zrobić wszystko. Dla kobiety poświęci się do granic swoich wytrzymałości a czasem nawet ponad (taki hero 英雄)
Ale facet pożąda. Chce mieć żonę, matkę swoich dzieci, dziwkę i świętą i to wszystko w jednej osobie, w swojej kobiecie (przepraszam za wyrażenie). Kobieta chce swego macho. Chce by był nim zawsze i wszędzie (może nie do końca wszędzie, bo niektórym wiara na to nie pozwala) ale pragnie właśnie takiego mena. I w tej właśnie kwestii partnerzy powinni się porozumieć na samym początku i pielęgnować to aż do usranej śmierci. Pielęgnować !!! Po to obdarzeni jesteśmy rozumem by z niego w pełni korzystać. Trzeba umieć rozdzielić „sypialnię” od dzieci. Z nimi bądźmy rodziną, bez nich kochankami.
Jeżeli nie ma spójności, brak czasu na figle w kuchni czy innym ciekawym miejscu, brak ochoty, to znaczy że jesteśmy już sobą znudzeni a to jest początek końca.
W związku nie chodzi o kasę, ale bez niej na pewno jest trudno zrealizować jakieś tam marzenia. Związek to żywioł, spontan, to dwie osoby, które siebie pragną, chcą siebie zawsze. Związek to ciągła nauka siebie. To uczucia, miłość, to ciepło tej drugiej osoby, to wiara i zaufanie ale nie takie zaufanie, że nie spali domu robiąc herbatę, ale takie że jak jedno upada to drugie z nim, jeśli nie zdąży go złapać. To spokojny głos a nie „darcie ryja” gdy coś nie wychodzi, gdy coś irytuje. Kłótnie są po to by się godzić, by zapamiętać zgodę a treść zwady. Kłótnie muszą być ale bez świadków. Szarganie swoich imion, wyciąganie brudów z przed lat, to już jest destrukcja związku. W tym przypadku trzeba uciekać, jedno od drugiego, razem ale w przeciwnym kierunku.
Ja właśnie też już uciekam, ale wrócę tu na pewno niebawem.
Do „przeczytania”
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 25 listopada 2018 - 17:48@Piotrek
Kłótnie ze strony kobiety to zazwyczaj po prostu sposób na trwanie w związku obok siebie.
To często sposób na ucieczkę od faktycznego bycia razem. Pozwala odsunąć faceta na dystans bez formalnego zrywania istniejącego układu.Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 25 listopada 2018 - 17:51I nie ma wtedy co liczyć na szczerą rozmowę, jeśli to nie jest w interesie drugiej strony, czytaj: nie ma ona lepszych opcji. ;)
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 29 listopada 2018 - 08:43~alutka napisał:
Konflikt interesów, u dobrze dobranej pary???
pierwsze słyszę..
(...)
Trudno mi sobie nawet wyobrazić, żeby facet, który lubi góry i chodził po nich, wybrał sobie za żonę miłośniczkę Egiptu..
To, albo ktoś tu coś udawał, już na samym początku albo tak sam się zmienił, że dla mnie osobiście sam ten fakt zwolniłby mnie z przysięgi małżeńskiej..
No może trochę przesadzasz... ;-), bo że ktoś nagle zmienia upodobania to żadne tam novum. Sama mi pisałaś wcześniej, że po dwudziestu latach może okazać się że on/ona, to nagle zupełnie inny człowiek - jakby z innej planety. :-). To niestety prawda...
Myślę, że gdyby tak w laboratorium człowiek mieszkał i tam ewoluował, to nie byłoby problemu, bo wszystko byłoby pod kontrolą, a że raz jesteśmy w delegacji, innym razem mamy nadgodziny, kiedy indziej zajmujemy się np. budową domu, a tak w ogóle ufamy swojej połowicy na tyle, by nie kontrolować ją cały czas, to ona rozwija się w swoją stronę. Kiedy miała 20 lat, była innym człowiekiem, kiedy ma 40 jest już kimś innym. Gdybyśmy byli ze sobą ciągle i ciągle się akceptowali, to może nie byłoby dramatu, ale życie jest życiem ;-). Raz się posprzeczamy o to, innym razem o tamto... I nagle ona za namową 'zochy z wiechą' chce do Egiptu, chociaż uwielbiała górskie klimaty w Beskidach ;-).
~alutka napisał:
nie może być mowy o rozbieżnościach tak dużych nawet po latach - gdy dobrze się ludzie sparowali!
No i właśnie bym się zastanawiał nad tym jednak... Parowanie to loteria - wiesz o tym dobrze. Możesz być przenikliwa do bólu, a i tak nie ma szans, że wszystko wychwycisz. Może grać jak w zegarku, ale gdzieś tam będzie mały mankament, który urośnie z biegiem czasu do rozmiarów klina rozbijającego małżeństwo - nie sądzisz?
~alutka napisał:
gdy źle, na ogół, to sex jest tylko jednym z elementów nie pasującej do siebie układanki..
Tu pełna zgoda i gdy z seksem coś szwankuje, bezwarunkowo trzeba przyjrzeć się tzw. całokształtowi, bo coś nie gra gdzieś głębiej.
~alutka napisał:
a co do dzieci.
(...)
większość moich znajomych facetów zostało ojcami w wieku ok 30-tki,
(...)
chyba niewielki procent zostało ojcami w wieku lat 20-tu???
Wszystko zależy w jakich środowiskach się obracasz... Ja syna miałem w wieku 32 lat, a córkę w 34. Teraz to już podlotki, ale mam świadomość, że późno nam się udało - pojawili się po 5 latach od pobrania się. Uważam jednak, że dość późno się to nam zdarzyło - i być może dlatego to małżeństwo przetrwało 'aż' 17 lat - ostatnie dwa lata to już była gehenna, nie małżeństwo. Rozwód nastąpił po 19...
~alutka napisał:
Doprecyzuj nasz wariant,
Jakoś mam wrażenie, że zgubiłem wątek ;-). Nie wiem jaki wariant mam teraz doprecyzowywać... Moja osobista sprawa jest definitywnie zakończona, Nowy związek trwa już ileś i jest raczej zadowalający. Ja z dziećmi - dorastającymi nastolatkami (pod opieką starej), moja partnerka z dorosłym już synem... i też kobieta 45-letnia z synem 21-letnim, co przeczy Twoim obserwacjom na temat powszechnego wieku rodzicielstwa.
Jakiż tu wariant rozpatrywać ? :-). Teoretyzować?
Pisałem to już gdzieś - faceci nie rozumują na zasadzie gotowców, więc i rozdzielania włosa na czworo nie ma sensu. Luźne dywagacje w zupełności mogą niejednemu pomóc w dojściu do 'własnej' prawdy - taka najlepiej się sprawdza :-)Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 29 listopada 2018 - 09:10~Piotrek napisał:
Najskuteczniejszym rozwiązaniem, rozwianiem wszelkich wątpliwości jest otwarta rozmowa, szczera i prawdziwa, taka do bólu.
Tak kiedyś gdzieś wyczytałem. Ale czy to prawda?
W ogólności się z Tobą zgadzam ;-), gdy szarga się imię drugiej strony, gdy nie słucha się co ona do Ciebie mówi, albo ma się dobitne wrażenie, że ona Cię nie słucha gdy mówisz, drze ryja o byle co... to nie służy i jest oznaką. Oznaką, że w związku jest już źle, że się coś przegapiło. Niektórzy próbują jeszcze wtedy łatać to podarte sukno pożądaniem - jak to ładnie nazywasz - ale i tu są schody.
Dziewczyny wyraźnie deklarują, że kochać się z facetem który jest jej co najmniej obojętny, nie mogą, bo to je odrzuca... I co zrobić wtedy?
Rozmowa...? Szczera...? hehe... Wolne żarty. Gdy jest za późno, to już i szczera rozmowa pogorszy tylko sytuację - przerabiałem to na własnej skórze.
Zdarzyć się może okoliczność gdy NIC - dosłownie N I C nie jesteś w stanie poradzić. Dwoisz się i troisz, starasz, klecisz, odbudowujesz, a druga strona tylko z pasją niszczy. Choćbyś gówno spod siebie zjadł, nic nie wskórasz. Rozmowa wtedy tylko pogarsza sprawę, bo Twoje własne słowa wracają do Ciebie jak pociski wycelowane w samo sedno Ciebie.
Wierz mi - to właśnie przerabiałem. Osoba z którą przeżyłeś dwie dekady, a może i więcej, doskonale Cię zna i wie gdzie uderzyć, żeby mocniej zabolało. Ty dobry będziesz, to ona będzie Twoją dobroć wykorzystywać bez skrupułów, ale spróbuj coś limitować, albo się czegoś dopominać, czy wyjaśniać (szczera rozmowa do bólu) hehe... To się przekonasz gdzie raki zimują. Jej już wtedy nie zależy na utrzymaniu związku dla samego związku. Jeżeli ma on istnieć to tylko po to, by ONA z niego czerpała jak najwięcej korzyści dla SIEBIE i to TWOIM kosztem. Wpadłeś i jak się nie otrząśniesz w porę to popłynąłeś - nie odkupisz tego niczym i nie wrócisz czasu, a każde Twoje staranie będzie przerabiane NA JEJ korzyść, a Twoją stratę. Wtedy to czas na odejście i tyle.
Kiedy się rozchodzicie, to też z tą 'szczerością' uważaj, bo to najmniej odpowiedni moment na szczerość. Rozchodzenia się to gra - często bezwzględna gra, gdzie informacja jest bronią, a gdy broń obnażysz w nieodpowiednim czasie, masz w plecy ;-).
Mądrego tu nie ma. Jak komuś się udało z doborem partnerki, a resztę mądrze poprowadzi, to może małżeństwo się nie rozleci po dekadach, gdy jednak trafi źle, albo drugiej stronie zawrócą w głowie jakieś 'lepsze' ideologie, to masz posprzątane.Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 30 listopada 2018 - 18:12@Robert
Jak zrozumiesz w końcu, że to nie jest problem innych ideologii, to będzie duży krok do przodu. ;)Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 30 listopada 2018 - 18:47Robert 1971
I tu przyznaję Ci rację. Napisałem ze znakiem zapytania. Oczywistym jest, że rozmowa szczera, do bólu to nic innego jak wyrzyganie wszystkiego co tylko możliwe. Rozmowa albo da wynik "pozytywny" lub "pozytywny" . Wiem o czym piszesz. Jestem tego samego zdania. Toksyczny związek powinien zakończyć się szybciej niż się rozpoczął. Tylko czy na początku można stwierdzić jaki będzie?
Można rozmawiać, można przedstawiać swoje racje a i tak ta druga strona (kobieta) tego nie zrozumie. Po co ma rozumieć skoro w jej mniemaniu facet i tak będzie trzymać się jej "dziury". Szkoda, że niektóre kobiety odbierają to tak, jakby ten facet był im przypisany dożywotnio jako męczennik. Szczęście należy się każdemu, bez względu kim jest. Męczennicy kończyli swój żywot zawsze śmiercią. Umierać za toksyczny związek? Ej, nie normalny facet. Normalny, moim zdaniem, ma obowiązek poszukać szczęścia i znaleźć je, bo to normalny facet. Reszta jak chce, niech bawią się w męczenników, świętych i kim tam sobie jeszcze chcą. Kobieta też ma rozum więc niech myśli. Jeśli związek sięga dna, trzeba się odbić a nie pakować się w muł z którego już na pewno się nie odbijemy.Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 30 listopada 2018 - 23:13~Izka napisał:@Robert
Jak zrozumiesz w końcu, że to nie jest problem innych ideologii, to będzie duży krok do przodu. ;)
Ja co miałem zrozumieć, już zrozumiałem i z Tobą się stanowczo nie zgadzam.
Kiedyś miałem takie samo podejście jak Ty, ale życie wszystko zweryfikowało i moje obecne poglądy są właśnie efektem kroku do przodu - dużego kroku. ;-)
Dawne ideologie zakładały szacunek, lojalność, uczciwość i szeroko rozumianą cnotę oraz poświęcenie dla drugiego człowieka.
Obecne preferują nastawienie na siebie samego (egocentryzm), wykręcanie kota ogonem i wmawianie komuś rzeczy których nie ma oraz ślizganie się po czyichś plecach ile tylko się da.
Jeżeli tę prostą prawdę zauważysz i zrozumiesz, poczynisz naprawdę milowy krok naprzód ;-).Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 02 grudnia 2018 - 08:31~Piotrek napisał:
Oczywistym jest, że rozmowa szczera, do bólu to nic innego jak wyrzyganie wszystkiego co tylko możliwe.
(...)
Można rozmawiać, można przedstawiać swoje racje a i tak ta druga strona (kobieta) tego nie zrozumie. Po co ma rozumieć skoro w jej mniemaniu facet i tak będzie trzymać się jej "dziury".
(...)
Jeśli związek sięga dna, trzeba się odbić a nie pakować się w muł z którego już na pewno się nie odbijemy.
Tak sobie myślę nad tym co piszesz i... raczej nie o taką rozmowę mi chodzi. Nie o 'wyrzyganie'.
Ja stawiam i stawiałem zawsze - nawet w tym moim byłym nieudanym małżeństwie - na inną nieco wersję rozmowy. Rozmowy partnerskiej, ciepłej, pełnej empatii i zrozumienia oraz maksimum dobrej woli.
Takie rozmowy usiłowałem prowadzić i nic nie dały, bo... ona patrzyła na wszystko zimnym wzrokiem, a po kilku dniach moje własne słowa wracały do mnie już jako pociski dobijające.
By rozmowa odniosła skutek, musi być dobra wola PO OBU STRONACH. Starania jednej strony doprowadzą tylko do jej upodlenia, bo im bardziej będziesz ustępował, tym bardziej druga strona będzie przykręcała śrubę.
Ty robisz z siebie durnia i frajera, bo ciągle liczysz, że gdy będziesz ustępował i się podkładał, uzyskasz dawną zgodę w domu, a ona - druga strona - ze swej strony robi z Ciebie durnia i frajera wykręcając kota ogonem i przypisując Ci co tylko najgorsze, choć to nieprawda.
Tak robią panie które wkręciły się w tzw. 'lepsze ideologie', gdzie tylko ICH racja się liczy, a każda próba choćby uczciwego kompromisu jest traktowana jak atak na ich niezależność.
To właśnie przeżywałem i wiem dobrze co piszę ;-).
Ot klasyka toksycznego związku, z czego trzeba uciekać czym prędzej, bo Cię zniszczy i problemu po swojej stronie nie będzie dostrzegać ;-).Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 02 grudnia 2018 - 09:30Napiszę jeszcze raz, tak robią panie, nie z powodu żadnych ideologii, tylko dlatego, że zmuszone (nawet jeśli same tak wybrały) do bycia z mężczyzną, którego nie kochają, zazwyczaj go niszczą. Psychicznie oczywiście. Choć dawniej różnie bywało. Dlatego na tą szklankę wody na stare lata, to bym uważała.;)
I dlatego w jednym masz rację, należy odejść.
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 02 grudnia 2018 - 11:33~Izka napisał:
tak robią panie, nie z powodu żadnych ideologii, tylko dlatego, że zmuszone (nawet jeśli same tak wybrały) do bycia z mężczyzną, którego nie kochają, zazwyczaj go niszczą. Psychicznie oczywiście.
I sądzisz, że to zgadza się z definicją uczciwości i lojalności? ;-)
Jak dla mnie, skoro już go nie kocha, to nie robi z niego durnia i nie wmawia mu czego nie ma, ani nie znęca się nad nim psychicznie, tylko...
Mówi jasno i wprost:
'Słuchaj stary... ja już Ciebie nie kocham i dalsze życie z Tobą jest dla mnie udręką. Uzgodnijmy jak najuczciwiej jak się da warunki rozstania i się rozejdźmy, biorę na siebie konsekwencje zerwania umowy małżeńskiej, bo jestem DOROSŁA I ODPOWIEDZIALNA'
Jeżeli oboje będą 'dorośli i dojrzali', to choć takie słowa zabolą jak cholera, da się wszystko przeprowadzić bez zgrzytów. I to byłoby uszanowanie tzw. starych obyczajów - uczciwości, lojalności, zwykłej sprawiedliwości i honoru.
Obecnie rzeczone panie zamiast zrobić co przedstawiam powyżej, wolą go niszczyć i zamieniać jego życie w koszmar, biorąc jednocześnie co tylko się da od niego pełnymi garściami.
'Lepsze ideologie' traktują powód pod tytułem 'przestałam go kochać' jako zwolnienie z lojalności, uczciwości i honoru. Pozwalają im niszczyć - jak to sama piszesz - psychicznie, a bardzo często i finansowo oraz fizycznie, zdrowotnie i jak tam jeszcze... tego faceta i uważają, że to im się zwyczajnie należy.
Bo...? Bo nie tyle go już nie kochają. One go zwyczajnie zaczynają nienawidzieć i dlatego przybierają wobec niego wrogie i agresywne postawy. Nie stać ich przy tym na dorosłe postawienie sprawy i wzięcie na siebie odpowiedzialności za swoje zachowanie.
To jest właśnie pokłosie owych nowych ideologii, gdzie zwyczajna uczciwość poszła się gwizdać.
Liczy się tylko tu i teraz oraz 'moje ja w jak najlepszym dobrostanie i o ile się da, jego kosztem" '-)Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 02 grudnia 2018 - 13:32Mossad
To jest wręcz niemożliwe nie widzieć nagiej żony przez 10 lat jak się to czyta. Ja się zastanawiałem i jak do tego doszło że mamy dziecko :-) , moja też zawsze zamykała drzwi i zawsze się zakrywała jakby nie akceptowała swojego wyglądu . Ale wiele kobiet przecież tak mam. Zawsze też jej mówiłem że bardzo mi się podoba nie powinny się wstydzić swojego ciała. Jak przeczytałem o tej fryzurze to zacząłem się śmiać bo tak samo u mnie było. Chodź chyba jestem starej daty bo generalnie nie lubię w tym miejscu jak jest łysa, lubię kiedy jest futerko. Oczywiście bez przesady nie kiedy jest po kolana. Zawsze wyłączała to światło , ale była negocjacja dobrze wyłącza ale zapalę na korytarzu, albo włączę telewizor i zawsze było coś tam widać. I Zawsze pod kołdrą no ale w trakcie zawsze taka kołdra mogła spaść. Wiele takich jakby to powiedzieć dziecinnych sytuacji gdzie w małżeństwie po iluś latach powinno to już zginąć. A dzisiaj dzisiaj jest tak że ja nic już sam nie mogę zrobić , bardziej ona powinna być aktywna a nie chcę. Parę dni temu kupiłem jej kwiaty , zamiast się cieszyć powiedziała przecież wiesz że nie lubię kwiatów. Dzisiaj próbowałem trochę z nią na ten temat porozmawiać doszło do kłótni. Chyba nie widzę już tutaj szansę normalnie wyszedł bym z domu i poszedł gdzieś.
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 02 grudnia 2018 - 13:38~meisad napisał:Jon, bardzo Ci współczuję Twojej sytuacji. Ja jeszcze mogę uciec w aktywność, po prostu wyjść. Naprawdę nie wiem co Ci poradzić. Może pocieszę Cię, że też od 10 lat nie widziałem nagiej żony. Chore. Zawsze się zamyka, zakrywa. Pewnie ma kompleksy i stąd zahamowania, choć mi się zawsze podobała i nie krytykowałem jej wyglądu. Dziwne wobec tej akceptacji były zawsze wymogi stawiane mi, mam być pachnący, świeżutki, higieniczny, gotowy na jej ewentualną chęć (teraz i to minęło) o od siebie nie wymagała nic nawet na moje delikatne sugestie: nie podcinała fryzury intymnej, nie stosowała żadnej antykoncepcji po ślubie - przedtem owszem i stąd czuję się oszukany. Był też brak chęci eksperymentowania czy z nowymi miejscami, pozycjami - wszystko zawsze wychodziło ode mnie i kończyło się zawsze tak jak ona chciała czyli purytańsko.
Nie mogę się doczekać upływu ultimatum. Pogonię babsko choćby to mnie kosztowało 50% wypracowanych oszczędności i skromnego dorobku. Ja też fizycznie zaczynam niedomagać a to że sytuacja jest stresowa w związku i była tez w pracy (bez wsparcia żony), na pewno nie poprawiało sytuacji a wręcz przeciwnie, sprzyjało. Wylądowałem na kozetce u psychiatry z diagnozą epizodu depresyjnego gdzie pięknie wszystko wyszło. Mam do czynienia z osobą niedojrzałą/skaleczoną emocjonalnie i chwiejną. Odbija to się na stosunkach żony z córką, którą moim zdaniem traktuje jak lalkę, której nigdy nie miała. Z jednej strony jej nadskakuje i jest nadopiekuńcza, a zaraz potem drze się na nią niekonsekwentnie. Na mnie tylko potrafi krzyczeć, krytykować, wytykać błędy. Nie pamiętam kiedy za coś pochwaliła. No i ta ucieczka w podziwianie niektórych celebrytów, jogę, wege oznacza chwiejność jej zachowania. Rozwód czy separacja będzie więc usankcjonowaniem stanu rzeczywistego i tak też będę argumentował w sądzie. Mam świadomość, że w zyciu codziennym niewiele się zmieni ale mam nadzieję zyskać swobodę i odsapnąć - po prostu mi ulży.
Pozdrawiam wszystkich z ciężką sytuacją
Mossad
To jest wręcz niemożliwe nie widzieć nagiej żony przez 10 lat jak się to czyta. Cyt. Zawsze się zamyka, zakrywa. U mnie tak samo .Ja się zastanawiałem i jak do tego doszło że mamy dziecko :-) , moja też zawsze zamykała drzwi i zawsze się zakrywała jakby nie akceptowała swojego wyglądu . Ale wiele kobiet przecież tak mam. Zawsze też jej mówiłem że bardzo mi się podoba nie powinny się wstydzić swojego ciała. Jak przeczytałem o tej fryzurze to zacząłem się śmiać bo tak samo u mnie było. Chodź chyba jestem starej daty bo generalnie nie lubię w tym miejscu jak jest łysa, lubię kiedy jest futerko. Oczywiście bez przesady nie kiedy jest po kolana. Zawsze wyłączała to światło , ale była negocjacja dobrze wyłącza ale zapalę na korytarzu, albo włączę telewizor i zawsze było coś tam widać. I Zawsze pod kołdrą no ale w trakcie zawsze taka kołdra mogła spaść. Wiele takich jakby to powiedzieć dziecinnych sytuacji gdzie w małżeństwie po iluś latach powinno to już zginąć. A dzisiaj dzisiaj jest tak że ja nic już sam nie mogę zrobić , bardziej ona powinna być aktywna a nie chcę. Parę dni temu kupiłem jej kwiaty , zamiast się cieszyć powiedziała przecież wiesz że nie lubię kwiatów. Dzisiaj próbowałem trochę z nią na ten temat porozmawiać doszło do kłótni. Chyba nie widzę już tutaj szansę normalnie wyszedł bym z domu i poszedł gdzieś.
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 02 grudnia 2018 - 13:49Robert1971 jak czytam twoje wpisy to widzę że twoja była nieźle ci zalazła za skórę.
meisad przepraszam przekręciłem twoją NickaUdostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 03 grudnia 2018 - 18:21Robert
napisał:
"Nie wiem jaki wariant mam teraz doprecyzowywać... Moja osobista sprawa jest definitywnie zakończona..."
dzięki za wymianę słów,
niestety nie płynów :D
jak się zorientujesz, jaki wariant?
to daj znać..
Twoja osobista sprawa nie jest - niestety,
przez Ciebie zakończona,
ja,
ją zakończyłam już dawno..
pisaliśmy już o kimś innym..
o naszej hipotetycznej parze - wariant nr..
ale pewnie Ci to umknęło..
w ferworze spraw istotnych dla Ciebie,
pozdrawiam
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 04 grudnia 2018 - 05:10B.mądry wpis od bardzo dawna.
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 06 grudnia 2018 - 17:47~Keray napisał:B.mądry wpis od bardzo dawna.
Możesz go jeszcze przebić,
masz sam,
coś do powiedzenia?
czytelnicy onaniści..Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie