Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

Chciałbym odejść od żony, ale ona się tak stara

Rozpoczęte przez ~Facet, 18 lut 2019
  • avatar ~Aniołek ~Aniołek
    ~Aniołek
    Napisane 19 lutego 2019 - 11:04
    ~Rafał35 napisał:

    Mój wujek tkwił nieszczęśliwy przy wyjątkowo okropnej cioci do momentu aż dzieci osiągnęły pełnoletność, a potem w trybie natychmiastowym się zawinął, miał trochę ponad 50 lat. Teraz to zupełnie inny człowiek - swobodny, wyluzowany.

    Osobiście wolałbym obojętność niż litość/poczucie obowiązku. Litość to nie to samo co współczucie, jest w tym uczuciu odcień niechęci, wręcz pogardy - to pomniejszanie drugiego człowieka, myślenie w stylu "ona sobie sama nie poradzi, szkoda mi jej". Jestem przekonany, że Facet miewa dni, że jest wręcz wściekły na żonę (też tak mam). Jego żona przynajmniej z problemem potrafi się zmierzyć, bo COŚ robi (chociaż o dobrych parę lat za późno) - moja się wyłącznie nad sobą użala.

    Rafale a może powinieneś zadać pytanie wujkowi czy nie żałuje, że czekał z odejściem tak długo aż dzieci osiągną pełnoletność i warto byłoby także poznać opinie wujkowych dzieci.

    To co się nam wydaje ma się często nijak do tego co faktyczbie sądzą nasze dzieci.

    Gdy jesteś z kimś z poczucia obowiązku to niekoniecznie iznacza to że z litości. Myślę, że każdy człowiek inaczej ją zdefiniuje. Dla mnie litość i współczucie to rodzaje uczuć, które człowiekiem czasami targają. Gdy się nad kimś lituję to nie dlatego, że się wywyższam a współodczuwam.

    Obojętność Rafale ociera się o ignorancję, o postawę " nie, mnie to nie obchodzi". I taka postawa wobec drugiej osoby jest lepsza? Dlaczego?

    Skoro jest lepsza, to wyprowadź się z domu i nie zastanawiaj się nad reakcjami Twoich Bliskich, po co?

    Widzisz uważam, że umiejętność współodczuwania może być zawarta w litości. Litujemy się nad kimś bo uświadamiamy sobie że na miejscu tej osoby chcielibyśmy by ktoś taki jak my nam pomógł.
    Dlaczego Twój wujek tak długo trwał dzielnie u boku wrednej żony? Może dlatego, że chciał jej pomóc wychować te dzieci RAZEM?
    Może trudno jest czasem wyznaczyć granicę, ale wystarczy przecież odrobina serdeczności i wtedy nie ma mowy by druga strona odebrała te nasze działania w sposób negatywny.
    Gdy jesteśmy obojętni to tak naprawdę jesteśmy nieobecni również w życiu naszych dzieci.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Rafał35 ~Rafał35
    ~Rafał35
    Napisane 19 lutego 2019 - 12:01
    Aniołku, oczywiście rozmawiałem z wujkiem - zrobił to, co jego zdaniem należało zrobić - uważał, że powinien być w pełni dyspozycyjny dla dzieci dopóki nie osiągną pełnoletności (ciotki nienawidził przez większość małżeństwa, miał gdzieś jej potrzeby). Osobiście uważam, że taką decyzję podjął dla siebie, dla mniejszych wyrzutów sumienia. Po prostu nieco mniej odważną, bo postawienie na siebie wymaga dużej odwagi - mi również jej brakuje.
    Dzieci - już dorosłe - nie ułożyły sobie póki co życia. Mając w domu taki przykład związku pewnie wolą być same.
    Litość to według mnie uczucie zdecydowanie gorsze od obojętności, bo ta druga postawa nie umniejsza drugiego człowieka. Obojętność - wbrew stereotypom - jest zdrowa (nie chodzi o obojętność w związku, bo ona wyklucza związek). Obojętność zakłada, że każdy jest kowalem własnego losu i powinien sobie radzić sam z własnymi problemami. Zdecydowana większość ludzi jest nam obojętna i nie widzę w tym nic złego - nie napiszesz przecież, że martwi Cię każda negatywna emocja każdego człowieka mijanego na ulicy.
    Trybu "obojętności" nie da się włączyć ot tak - ani żona ani tym bardziej dziecko nie jest mi obojętne, podobnie jak Facetowi. Czy Facet pisząc, że martwi się jak jego żona poradzi sobie bez pracy (litość w najczystszej postaci) nie dokonuje jej umniejszenia? Przecież za takim myśleniem kryje się założenie (nieprawdziwe), że jego żona nie jest w stanie znaleźć sobie pracy.
    Litość sprowadza się do tego, że o osobie dorosłej, samodzielnej (immanentna cecha dorosłości), posiadającej ręce i nogi, myślimy jako o kimś, kto bez nas sobie nie poradzi (zapominamy przy tym, że zanim ten ktoś nas poznał jakoś sobie radził) albo, że będzie ciągle płakał i dostanie depresji jak odejdziemy.
    Jeśli ktoś staje Ci się obojętny to łatwiej od niego odejść.
    Nie zgodzę się z tym, że obojętność wobec partnera = obojętność wobec dziecka. Rodzice mojej byłej dziewczyny byli wobec siebie obojętni (mijali się w mieszkaniu bez słowa), a jej okazywali dużo zainteresowania i uczuć.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Facet ~Facet
    ~Facet
    Napisane 19 lutego 2019 - 12:08
    Jacek, czyli wiekowo dzieci podobnie jak u mnie. Ktoś kto patrzy z boku na moje życie, postrzega je jako fantastyczne, nawet koledzy tak mówią: masz wszystko, żona zawsze zadbana (korzysta z medycyny estetycznej - ale o tym koledzy nie wiedzą), obiad na stole, ugości kolegów, poda piwko przy meczu, wakacje za granicą w każdy możliwy czas wolny od szkoły...Dzieci uśmiechnięte, szczęśliwe... Jasne, chcę od życia czegoś więcej, tylko że im (dzieciom, żonie) wiele zabiorę, bo umówmy się, mogę im sponsorować wyjazdy zagraniczne, ale beze mnie...Ciężko mi to sobie wyobrazić...Te wieczory bez dzieci, ich szczebiotu i przytulasków przed snem. Dopiero jak pójdą spać i kładę się koło żony, czuję że właśnie w tym momencie powinienem wyjść, rano budząc się koło niej czuję to samo... Właściwie cały dzień mija fantastycznie, jedynie zasypianie obok niej i budzenie się rano uświadamiają mi brak miłości do niej, wręcz niechęć... Sory za te opisy, nie mam się komu wygadać

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kaśka ~Kaśka
    ~Kaśka
    Napisane 19 lutego 2019 - 12:37
    Weź pod uwagę jeszcze jedną sprawę; z tego co piszesz jesteś hmmm bogaty. Czy żona kocha bardziej Ciebie czy Twoje pieniądze? Osobiście jako kobieta, gdybym czuła, że mężczyzna nie jest ze mną szczęśliwy, a ona zdaje się o tym wie, bo mówiłeś jej o rozstaniu, nie potrafiłabym nalegać na związek. Jeśli ktoś się przy mnie męczy, to pozwalam mu odejść, mam swój honor. Czy ona nie wolałaby być z kimś, kto jest z nią szczęśliwy? Czy to raczej strach przed koniecznością usamodzielnienia się każe jej walczyć o Ciebie?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 19 lutego 2019 - 12:37
    ~Facet napisał:

    (...)


    Hmmm.
    Tak sobie to czytam i dręczy mnie jedno pytanie:
    Czego tak naprawdę potrzebujesz, czego nie daje Ci Twoja żona?

    W końcu skoro się pobraliście coś Cię z nią chyba łączyło?
    Chyba ją kiedyś kochałeś...?
    Dlaczego ten ogień wygasł?
    Nie uwierzę, że było to całkowicie bez przyczyny - coś musiało zajść, albo zachodzić przez dłuższy czas i wygasł ów ogień.

    Przemyślałbym to sto razy.
    Rozwalić wszystko z powodu 'ja jej już nie kocham' jest dużo łatwiej, niż naprawić obecny stan rzeczy.
    Gdyby się udało wzbudzić z powrotem namiętność, to satysfakcja podwójna.

    Czy intelektualnie ona Tobie nie odpowiada?
    Czy może jej uroda Cię przestała kręcić?
    A może masz jakieś zadawnione urazy do niej... i to nie pozwala Tobie się na nią na nowo otworzyć?

    Jeżeli jest faktycznie jak piszesz i nie jest to jakaś podpucha, to sytuacja wydaje mi się co najmniej dziwna ;-)...

    Przeciętny facet nie stawia tak sprawy jak robisz to Ty...
    No..., ale może jesteś nietypowy ;-),
    Ja też jestem nietypowy i mógłbym coś tam zrozumieć.

    Albo jesteś gejem i nie do końca sobie to uświadamiasz.
    Nie kręcą Cię kobiety, a faceci gdzieś tam głęboko siedzą w środku Twoich marzeń...?
    To byłoby najbardziej logiczne wytłumaczenie ;-).

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kaśka ~Kaśka
    ~Kaśka
    Napisane 19 lutego 2019 - 13:11
    Jak wzbudzić namiętność tam gdzie dawno jej nie ma? Kolacyjki przy świecach nie pomagają. Gdy kogoś już nie pragniesz, nie ma na to sposobu.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Rafał35 ~Rafał35
    ~Rafał35
    Napisane 19 lutego 2019 - 15:29
    Facet - a możesz powiedzieć, że wcześniej kochałeś żonę?
    Jak wyglądał początek Waszego związku? Kiedy uświadomiłeś sobie, że coś się w Twoich uczuciach zmieniło?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Jacek ~Jacek
    ~Jacek
    Napisane 19 lutego 2019 - 17:38
    Piwka do meczu to mi ani ex ani obecna nie podała. Ufff całe szczęście.

    Jakoś za idealnie masz albo seks słaby.

    Ja Ci napiszę tak. Moja M tu i ówdzie ma za dużo ale żeby mi to przeszkadzało? Nie, bardziej jej. Ma rozstępy ale mi się pokazuje w blasku światła to dla mnie jest boginią. Dla przykładu z ex to głównie po ciemku/ kołderką. Choćby dla seksu bym się drugi raz rozwiódł.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Facet ~Facet
    ~Facet
    Napisane 19 lutego 2019 - 18:06
    Witam,
    gejem nie jestem :) po prostu wypaliło się uczucie.
    Początki - typowe - młodzi, ona atrakcyjna fizycznie, ale jak 20% kobiet które znałem, zwykłe chodzenie, w zasadzie bez większych planów, dziecko z przypadku, więc ślub. Namiętność była na pewno, czy taka prawdziwa miłość? - Nie wiem. Teraz mamy dostatnie życie i mogłaby być sielanka, ale dorabiając się nie było łatwo, dużo nie było mnie w domu, ona fochy, przy dzieciach w zasadzie sama. Dzieci jedno po drugim, ciąża, okres po - spadek jej libido, nie dbała o siebie, nie miała ochoty na sex. Ja harowałem, przychodząc do domu chciałem mieć święty spokój, a ona pretensje że wiecznie mnie nie ma, chciałem mieć obiad i sex, obiad odbębniła, ale sex raz na jakiś czas. Później jej zazdrość permanentna o jakieś moje młode pracownice , z którymi zaznaczę nic mnie nie łączyło. Teraz nie pracuję tyle, inni pracują na mnie, mam dużo czasu dla rodziny, ale nie da się odbudować tego co zostało zniszczone przez te lata gdy było gorzej...straciłem do niej serce, nie pociąga mnie, mimo że teraz już o siebie dba...mimo że jest inna - postrzegam ją już tylko przez pryzmat tej roszczeniowej, marudzącej baby sprzed kilku tal, gdy tyrałem jak wół, żebyśmy coś mieli.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Facet ~Facet
    ~Facet
    Napisane 19 lutego 2019 - 18:08
    sprzed kilku lat

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Facet ~Facet
    ~Facet
    Napisane 19 lutego 2019 - 18:10
    ~Jacek napisał:
    Piwka do meczu to mi ani ex ani obecna nie podała. Ufff całe szczęście.

    Jakoś za idealnie masz albo seks słaby.

    Ja Ci napiszę tak. Moja M tu i ówdzie ma za dużo ale żeby mi to przeszkadzało? Nie, bardziej jej. Ma rozstępy ale mi się pokazuje w blasku światła to dla mnie jest boginią. Dla przykładu z ex to głównie po ciemku/ kołderką. Choćby dla seksu bym się drugi raz rozwiódł.


    W łóżku stara się, kombinuje różne tam zabawy, których kiedyś nie chciała. Niby jest ok, ale nie ma tego czegoś, nie czekam na wieczór z niecierpliwością, mimo iż wiem że się postara, to dla mnie to takie jakby nieistotne

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Erax Rooke ~Erax Rooke
    ~Erax Rooke
    Napisane 19 lutego 2019 - 20:23
    Trza być szweine by zostawić żonę.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Facet ~Facet
    ~Facet
    Napisane 19 lutego 2019 - 20:28
    ~Erax napisał:
    Trza być szweine by zostawić żonę.

    Pożyjemy zobaczymy, ludzie zmieniają się, uczucia gasną...Oby Twoja żona pozostała tą słodką dziewczyną, którą poznałeś za młodu, tego Ci życzę. W mojej niestety nie zostało już nic z tej słodyczy i niewinności

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Aniołek ~Aniołek
    ~Aniołek
    Napisane 19 lutego 2019 - 20:29
    ~Rafał35 napisał:

    (...)Obojętność - wbrew stereotypom - jest zdrowa(...)
    Zdecydowana większość ludzi jest nam obojętna i nie widzę w tym nic złego - nie napiszesz przecież, że martwi Cię każda negatywna emocja każdego człowieka mijanego na ulicy.

    Trybu "obojętności" nie da się włączyć ot tak - ani żona ani tym bardziej dziecko nie jest mi obojętne, podobnie jak Facetowi.

    Czy Facet pisząc, że martwi się jak jego żona poradzi sobie bez pracy (litość w najczystszej postaci) nie dokonuje jej umniejszenia? Przecież za takim myśleniem kryje się założenie (nieprawdziwe), że jego żona nie jest w stanie znaleźć sobie pracy.
    (...)
    Jeśli ktoś staje Ci się obojętny to łatwiej od niego odejść.
    Nie zgodzę się z tym, że obojętność wobec partnera = obojętność wobec dziecka.

    Rafale,
    Bardzo ciekawie piszesz o litości i obojętności. Zaskoczył mnie wniosek jaki wysnułeś z mojej wypowiedzi, gdyż nigdzie nie twierdziłam, że obojętność wobec partnera = obojętność wobec dziecka.

    Moje równanie to raczej OBOJĘTNOŚĆ=NIEOBECNOŚĆ i to równanie sam potwierdzasz zdaniem cyt. "Jeśli ktoś staje Ci się obojętny to łatwiej od niego odejść"

    Gdy w związku pojawia się obojętność to mamy KONIEC ZWIĄZKU. Odchodzimy więc i po czasie obojętniejemy. A będąc jeszcze w związku kiedy możemy stwierdzić, że ktoś jest nam już obojętny? Wtedy kiedy go nie pożądamy? Nie kochamy? Nie lubimy? Kiedy nas drażni? Kiedy nie interesują nas jego sprawy? Czy wtedy, gdy obojętne nam jest z kim śpi nasz partner czy partnerka? Kiedy?

    Czy ze strony Faceta zainteresowanie jak żona poradzi sobie bez pracy jest litością? Moim zdaniem to nie jest litość. Martwiąc się Facet wykazuje troskę i potwierdza, że nie jest obojętny na to jak poradzi sobie jego żona :)

    Obojętność wobec obcych osób owszem jest neutralna, naturalna i zdrowa, ale i tak są przecież sytuacje, w których obcy człowiek nie będzie drugiemu obojętny.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kaśka ~Kaśka
    ~Kaśka
    Napisane 19 lutego 2019 - 21:24
    ~Facet napisał:
    Właściwie cały dzień mija fantastycznie, jedynie zasypianie obok niej i budzenie się rano uświadamiają mi brak miłości do niej, wręcz niechęć...

    "Nocą wszystko przeżywa się inaczej, intensywniej. Tęsknota bardziej boli, a smutek nie pozwala zasnąć"

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Rafał35 ~Rafał35
    ~Rafał35
    Napisane 20 lutego 2019 - 09:16
    Facet - czyli typowy schemat wypalenia uczucia, które od samego początku było takie raczej na słowo honoru. Zabrakło tu solidnych fundamentów i budowla po jakimś czasie musiała zacząć się chwiać. U mnie jest to samo.
    Ciekawe swoją drogą czy obecne starania żony wynikają z tego, że zależy jej na Tobie czy raczej ze strachu przed tym, co ją czeka w świecie, w którym musiałaby zacząć pracować. Jeśli to drugie to w sumie szkoda jej, też jest nieszczęśliwa rezygnując z miłości dla wygodnego życia. Klasyczne pomieszanie priorytetów - według mnie można być bardzo szczęśliwym będąc obiektywnie biednym (ale zakochanym), a bardzo trudno jest cieszyć się bogactwem, gdy w sercu pustka.
    Miłość jest bodaj jedynym uczuciem, do którego nie da się zmusić, nic na to nie poradzisz.
    Pozostał Ci w zasadzie wybór pomiędzy "Twoje szczęście" a "pełna obecność w życiu dziecka będąc nieszczęśliwym". Nie ma tu innych dylematów, miłości nie wyczarujesz.
    Powiem Ci jedno - gdyby moje dziecko stało kiedyś przed takim wyborem bardzo chciałbym, żeby postawiło na siebie. Wydaje mi się obecnie, że lepszy szczęśliwy rodzic widziany nieco rzadziej niż wrak, z którym przebywa się codziennie.

    Aniołku - można być nieobecnym w życiu "partnera" będąc jednocześnie obecnym w życiu dziecka. Podałem nawet przykład.
    Odpowiadając na Twoje pytania odnośnie momentu pojawienia się obojętności - według mnie przychodzi to wtedy, gdy życie naszego "partnera" interesuje nas tak samo jak każdej innej osoby mijanej na ulicy - czyli wcale. A to się jednak rzadko zdarza, bo część byłego partnera już na zawsze zostaje w naszym sercu.
    Wiem, że to kwestia innego rozumienia pewnych pojęć, ale dla mnie litość to co innego niż troska.
    Troska o inną osobę dorosłą zakłada, że dalej widzimy w tej osobie osobę dorosłą. Litość wprost przeciwnie – przyjmujemy, że druga osoba jest nieporadna, niesamodzielna, zależna od nas jak małe dziecko.
    Przykład:
    „Nie odejdę od mojej żony, bo ona nie pracuje i bez mojego wsparcia sobie nie poradzi”. To jest litość.
    „Odejście od mojej niepracującej żony spowoduje, że zostanie bez środków do życia. Pomogę jej zatem znaleźć pracę”. To jest troska.
    Według mnie drugi, nieznany nam człowiek zawsze jest nam obojętny (nie licząc sytuacji, gdy nas czymś wkurzy, np. zajeżdżając nam drogę na skrzyżowaniu :) ). „Przejmując” się jego łzami, np. z powodu utraty przez niego kogoś bliskiego martwimy się tak naprawdę… o siebie, stawiając się w jego sytuacji.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 20 lutego 2019 - 09:54
    ~Facet napisał:
    Witam,
    gejem nie jestem :) (...) ona atrakcyjna fizycznie, ale jak 20% kobiet które znałem, (...) dziecko z przypadku, (...) mogłaby być sielanka, ale dorabiając się nie było łatwo, dużo nie było mnie w domu, ona fochy, (...) ale nie da się odbudować tego co zostało zniszczone przez te lata gdy było gorzej...straciłem do niej serce, nie pociąga mnie, mimo że teraz już o siebie dba...mimo że jest inna - postrzegam ją już tylko przez pryzmat tej roszczeniowej, marudzącej baby sprzed kilku tal, gdy tyrałem jak wół, żebyśmy coś mieli.


    No... ;-)
    Teraz lepiej hehe...
    Czyli masz konkret - ciąży Ci obraz 'roszczeniowej i marudnej baby'.
    Narosły żale, które jeżeli nie da się ich jakoś przepracować, to faktycznie mocno doskwierają.

    Teraz to rozumiem.

    Co do dzieci i wyjazdów...
    Przecież mógłbyś ich po prostu Ty sam zabierać na wycieczki?
    Przychodzić do nich, zabierać ich. To nie jest problem.

    Jak żal Ci Twojej żony, to nie musisz się z nią rozstawać w atmosferze wojny totalnej. To bardzo wyniszcza i rujnuje.
    Możesz jej powiedzieć wprost coś na zasadzie:

    Wiesz... żono, mam nieodparte odczucie, że nasz wspólny kawał życia się po prostu wyczerpał i muszę odejść.
    W układzie jaki jest, razem z zadawnionymi sprawami i całą gamą niuansów, nie czuję się dobrze, ani szczęśliwy.
    Nie chcę Cię krzywdzić, bo widzę że się starasz i nie zostawię Cię ot tak - na pastwę losu.
    Dziećmi się będę interesował i z nimi kontaktował tak często jak to tylko możliwe, ten nasz dorobek też sobie jakoś sprawiedliwie podzielimy i...
    Zamieszkamy osobno.
    Napewno zostaniesz dla mnie ważną osobą i nie pozwolę, by się Tobie stała krzywda.
    Zachowaj tylko spokój - proszę - i postaraj się do sprawy podejść na chłodno.

    Oczywiście, że bez prawnika się tu nie obejdzie, bo jest majątek i firma, a gdzie pieniądze do podziału, tam kłopoty :-).

    Myślę jednak, że dasz radę.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Facet ~Facet
    ~Facet
    Napisane 20 lutego 2019 - 12:03
    Dzięki Robert, niby to wszystko wiem...a trudno jest podjąć działania. Myślę, że moja żona tak naprawdę po prostu nie chce pracować, przywykła do takiego beztroskiego życia i nie chce nic zmieniać, nawet w imię dobrej pracy którą bym jej załatwił. Jej życie przez ostatnie lata to sielanka - jak na to teraz patrzę, zero problemów, wszystko ogarniam ja. Na niej ciąży tylko opieka nad dziećmi. Jak były małe to nawet miała pomoc domową, oprócz tego dwie babcie do pomocy. Teraz mimo że nie pracuje, a dzieci są w wieku szkolnym, nadal babcie służą pomocą i są na każde zawołanie. Z chwilą gdy zrozumiała, że mogę odejść, sama postanowiła zająć się sprzątaniem i ogrodem, żeby udowodnić swoją przydatność, ale parę lat temu mieliśmy od tego ludzi. Domyślam się, że trudniej jest jej zostawić to sielankowe życie niż mnie jako osobę. Dodam jeszcze coś w sprawie seksu, bo nie dookreśliłem tego; tak stara się, przebiera, wymyśla gierki, pozycje, gadżety... Ale nie ma w tym pasji, mam wrażenie że robi to pode mnie, żeby nie w głowie było mi szukać kochanki. Wiem że nie lubiła pewnych rzeczy, a teraz nagle lubi? - No wiadomo że nie... Nie ma oddania, zatracenia się w namiętności, wszystko jest mechaniczne, udawane jęki rozkoszy... To się czuje niestety

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert1971 ~Robert1971
    ~Robert1971
    Napisane 20 lutego 2019 - 12:28
    No dobra...
    Skoro piszesz, że jesteście raczej majętnymi ludźmi, to chyba i jakiś majątek jest i oszczędności... poza tym i na dzieci będziesz łożył.
    No nie wiem... może i na nią.

    A pójść do pracy to rzecz dobra, bo się w domu nie dziczeje.
    Same plusy.

    Jasne, że dla wygodnego życia to i fiku-miku z własnym mężem w łóżku można poodstawiać mimo, żę nie ma się na to specjalnej ochoty.
    Nasze 'nadworne' doradczynie z tutejszego forum nazywają to małżeńską prostytucją :-)...

    Wszystko da się zrobić, tylko... no właśnie :-)
    Trzeba stanąć na wysokości zadania jako FACET

    Odejście to bardzo trudna rzecz i dużo łatwiej jest jak kobita Ci robi w domu piekło, bo nie masz przynajmniej wyrzutów że ją krzywdzisz - krzywdzi się wtedy sama.
    Jak ona się stara, to faktycznie serce się kraje...

    A może jednak dałoby się na jakąś terapię małżeńską...?
    Oni tam czasem potrafią coś wskórać :-))).

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Facet ~Facet
    ~Facet
    Napisane 20 lutego 2019 - 12:39
    Nie mam przekonania do terapii, zresztą znam paru "terapeutów", mam koleżankę psychiatrę - szczerze mówiąc ma ona tak niepoukładane w głowie i w życiu, że zastanawiam się jak ona może leczyć ludzi :) Serio mam słabe zdanie o tych wszystkich terapeutach, bo znam osobiście takich ludzi. Może dałoby się parę rzeczy przepracować, ale miłości i pożądania nie da się wskrzesić. Czy komuś w ogóle się to udało? Znam pary, które nawet po rozstaniu próbowały do siebie wracać i było dobrze przez kilka miesięcy, góra rok, a później dochodzili do wniosku, że nie da się wskrzesić pewnych uczuć, że bycie ze sobą na siłę nic nie daje

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry

Gorące tematy