Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

Dialog między kobietą a mężczyzną - mission impossible ???

Rozpoczęte przez ~alutka, 14 paź 2013
  • avatar ~Miłość /Kaczka... ~Miłość /Kaczka...
    ~Miłość /Kaczka...
    Napisane 15 listopada 2013 - 10:00
    @Aga40 ,@Roma no to OK,wszystko w temacie :-)

    @Aga 40 ,ja nie uważam ,że poległaś na placu boju ,jak to nazwałaś. Ja doskonale wiem o czym ty piszesz i ciebie rozumiem ,natomiast w drugą stronę gorzej to wygląda. Najwyraźniej nadal piszę w sposób bardzo nieudolny ,jak to kiedyś napisała alutka. Cóż....kwestia spojrzenia i podejścia do życia w ogólnym tego słowa znaczeniu.

    No nic drogie Panie, życzę Wam miłego dnia i powodzenia w Waszych związkach obecnych lub tych przyszłych :-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Roma ~Roma
    ~Roma
    Napisane 15 listopada 2013 - 10:11
    Nie nieudolny tylko za bardzo ogólny a my wkładamy to w ten konkretny problem i stąd ta odmienność zdań . Pozdrawiam

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 15 listopada 2013 - 12:23
    ~Miłość napisał:
    ~aga40 napisał:
    I znowu bajdurzysz,ja mam taką potrzebę zasnąć wieczorem w ramionach mojego męża,ale to sie już dawno nie zdarzyło ,może ze trzy razy powiedziałam 'ja chcę czekolady" i nic ja w łóżku, mąż przed komputerem.I co mam teraz iść do sąsiada bo najbliżej w piżamie?NIE ja mu towarzyszę ile mogę ale potem idę po prostu spać , a jak nie mogę zasnąć to qrwa biorę małą biała tabletkę i śpię jak niemowlę, nie pędze do sąsiada.


    Nie sprawdzałam jeszcze takiej metody ,ale gdzieś kiedyś przeczytałam,że ....kobieta najlepsze co może zrobić to pójść sobie spokojnie do sypialni ,pełna wyluzowania oczywiście i sama zacząć zabawiać się z sobą ,tak się sama rozgrzać,jęczeć i wić z rozkoszy ,żeby jej mąz to usłyszał .Przybiegnie zaciekawiony momentalnie i dokończy razem z tobą zabawę. Ale do tego chyba trzeba mieć odwagę. Ja osobiście nie próbowałam czegoś takiego ,ale myślę,ze to może być całkiem ciekawym rozwiązaniem. Warunek ,żadnych fochów i niezadowolenia z partnera i brak oczekiwań . Totalne wyluzowanie i poczucie humoru bardzo pomagają.Chociaż zdaję sobie sprawę ,ze trudno o to ,jak człowiek jest zmęczony,zapracowany i ogólnie niezadowolony.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 15 listopada 2013 - 12:24
    ~Miłość napisał:


    Nie sprawdzałam jeszcze takiej metody ,ale gdzieś kiedyś przeczytałam,że ....kobieta najlepsze co może zrobić to pójść sobie spokojnie do sypialni ,pełna wyluzowania oczywiście i sama zacząć zabawiać się z sobą ,tak się sama rozgrzać,jęczeć i wić z rozkoszy ,żeby jej mąz to usłyszał .Przybiegnie zaciekawiony momentalnie i dokończy razem z tobą zabawę. Ale do tego chyba trzeba mieć odwagę. Ja osobiście nie próbowałam czegoś takiego ,ale myślę,ze to może być całkiem ciekawym rozwiązaniem. Warunek ,żadnych fochów i niezadowolenia z partnera i brak oczekiwań . Totalne wyluzowanie i poczucie humoru bardzo pomagają.Chociaż zdaję sobie sprawę ,ze trudno o to ,jak człowiek jest zmęczony,zapracowany i ogólnie niezadowolony.


    Moim największym problemem jednak w związku jest, jak się porozumieć z facetem, nie mówiąc jednak za dużo...gdybym przykładowo chciała żeby przynosił mi kwiaty, nie wyobrażam sobie, żebym o tym mogła powiedzieć, to znaczy,to sobie jeszcze wyobrażam, ale nie już, żebym mogła je potem przyjąć...dla mnie to trochę już żenujące....o sexie już nie wspomnę...pewnych rzeczy jednak nie można dopowiedzieć do bólu...to nie kontrakt dosłowny żeby go omówić pkt po pkt-cie... związek domówiony jest pozbawiony pewnej tajemniczości, zaskoczenia, dla mnie rolą wyuczoną....On/Ona tego chce, to ja to zrobię....pewnych rzeczy jednak się nie mówi i nie powinno...jak zatem dowiedzieć się czego partner pragnie? słuchać i obserwować....nic więcej...
    A wracając do rozczarowania, to uniknąć się go nie da w życiu...to tylko już kwestia, co z nim później zrobimy...
    I też nie widzę związku między pewnością siebie a zaufaniem...

    znam małżeństwo, które ogląda każde swój tv w swoim pokoju, ok, gdyby On meczyk , a Ona M-jak miłość, ale nie, oni oglądają ten sam program w tym samym czasie...ja rozumiem, co mówi @miłość, jedno powinno wstać i przełamać tą rutynę (wg Niej, Ona), bo podobno CEL uświęca wszystkie środki....ale dla mnie, nie CEL się liczył zawsze, a DROGA właśnie....

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 15 listopada 2013 - 13:18
    Ps. I ja też oglądałam film "dwoje do poprawki"..i polecam...wszystkim Paniom, które chcą coś znaleźć i wyciągnąć od swojego faceta, bo w każdym z nas jest podobno szaleństwo i fantazja nieograniczona...wystarczy tylko się dokopać !!! Ja tam kopać nie lubię, lubię natomiast faceta, który chce być ze mną i On wtedy będzie wiedział co robić...tu instrukcja obsługi nie jest potrzebna...
    Może i na miejscu Meryl Streep też bym była szczęśliwa odnowionymi zaślubinami, nie mniej jednak nigdy nie zapomniałabym momentu, kiedy stałam jak ta głupia cipa w koszuli przeźroczystej w drzwiach, a mój facet pytał "o co Ci chodzi?"

    Każdy człowiek powinien najpierw poznać samego siebie, czego chce tak naprawdę, a potem odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ten drugi, co mu się plącze po domu, to odpowiedni partner do wspólnej jazdy...bo to, że ktoś wsiadł do Twojego przedziału przez pomyłkę, to wcale nie znaczy, że nie można się przesiąść... jak ktoś chce oczywiście...i jak musisz "popracować" nad pasażerem, to dlaczego nie mógłby to być już np. konduktor???

    zaczynam być pomału cyniczna, jak @Yrkoon.. :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~aga40 ~aga40
    ~aga40
    Napisane 15 listopada 2013 - 14:01
    Ja jednak jeśli wysiade z tego przedziału lub wyrzuce pasażera to raczej nie będę już pracować nad nikim nawet jeśli miałby to być konduktor.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Roma ~Roma
    ~Roma
    Napisane 15 listopada 2013 - 14:51
    Aga wrzuć na luz …. tego kwiatu jest pół światu i pewnie są tez tacy nad którymi nie trzeba pracować .

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Miłość /Kaczka... ~Miłość /Kaczka...
    ~Miłość /Kaczka...
    Napisane 15 listopada 2013 - 20:11
    ~alutka napisał:
    Ps. I ja też oglądałam film "dwoje do poprawki"..i polecam...wszystkim Paniom, które chcą coś znaleźć i wyciągnąć od swojego faceta, bo w każdym z nas jest podobno szaleństwo i fantazja nieograniczona...wystarczy tylko się dokopać !!! Ja tam kopać nie lubię, lubię natomiast faceta, który chce być ze mną i On wtedy będzie wiedział co robić...tu instrukcja obsługi nie jest potrzebna...
    Może i na miejscu Meryl Streep też bym była szczęśliwa odnowionymi zaślubinami, nie mniej jednak nigdy nie zapomniałabym momentu, kiedy stałam jak ta głupia cipa w koszuli przeźroczystej w drzwiach, a mój facet pytał "o co Ci chodzi?"

    Każdy człowiek powinien najpierw poznać samego siebie, czego chce tak naprawdę, a potem odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ten drugi, co mu się plącze po domu, to odpowiedni partner do wspólnej jazdy...bo to, że ktoś wsiadł do Twojego przedziału przez pomyłkę, to wcale nie znaczy, że nie można się przesiąść... jak ktoś chce oczywiście...i jak musisz "popracować" nad pasażerem, to dlaczego nie mógłby to być już np. konduktor???

    zaczynam być pomału cyniczna, jak @Yrkoon.. :)


    @alutka - pomyłki zdarzają się każdemu :-) Ale odwróćmy to ,moze to ty wsiadłaś komus przez pomyłke do tego ''przedziału''? I co wtedy? Pomyłką mogła być też twoja zgoda na to,żeby ktoś zagościł w twoim ''przedziale''. Na prawdę przez pomyłkę ? Mnie się wydawało,że dokonujemy świadomych wyborów.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Yrkoon ~Yrkoon
    ~Yrkoon
    Napisane 15 listopada 2013 - 20:19
    @ alutka

    Znaczy, że się rozwijasz ^^.
    Cynizm i paranoja to po prostu głębszy wgląd w rzeczywistość.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Yrkoon ~Yrkoon
    ~Yrkoon
    Napisane 15 listopada 2013 - 20:31
    @ Roma

    Oj uwierz m, że są związki gdzie wina leż po jednej stronie. Znałem sporo osób, gdzie drugie zdradzało bo... tak. Jeśli by założyć winę obustronną to tylko w tym wymiarze, że partnerzy zdrajców byli zbyt głupi.

    Moja małżonka wciąż mnie krytykowała, że za mało zarabiam. Zakładam tedy, że moją winą w rozkładzie pożycia, było pochodzenie z niskiej warstwy społecznej i zbyt długa droga do przebycia do godziwych zarobków?
    Ale, fakt. Sam siebie obarczyłem sporą, jeśli nie całkowitą odpowiedzialnością za zmarnowane lata życia. Gdybym się nie był ożenił, kopnął bym ją w dupę przy pierwszych wątpliwościach i byłby święty spokój.
    Tak więc ponownie powiem: winienem był głupoty.

    Jeśli istnieje coś co można nazwać grzechem w każdym układzie odniesienia, są to na pewno ignorancje i zaniedbanie/zwlekanie.

    Ignorantia iuris nocet. Nawet jeśli idzie o tzw. prawo naturalne. A kamieniem węgielnym biosfery matuszki Ziemi jest przemoc i pożeranie siebie nawzajem (albo zabijanie by nie zostać zabitym - w przypadku roślinożerców). Po tylu latach sam się zastanawiam, jak mogłem myśleć onegdaj inaczej.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Yrkoon ~Yrkoon
    ~Yrkoon
    Napisane 15 listopada 2013 - 21:02
    Jeśli zaś chodzi o dawanie sobie szansy:

    Z ojejej obserwacji wynika, że większość skrzywdzonych/zdradzonych/oszukanych daje szansę tylko po to by winowajcom dać zdrowo popalić. Przeciągnąć ich po podłodze. Porobić karczemne awantury wymagać kokosów przyniesionych w zębach na pstryczek. A wszystko w ramach tego mitycznego "starania się", które niby ma być dowodem na to, że winowajcy zależy na związku. A jest li tylko pasmem upokorzeń i przyjmowania na klatę resentymentów.

    A koniec końców związek się rozpada, bo on/ona nie może już na qrwę/uja patrzeć a tym bardziej już sypiać z.

    Zdarzają się przypadki, gdy ktoś pojmuje, że nielojalność drugiej strony była konsekwencją jego mało chwalebnych poczynań. Ale iluż jest ludzi szczerych ze sobą? Skłonnych do introspekcji? Samokrytyki? Sądzę że niewielu. Ilu jednostronnie po całości, lub w znakomitej większości odpowiada za rozpad relacji? Nie ośmielę się szacować.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 15 listopada 2013 - 21:05
    @miłość...ja nigdy nie wsiadłabym do cudzego przedziału...w tym sęk, że sama sobie zajęłam swój i jazda samotna nigdy mnie nie przerażała...nigdy jednak przed nikim drzwi nie zamykałam, zaglądali różni, niejeden chciał się dosiąść, ale to ja sama dokonuję wyborów..i dokonałam..ale jak już wspominałam, nie moja wina, że ktoś nagle chciał jechać już w innym kierunku...to poprosiłam pasażera o przesiadkę...:)

    @Yrkoon...ja lubię cyników, Twoje poglądy wcale mnie nie dziwią ani nie szokują... ale sama jeszcze tak daleko nie dotarłam i zresztą nie zamierzam, to mi to nie po drodze..
    Ja ufam ludziom bezgranicznie, do czasu...a potem znów innym bezgranicznie, niczego mnie życie nie nauczyło...każdy człowiek jest dla mnie nową kartką, czystą i białą, nikt nie obrywa za innych...

    Gdyby nie fakt, że nie jestem Azjatką 10 lat młodszą i nie umiem gotować, to istniałaby nawet duża szansa żebyśmy się dogadali :) jasne zasady, czarno na białym, wszystko klarowne...
    Pod warunkiem oczywiście, że zajrzałbyś do przedziału DLA PALĄCYCH :):):)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Miłość /Kaczka... ~Miłość /Kaczka...
    ~Miłość /Kaczka...
    Napisane 16 listopada 2013 - 10:36
    @Alutka no własnie ,większość z nas świetnie sobie radzi z własnym życiem ,jak je prowadzi w pojedynkę,jest się zadowolonym ,w miarę szczęśliwym i ogólnie jest zajebiście.Dlaczego w takim razie nie umiemy żyć w parze z drugą osobą? Tu już gorzej to wygląda,bo niestety ...pojawiają się rozczarowania wynikające z naszych oczekiwań wobec tej drugiej osoby. Zaczynamy stawiać warunki ,określamy swoje granice,budujemy tzw.mury obronne,czyżbyśmy się czegoś bali? Strach przed czym ? Niby ufasz bezwarunkowo ....ale do czasu ,czyli jednak twoje zaufanie jest warunkowe. Boimy się czegoś?Bo wg mnie tylko strach nas ogranicza. Czego w takim razie najbardziej się boimy?Bo na pewno nie życia w pojedynkę,bo to nam wychodzi całkiem dobrze ,mimo wszystko

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Miłość /Kaczka... ~Miłość /Kaczka...
    ~Miłość /Kaczka...
    Napisane 16 listopada 2013 - 11:06
    No tak ,ale jak za długo zyjemy w pojedynkę ,to zaczyna nam czegoś brakować ,zaczynamy się znowu czegoś bać ,przede wszystkim samotności. Powoli dochodzę do wniosków ,ze wszyscy jesteśmy w jakimś sensie obłąkani ,bo tak na prawdę nie wiemy czego chcemy i kim chcemy być. Chcemy niby być razem z drugim człowiekiem ,ale jak jesteśmy to okazuje się po pewnym czasie ,że to nie jest to co chcemy ,albo ,że to ta osoba nie jest tą , z którą chcemy być. Wciąż czegoś szukamy ,wciąż za czymś gonimy i na okrągło się czegoś boimy. Chcemy niby bezwarunkowej miłości i zaufania ,ale niestety sami nie umiemy tego dać,sami nie potrafimy ufać i kochać bezwarunkowo.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~alutka ~alutka
    ~alutka
    Napisane 16 listopada 2013 - 11:35
    Dlaczego nie umiemy żyć w parze z drugą osobą???
    A dlaczego mielibyśmy umieć? i po co? czasami dwie osoby, to już o jedną za dużo...
    Ktoś, kto ma potrzebę się gromadzić (czyli coś chce) musi zawsze coś poświęcić (czyli coś dać)...Bycie z drugim człowiekiem zawsze kosztuje...jednych na to stać, innych nie...

    Każdy związek to ograniczenia...gdy są dzieci, warto dla nich przez moment zgodzić się na nie...gdy podkarmimy i wypuścimy w świat...ja, nie widzę sensu konieczności trwania w czymś, co nam doskwiera..jak np za ciasne buty...
    A z tymi życiowymi wyborami partnerów, to jest tak jak z kupnem butów właśnie.. nigdy nie wiesz, póki nie przejdziesz sporo km, czy są wygodne...i czy da się w nich w ogóle jeszcze iść...a stare buty zawsze ciężko wyrzucić.. przyzwyczajenie i sentyment pozostaje zawsze....ale nie może on być decydujący, gdy chce się iść już dalej boso...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Miłość /Kaczka... ~Miłość /Kaczka...
    ~Miłość /Kaczka...
    Napisane 16 listopada 2013 - 12:01
    ~alutka napisał:
    Dlaczego nie umiemy żyć w parze z drugą osobą???
    A dlaczego mielibyśmy umieć? i po co? czasami dwie osoby, to już o jedną za dużo...
    Ktoś, kto ma potrzebę się gromadzić (czyli coś chce) musi zawsze coś poświęcić (czyli coś dać)...Bycie z drugim człowiekiem zawsze kosztuje...jednych na to stać, innych nie...

    Każdy związek to ograniczenia...gdy są dzieci, warto dla nich przez moment zgodzić się na nie...gdy podkarmimy i wypuścimy w świat...ja, nie widzę sensu konieczności trwania w czymś, co nam doskwiera..jak np za ciasne buty...
    A z tymi życiowymi wyborami partnerów, to jest tak jak z kupnem butów właśnie.. nigdy nie wiesz, póki nie przejdziesz sporo km, czy są wygodne...i czy da się w nich w ogóle jeszcze iść...a stare buty zawsze ciężko wyrzucić.. przyzwyczajenie i sentyment pozostaje zawsze....ale nie może on być decydujący, gdy chce się iść już dalej boso...


    '']Dlaczego nie umiemy żyć w parze z drugą osobą???
    A dlaczego mielibyśmy umieć? i po co? czasami dwie osoby, to już o jedną za dużo...''

    To dlaczego ludzie ze sobą w ogóle dyskutują na te tematy ,na tematy zdrad,rozwodów, na tematy swoich związków i problemów z tego wynikających i itp...? Po co to robią? Mają chyba jakieś problemy ,jeżeli o tym chcą tu dyskutować. Jak je rozwiązać? To w końcu o co w tym wszystkim chodzi ? O zwykłe biadolenie i wyrzucenie z siebie swoich żali i pretensji i obwinienie partnerów za swoje nieudane życie? Czy jak?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Miłość /Kaczka... ~Miłość /Kaczka...
    ~Miłość /Kaczka...
    Napisane 16 listopada 2013 - 12:24
    @alutka gratuluję przedmiotowego podejścia do partnera .Właśnie porównałaś człowieka z butami . A jeżeli wszyscy takie przedmiotowe mają podejście do swoich ..????

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Miłość /Kaczka... ~Miłość /Kaczka...
    ~Miłość /Kaczka...
    Napisane 16 listopada 2013 - 15:14
    @alutka ,no to porównanie nie było zbyt fartowne :-) A jeżeli my wszyscy sami nawet siebie traktujemy ,jak przedmioty,bo dlaczego niby miałby nimi być tylko partner ? Jesteśmy w takim układzie pralkami ,kuchenkami odkurzaczami ,panowie fabryką pieniędzy,kwiaciarnią ,SPA,sklepem jubilerskim,kobiety czasami zamieniają się w samochody raz lepsze ,a raz gorsze.....to kim jesteśmy? :-(

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Roma ~Roma
    ~Roma
    Napisane 16 listopada 2013 - 16:39

    @Yrkoon
    Ktoś zdradza bo...tak ….ma , ja takich skrajności nie biorę pod uwagę .
    Co do dawania sobie szansy , to napisałeś to samo co ja napisałam wcześniej , tylko , że ja napisałam to delikatnie a Ty użyłeś zbyt mocnych słów …..

    piszesz:
    „Moja małżonka wciąż mnie krytykowała, że za mało zarabiam. Zakładam tedy, że moją winą w rozkładzie pożycia, było pochodzenie z niskiej warstwy społecznej i zbyt długa droga do przebycia do godziwych zarobków?
    Ale, fakt. Sam siebie obarczyłem sporą, jeśli nie całkowitą odpowiedzialnością za zmarnowane lata życia. Gdybym się nie był ożenił, kopnął bym ją w dupę przy pierwszych wątpliwościach i byłby święty spokój.
    Tak więc ponownie powiem: winienem był głupoty.''

    Naprawdę uważasz ,że zmarnowałeś te lata życia ?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Roma ~Roma
    ~Roma
    Napisane 16 listopada 2013 - 16:42
    ~aga40 napisał:
    ~Miłość napisał:
    @Aga 40 - współodpowiedzialni za to co razem tworzymy,za to ,żebyśmy oboje czuli się szczęśliwi i zadowoleni.Ale żeby cały związek był udany i szczęśliwy ,to każdy z partnerów powinien być odpowiedzialny w pierwszej kolejności za swoje własne szczęście i zadowolenie. Piszesz ,że chciałabyś poczuć się bezpiecznie. Czy to znaczy ,że jesteś niepewna ? Niepewna uczuć partnera,że piszesz ,że chciałabyś poczuć się bezpiecznie. No bo jak inaczej mam to zrozumieć ,brak poczucia bezpieczeństwa dla mnie równa się z brakiem pewności

    Nie z braku poczucia własnej wartości ale właśnie niepewności z jakiego powodu został w domu, Mnie nie wystarczy opowiesc że to nie było nic ważnego, ja myślę że się po prostu wystraszyl konsekwencji bycia oficjalnie z tamta kobieta.


    Aga wiesz ,że nie powinnaś zadręczać się takimi myślami ?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry

Gorące tematy