Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Ze słonikiem w składzie

Facet pomaga
|
11.03.2020

Jak pogodzić dziecięcą żałobę i osierocenie z wrzawą sportowych imprez? Co ma wspólnego satysfakcja z zespołowego wysiłku z pomaganiem dzieciom, które przeżywają śmierć bliskiej osoby. I co w tym wszystkim robi pomarańczowy słoń?

Tagi: fundacje charytatywne

Słonik TUMBO
TUMBOteam pomaga dzieciom osieroconym

Słoń do zadań specjalnych

Kiedy w 2006 roku przy Fundacji Hospicyjnej powstawał Fundusz Dzieci Osieroconych, jego symbolem-maskotką uczyniono słonika imieniem Tumbo. Był sam, ale trąbę miał podniesioną do góry na znak, że daje radę. My, dorośli, nie powinniśmy mieć jednak złudzeń – dzieci same poradzą sobie tylko w bajkach. Zwłaszcza te, którym umarł ktoś ważny i kochany. Bez naszej pomocy tego smutku nie udźwigną.

Od kilku lat przy Funduszu rozwija się ogólnopolski program wsparcia psychologicznego „Tumbo Pomaga”. Działa strona tumbopomaga.pl, będąca platformą wiedzy na temat żałoby dzieci i młodzieży, przeprowadzane są warsztaty dla pedagogów pokazujące, jak wspierać uczniów w żałobie, natomiast w szkołach i przedszkolach organizowany jest Dzień Tumbo, czyli dzień solidarności z osieroconymi dziećmi. Fundacja wydaje poradniki i opowiadania terapeutyczne z serii „Bajka Plasterek”, a cykl „Spotkanie z Bajką” uwrażliwia najmłodszych gdańszczan na potrzeby ich rówieśników przeżywających stratę.

Aktywni dla osieroconych

Od kilku lat działa także nieformalna grupa, zrzeszająca aktywne sportowo osoby z Trójmiasta, które mierzą się z kolejnymi sportowymi wyzwaniami, ubrane w pomarańczowe koszulki ze słonikiem. W geście przyjaźni i zrozumienia dla idei wsparcia osieroconych dzieci, bo tak podpowiada im serce, a czasami także doświadczenie.

Zaczęło się w Łodzi, gdzie w 2013 roku kilkoro fundacyjnych pracowników i wolontariuszy wzięło udział w biegu na 10 km w ramach Łódź Maraton Dbam o Zdrowie i organizowanej w jego ramach akcji charytatywnej „Biegam – Pomagam”. Pobiegli wtedy dla Amelki, małej podopiecznej Hospicjum Dutkiewicza. Justyna Ziętek, dzisiejsza koordynatorka sportowych przedsięwzięć w Fundacji i jej wiceprezes, wspomina, że z plakietką „Biegnę dla Amelki” na starcie pojawiło się około 80 osób. I chociaż nikt tak wtedy tej grupy nie nazywał, był to początek TUMBOteamu.

Wkrótce w Trójmieście zaczęły się mnożyć kolejne imprezy sportowe i Fundacja podjęła współpracę z Gdańskim i Gdyńskim Ośrodkami Sportu, dzięki którym zawodnicy w Tumbowych koszulkach otrzymują darmowe pakiety startowe, a do wszystkich dorzucane są ulotki Funduszu Dzieci Osieroconych.

TUMBOteamowicze biegają, chodzą z kijkami nordic walking, ale także jeżdżą na rowerze, na rolkach, pływają na smoczych łodziach i otwarci są na każdy następny rodzaj dyscypliny. Nieformalna grupa, licząca ponad 200 osób, łączy różne środowiska i przestrzenie (obecna jest w wielu miastach Polski, choć na razie jej największa reprezentacja mieszka nad Zatoką Gdańską). Rzeczywiście dla nich wszystkie dzieci są ich, zwłaszcza te osierocone.

TUMBOteam
Ekipa TUMBOteam stale się powiększa

TUMBOteam na starcie

Niedzielny, kwietniowy ranek, blisko rok temu. Zatłoczony tramwaj nr 10 na przystanku przy Amber Expo właściwie się wyludnił. Wysiedli głównie zawodnicy 5 Maraton Gdańsk, ich bliscy czekali na trasie. W pawilonie A spotkałam się z tymi, którzy tego dnia biegli w słonikowych barwach. Kilkoro z nich planowało królewski dystans, zdecydowana większość biegło jako uczestnicy jednej z pięciu sztafet.

Paweł zaczął biegać 2,5 roku temu i na koncie miał już dwa maratony oraz trzy biegi ultra. W szeregach TUMBOteamowiczów jest od roku – namówiła go Magda, sąsiadka, której 5 lat temu, pod opieką Pomorskiego Hospicjum dla Dzieci, umarła córeczka. Magda, mimo kłopotów z kolanami, zaczęła wtedy biegać i dała radę trzem maratonom. Tego dnia biegł w sztafecie na najdłuższym dystansie, prawie 16,5 km. Przed startem towarzyszyła jej córka Oliwia, a w tym samym czasie druga – Amelia – brała udział w Biegu Morsa w Turzu, aby wesprzeć inicjatywę Hospicjum Pomorze Dzieciom.

Krystian koszulkę TUMBOteamowicza zobaczył u kolegi i nagle zaskoczył, że to przecież jego historia. Dwa lata wcześniej umarła mu żona, ich synek miał wówczas 10 lat.

Ulana, mama podopiecznego Hospicjum Dutkiewicza dla Dzieci, biegająca ze słonikiem od 4-5 lat, która po zawodach napisała mi SMS, że robi to dla swojego Pawełka i innych chorych maluchów, bo „jej wysiłek jest niczym przy ich codziennym trudzie życia”. I mama innego chorego Pawła, Ania, która po zawodach napisała mi mail, że zaproszenie do udziału w Tumbowej sztafecie przyjęła z radością. Hospicjum i jego misja to dla niej sprawa wagi „życiowej”, więc czuje się szczęśliwa, mogąc choć w taki sposób się odwdzięczyć i pomagać w propagowaniu hospicyjnych idei. I Agnieszka, mama byłego podopiecznego hospicjum, która następnego dnia po zawodach opowiedziała mi w Fundacji, że mimo operacji kręgosłupa rok temu włożyła Tumbową koszulkę i pobiegła w dystansie na 10 km. A teraz w biegi wciągnęła męża. I Kasia, doktor Kasia, która szykując się do startu powiedziała mi, że jeżeli biegają mamy hospicyjnych dzieci, mające tyle na głowie i taki stres, to ona nie ma dać rady?

Jacek, do niedawna hospicyjny doktor, startując, chciał wesprzeć zespół, z którym pracował. Jemu nie trzeba było tłumaczyć, dlaczego. Zamierzał przebiec cały dystans. Tak jak Staszek, słonikową koszulkę zakładający wówczas już od 3 lat, który do maratonu stanął drugi raz. Tak jak Marek, w maratonie po raz szósty, ale w koszulce ze słonikiem od roku. Niedawno w hospicjum zmarł mu tata. I tak jak Przemek, który biega chyba całe życie. To był jego 634 maraton*. Żona Przemka, Małgosia, przez wiele lat chora na raka, ciocia osieroconego dziecka, podkreśla, że taki los mogła zgotować też swoim dzieciom. Dziś w koszulce biega od 2 lat.

Patrycja, zdobywczyni korony półmaratonów, ciocia małego Kondzia z Hospicjum Domowego i Asia, która poprzedniego dnia zakończyła 50-kilometrowy bieg po lesie, w koszulce ze słonikiem biegły po raz pierwszy. Mateusz już po raz kilkunasty, dokładnie który nie pamiętał. Miał za sobą 21 maratonów, w tym jeden dla nas. Wolontariuszka akcyjna Grażyna, Dorota, której o Tumbo opowiedział kolega, Łukasz, Adam… Nie rozmawiałam ze wszystkimi. Tego dnia dla dzieci osieroconych pobiegło prawie 30 osób. Także Justyna i Ola, pracowniczki Fundacji, zapalone propagatorki ruchu na świeżym powietrzu, zwłaszcza takiego z przyśpieszeniem.

To ma sens

Marek: – Dzisiejsze imprezy są masowe i pokazanie się w koszulce daje szansę dotarcia do wielu. Tylko z powodu idei Tumbo udostępniłem wiadomość o maratonie na swoim prywatnym profilu.

Adam: – Chciałem zostać wolontariuszem akcyjnym, ale urodziło mi się dziecko i na razie pomagam w ten sposób.

Łukasz: – Dzięki bieganiu schudłem 30 kg, więc już sobie pomogłem, teraz chcę pomóc innym.

Małgosia: – Ja mam dla kogo żyć, ale swoim kilometrem chciałabym też pomóc innym, którzy muszą żyć z brakiem.

Magda Małkowska

 

*Tego dnia Jacek, Staszek, Marek, Przemek przebiegli dystans maratonu. Brawo!

TUMBOteam

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie