Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

kłótnia

Rozpoczęte przez ~RR, 25 gru 2020
  • avatar ~Jednorożec ~Jednorożec
    ~Jednorożec
    Napisane 26 grudnia 2020 - 09:46
    ~Gość napisał:
    tymi kłótniamy chce wyzwolić z ciebie mężczyznę. Nie widzisz tego? Ona czeka, aż ją strzelisz w twarz, a ty nic. Są kobiety, które tego potrzebują, które potrzebują tej męskiej dominacji. Ot i tyle.


    Oczywiście, że masz rację Koleżanko. Tylko znowu, gdzie jest on w tym wszystkim? Trochę tu brakuje komunikacji. Jak to w życiu bywa.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~40+ ~40+
    ~40+
    Napisane 26 grudnia 2020 - 09:52
    ~RR napisał:
    wzorcem jest matka, ktora tak samo traktowała zawsze tescia. Przed ślubem wmawiałem sobie, że nie mogę oceniać przyszłej zony przez pryzmat jej rodziny, to błąd. Rozmawiałem z żoną przez wiele lat, wiele razy. Zawsze po kłótni mówi że tak tylko powiedziała, że nie opanowała się, ale przepraszam nigdy nie było. A każda igła potem siedzi w głowie.
    Nie wiem jak juz tłumaczyć ze rozmowa z kuzynka, czy taniec navweselu z inna kobieta nie jeze żadna nielojalnoscia czy zdradą. Po takiej awanturze sa 2 tygodnie do miesiąca spokoju do następnego wybuchu.

    Nie każda córka upodabnia się do matki tak samo jak nie każdy syn jest taki sam jak jego ojciec. Świat byłby zbyt prosty i nieskomplikowany ;)
    Teraz napisałeś jednak coś więcej. Wygląda to na chorobliwą zazdrość o partnera. Współczuję, nie pomogę. Nie umiem. To toksyczne uczucie, które robi ze związku piekło. Może warto porozmawiać na ten temat ze specjalistą, na początek z psychologiem.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~40+ ~40+
    ~40+
    Napisane 26 grudnia 2020 - 09:58
    ~RR napisał:
    Masz racje wiem co powinienem zrobić. Szukam mieszkania i chce go wynająć. Wiem, ze to będzie nieodwracalny krok. Nie będzie powrotu, bo zawsze będę się tłumaczył co robiłem w tym czasie gdy byłem sam. Ciezkie to wszystko po 25 latach związku. Ale tlumacze sobie, że chyba nie mam wyboru. A gdzie jestem ja, tam gdzie bylem przez te lata. Nie soba, dodatkiem do jej zycia na wysokim poziomie, bo tak miało być.

    Teraz doczytałam. Ćwierć wieku. To chyba moja poprzednia rada się dezaktualizuje ;)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~RR ~RR
    ~RR
    Napisane 26 grudnia 2020 - 10:32
    do psychologa to ja chodzę. Chyba żeby zrozumieć, odbudować swoje poczucie wartości. Zawsze byl zły czas na radykalne posunięcia, dzieci małe, nastolatki, matura itd. Teraz po ostatnim wyskoku (włącznie z uderzeniem nie reka), który przypłaciłem depresja, na szczęście już jest lepiej, chyba zebrałem się w sobie i zbieram żeby ten krok zrobić. Ona nadal pomimo kilku drastycznych rozmow nie widzi swojej winy. Zrzuca ja po części na mnie, że gdybym byl stanowczy to by było inaczej. A ja uważam , że gdybym taki byl to by nas nie bylo juz wiele lat. A tak może chociaż teraz będę miał spokoj?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~czwórka ~czwórka
    ~czwórka
    Napisane 26 grudnia 2020 - 12:10
    ~RR napisał:
    Do jakiego poziomu można zaakceptować, że się kłócimy, a gdzie to juz przegięcie?
    Po kłótni nie usłyszałem nigdy przepraszam pomimo najgorszych wyzwisk a i czasami rękoczynów. Ja wyciągalem rękę na zgodę, ale mam juz dosyć. Ona twierdzi ze to normalne i ze wszystkie małżeństwa sie kloca. Może to i prawda a są granice ranienia i zapominania.

    Granice, jeżeli masz w domu osobę agresywną, nie będą przez nią w żaden sposób respektowane. Osoba agresywna nie widzi problemu w przekraczaniu czyichś granic, nie zastanawia się nad tym, że rani, nawet jest przekonana o tym, że ma prawo w ten sposób się zachowywać ponieważ druga strona może w każdej chwili zgłosić swój sprzeciw. Ty już wiesz, że zgłaszanie dyskomfortu, proszenie, wycofywanie się itd. nic nie daje w zahamowaniu jej marszu na Twoje terytorium;-)
    Mnie uczono na treningu asertywności, że podejmowanie wielokrotnych prób dogadania się z osobą agresywną a zakończonych fiaskiem dają usprawiedliwiony powód do odejścia, odizolowania się od takiej osoby. No i teraz zaczynają się schody, bo bardzo często okazuje się, że osoba uległa potrzebuje dominującego jak ryba wody. Czyli skoro wytrzymałeś 25 lat to wytrzymasz i kolejne 25, taka z Was specyficzna para.
    A jak już przestanie Ci się to podobać, nie będziesz miał korzyści z tego (wiem, wiem pokręcone te czerpanie korzyści ofiary z bycia ofiarą) to spakujesz się w 15 minut albo wyjdziesz w kapciach po fajki do Żabki i już do niej nie wrócisz.
    Pozdrawiam.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~czwórka ~czwórka
    ~czwórka
    Napisane 26 grudnia 2020 - 12:19
    ~czwórka napisał:
    ~RR napisał:
    Do jakiego poziomu można zaakceptować, że się kłócimy, a gdzie to juz przegięcie?
    Po kłótni nie usłyszałem nigdy przepraszam pomimo najgorszych wyzwisk a i czasami rękoczynów. Ja wyciągalem rękę na zgodę, ale mam juz dosyć. Ona twierdzi ze to normalne i ze wszystkie małżeństwa sie kloca. Może to i prawda a są granice ranienia i zapominania.

    Granice, jeżeli masz w domu osobę agresywną, nie będą przez nią w żaden sposób respektowane. Osoba agresywna nie widzi problemu w przekraczaniu czyichś granic, nie zastanawia się nad tym, że rani, nawet jest przekonana o tym, że ma prawo w ten sposób się zachowywać ponieważ druga strona może w każdej chwili zgłosić swój sprzeciw. Ty już wiesz, że zgłaszanie dyskomfortu, proszenie, wycofywanie się itd. nic nie daje w zahamowaniu jej marszu na Twoje terytorium;-)
    Mnie uczono na treningu asertywności, że podejmowanie wielokrotnych prób dogadania się z osobą agresywną a zakończonych fiaskiem dają usprawiedliwiony powód do odejścia, odizolowania się od takiej osoby. No i teraz zaczynają się schody, bo bardzo często okazuje się, że osoba uległa potrzebuje dominującego jak ryba wody. Czyli skoro wytrzymałeś 25 lat to wytrzymasz i kolejne 25, taka z Was specyficzna para.
    A jak już przestanie Ci się to podobać, nie będziesz miał korzyści z tego (wiem, wiem pokręcone te czerpanie korzyści ofiary z bycia ofiarą) to spakujesz się w 15 minut albo wyjdziesz w kapciach po fajki do Żabki i już do niej nie wrócisz.
    Pozdrawiam.

    ...do żony nie wrócisz a nie do Żabki, rzecz jasna:-);-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~RR ~RR
    ~RR
    Napisane 26 grudnia 2020 - 12:50
    do zabki jak sie fajki skoncza:) poważnie o takim wyjściu myślę. Ciezki bedzie podzial kasy, bo ona nie odpusci. Nie żebym coś chcial więcej dla siebie, tylko coś uratować. Dobrze ze chociaz jako tako finansowo jest i na wynajem bedzie.
    Ale chyba za spokoj warto poświęcić czesc dorobku.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Stary ~Stary
    ~Stary
    Napisane 27 grudnia 2020 - 07:03
    ~RR napisał:
    Ale chyba za spokoj warto poświęcić czesc dorobku.

    Skoro nie mieliście/macie tzw rozdzielności majątkowej, z dorobkiem nie ma problemu przy rozwodzie.

    O ile nie macie jakichś skomplikowanych zależności z majątkiem, sprawa jest prosta - to, co wnieśliście i było Waszą własnością przed zawarciem małżeństwa, jest tylko jednego z Was - np dom.

    To, czego dorabialiście się wspólnie, idzie do podziału po połowie.

    Rzeczy osobiste... No tu chyba dyskusji nie ma, ale skoro chciałaby po Tobie np rower... ;-) odpuściłbym i kupił sobie drugi, a szczoteczkę do zębów, czy ciuchy... To wszystko można sobie obecnie kupić na bieżąco.

    Jeszcze gdyby Tobie, albo jej, coś podarowali rodzice w trakcie małżeństwa - to też nie jest do podziału.
    O majątek bym akurat się nie martwił.

    Większym zmartwieniem mogą być żądanie orzeczenia winy - z jej strony chociaż ewidentnie ona wygląda na winną - i jakieś tam inne roszczenia.

    Gdy się tego obawiasz, wyprowadź się zabierając osobiste rzeczy, a co do reszty zasięgnij porady prawnika.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~RR ~RR
    ~RR
    Napisane 27 grudnia 2020 - 09:44
    Na materialnych rzeczach niezbyt mi zależy.
    Szkoda domu, nie sprzedamy bo mieszkać tam będzie z dziećmi (studiuja) jeszcze kilka lat. A o spłacie części przy jej zarobkach nie ma mowy.
    Boje sie tylko roszczeń alimentacyjnych.
    I tak trzeba będzie usiąść spokojnie i o tym porozmawiać kiedys.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~RR ~RR
    ~RR
    Napisane 27 grudnia 2020 - 09:46
    Święta z takimi dylematami. Nie zycze nikomu.
    Trzymam się chińskiego przysłowia
    Kazda nawet najdłuższa droga zaczyna sie od pierwszego kroku.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Stary ~Stary
    ~Stary
    Napisane 27 grudnia 2020 - 10:19
    ~RR napisał:
    Boje sie tylko roszczeń alimentacyjnych.

    A możesz skonkretyzować czego tak naprawdę się boisz?

    Roszczeń na dzieci?
    To normalka, że dokąd nie są samodzielne finansowo - nie pracują by się utrzymać - Ty jako ojciec, płacisz alimenty, to jest jasne, ale nie płacisz ich w tzw pokrycia pełnych kosztów, bo matka też te alimenty płaci.

    Dom...
    Może pozostać współwłasnością - nie trzeba go zaraz dzielić. To nawet mogłoby ułatwić Tobie kontakty z dziećmi.

    A alimenty na nią (?)
    Nie... to między bajki włóż :-).

    Tu musiałaby udowodnić Twoją winę rozpadu małżeństwa, a coś takiego bardzo trudno wygrać - szczególnie gdy masz do czynienia z furiatem, co to rozumuje na poziomie prymitywnych impulsów emocjonalnych.

    Na chłodno podejdź do sprawy - nie taki diabeł straszny.
    Lepsze to, niż szarpanie się z toksyczną osobowością.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~40+ ~40+
    ~40+
    Napisane 27 grudnia 2020 - 10:31
    ~RR napisał:
    do psychologa to ja chodzę. Chyba żeby zrozumieć, odbudować swoje poczucie wartości. Zawsze byl zły czas na radykalne posunięcia, dzieci małe, nastolatki, matura itd. Teraz po ostatnim wyskoku (włącznie z uderzeniem nie reka), który przypłaciłem depresja, na szczęście już jest lepiej, chyba zebrałem się w sobie i zbieram żeby ten krok zrobić. Ona nadal pomimo kilku drastycznych rozmow nie widzi swojej winy. Zrzuca ja po części na mnie, że gdybym byl stanowczy to by było inaczej. A ja uważam , że gdybym taki byl to by nas nie bylo juz wiele lat. A tak może chociaż teraz będę miał spokoj?

    A co na to wszystko psycholog, jako to tłumaczy, co radzi?
    Od razu zaznaczę, że ja mam tendencję do szukania praktycznych rozwiązań stąd liczne pytania czasem utożsamiane błędnie z byciem wścibskim ;)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~RR ~RR
    ~RR
    Napisane 27 grudnia 2020 - 11:24
    psycholog mi uswiadomil, ze takie osoby sie nie zmieniają, a z wiekiem jest gorzej. Potrzebna terapia. Ale jak to zrobić, kiedy ona mówi że jestem chory ja, lub to kryzys wieku średniego. I to mnie jest potrzebna terapia a nie jej. Przeciez to normalne ze pary sie kloca, wyzwiska i awantury na całego.
    Alimentow na nią to się nie boję, ale przy niezłych zarobkach usłyszałem kiedyś ze 4tys chce na dzieci. Dam rade, na szczęście w rozmowach tzw przygotowywujacych dzieci powiedziały ze rozumieją i nie maja w przypadku godziny 0 żalu.
    Woem ze strach przed samotnością to normalne uczucie. Ale bez niej ( samotnosci) tez nie ma szansy na normalne życie.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~40+ ~40+
    ~40+
    Napisane 27 grudnia 2020 - 11:32
    ~RR napisał:
    psycholog mi uswiadomil, ze takie osoby sie nie zmieniają, a z wiekiem jest gorzej. Potrzebna terapia. Ale jak to zrobić, kiedy ona mówi że jestem chory ja, lub to kryzys wieku średniego. I to mnie jest potrzebna terapia a nie jej. Przeciez to normalne ze pary sie kloca, wyzwiska i awantury na całego.
    Alimentow na nią to się nie boję, ale przy niezłych zarobkach usłyszałem kiedyś ze 4tys chce na dzieci. Dam rade, na szczęście w rozmowach tzw przygotowywujacych dzieci powiedziały ze rozumieją i nie maja w przypadku godziny 0 żalu.
    Woem ze strach przed samotnością to normalne uczucie. Ale bez niej ( samotnosci) tez nie ma szansy na normalne życie.

    Chcieć to ona sobie może i 40 tys. i na "chceniu się" może się skończyć. Macie w tej chwili małoletnie dzieci?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~40+ ~40+
    ~40+
    Napisane 27 grudnia 2020 - 11:43
    ~40+ napisał:
    ~RR napisał:
    psycholog mi uswiadomil, ze takie osoby sie nie zmieniają, a z wiekiem jest gorzej. Potrzebna terapia. Ale jak to zrobić, kiedy ona mówi że jestem chory ja, lub to kryzys wieku średniego. I to mnie jest potrzebna terapia a nie jej. Przeciez to normalne ze pary sie kloca, wyzwiska i awantury na całego.
    Alimentow na nią to się nie boję, ale przy niezłych zarobkach usłyszałem kiedyś ze 4tys chce na dzieci. Dam rade, na szczęście w rozmowach tzw przygotowywujacych dzieci powiedziały ze rozumieją i nie maja w przypadku godziny 0 żalu.
    Woem ze strach przed samotnością to normalne uczucie. Ale bez niej ( samotnosci) tez nie ma szansy na normalne życie.

    Chcieć to ona sobie może i 40 tys. i na "chceniu się" może się skończyć. Macie w tej chwili małoletnie dzieci?

    To bardzo przykre, co opisujesz. Musisz być wyjątkową ostoją spokoju i wyrozumiałości. Nigdy nie miałeś ochoty potraktować ją tak samo, a jeśli miałeś to co Cię powstrzymywało?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~RR ~RR
    ~RR
    Napisane 27 grudnia 2020 - 12:03
    Może ostoja spokoju nie jestem, ale nie lubie sie kłócić i gniewać z nikim. Dlatego po awanturach to ja wyciagalem rękę na zgodę. I jeszcze prezenty sie zdarzały. Takie chore kupowanie jej zadowolenia.
    A w trakcie akcji wychodziłem na spacer i zapalić.
    Dzieci są dorosłe, studiują, wiec to im bede płacił alimenty i nie wiem nawet czy jest sens z żoną o tym rozmawiać. Psycholog wyciaga mnie z uzależnienia jak twierdzi bycia ofiara. Mówi że muszę odbudować swoje poczucie wartości, a ponoć jestem miłym i przystojnym facetem (No jak na 40+). Tylko ja tego nie widziałem nigdy.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~RR ~RR
    ~RR
    Napisane 27 grudnia 2020 - 12:07
    A zaczęła się totalna destrukcja kiedy wlasnie zacząłem walczyć o siebie i nie dawać się stłamsić. Cóż kiedy racja jest zawsze " posrodku", lecz kompromis to wtedy kiedy jej na wierzchu.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~RR ~RR
    ~RR
    Napisane 27 grudnia 2020 - 12:10
    do 40+
    Raz chciałem pokazac co to zazdrość i jak wyszla na pogaduchy to wydzwanialem tak ja to było u mnie. Jeszcze pretensje miala, nic nie dotarło.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Stary ~Stary
    ~Stary
    Napisane 27 grudnia 2020 - 12:14
    ~40+ napisał:
    ~RR napisał:

    Alimentow na nią to się nie boję, ale przy niezłych zarobkach usłyszałem kiedyś ze 4tys chce na dzieci.

    Chcieć to ona sobie może i 40 tys. i na "chceniu się" może się skończyć. Macie w tej chwili małoletnie dzieci?

    Tak.
    Ona nie może teraz chcieć alimentów na dzieci, skoro są one - jak napisałeś - dorosłe?

    Ani opieka, ani płacenie do rąk matki nie wchodzi w grę, nawet i władza rodzicielska tu już nie ma nic do rzeczy - to dorośli ludzie i wszelki rozliczenia między nimi a Tobą odbywają się bez pośrednictwa kogokolwiek, a już na pewno nie przez matkę...

    Możesz umówić się z dziećmi, że dajesz im pewną kwotę, poza tym mieszkają w domu będącym Twoją współwłasnością, zatem i dach nad głową zapewniasz.

    A skoro to Twój (wspólny) dom, to z odwiedzaniem też matka nie może robić Tobie problemów bo do Twojego domu nie wolno jej zakazać Ci przychodzić.

    Nie bój nic.
    Jak macie oszczędności to wypłać połowę a resztę jej uczciwie daj i niech idzie w swoją stronę...

    I zrób to teraz, bo ona gotowa zabrać wszystko, a potem będziesz się sądził i nie wiadomo co wysądzisz ;-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~40+ ~40+
    ~40+
    Napisane 27 grudnia 2020 - 12:20
    ~RR napisał:
    Może ostoja spokoju nie jestem, ale nie lubie sie kłócić i gniewać z nikim. Dlatego po awanturach to ja wyciagalem rękę na zgodę. I jeszcze prezenty sie zdarzały. Takie chore kupowanie jej zadowolenia.
    A w trakcie akcji wychodziłem na spacer i zapalić.
    Dzieci są dorosłe, studiują, wiec to im bede płacił alimenty i nie wiem nawet czy jest sens z żoną o tym rozmawiać. Psycholog wyciaga mnie z uzależnienia jak twierdzi bycia ofiara. Mówi że muszę odbudować swoje poczucie wartości, a ponoć jestem miłym i przystojnym facetem (No jak na 40+). Tylko ja tego nie widziałem nigdy.

    Nie no, nie żartuj o tych alimentach, skoro nie macie małoletnich dzieci ;)

    ~RR napisał:
    do 40+
    Raz chciałem pokazac co to zazdrość i jak wyszla na pogaduchy to wydzwanialem tak ja to było u mnie. Jeszcze pretensje miala, nic nie dotarło

    Nie o takie zachowania mi chodziło. Bardziej o Twoją postawę w trackie tych kłótni i awantur. Nie po awanturach, a dokładnie w czasie ich trwania.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry

Gorące tematy