Czy nasze pokolenie zostało źle wychowane?
Od dawna zastanawiam się, czy my jako dzieci z pokolenia lat 60. i 70. zostaliśmy wychowani na ludzi, którzy potrafią sobie radzić z wyzwaniami współczesnego, szybko zmieniającego się świata. Czy przypadkiem na skutek bardzo twardego (w porównaniu z dzisiejszym) obowiązującego niegdyś modelu relacji rodzinnych, nasza psychika została tak ukształtowana, że nie potrafimy być dostatecznie elastyczni i przystosować się do zmian, a w konsekwencji popadamy we frustrację, depresję i zgubne nałogi? Czy to, że dzisiejszy świat ma tyle problemów oznacza, iż wyzwania wychowawcze, przed którymi kiedyś stanęli nasi rodzice, okazały się dla nich zbyt trudne? Czytam rozmaite fora internetowe, rozmawiam ze znajomymi i często w dyskusjach pada teza, iż jesteśmy pokoleniem dysfunkcyjnym. Postanowiłem sprawdzić, czy ma to potwierdzenie w faktach.
Dodawanie komentarza
Moderatorzy nie usuwają komentarzy na prośbę użytkowników. Jeśli podajesz jakiekolwiek dane, telefony czy adresy, robisz to na własną odpowiedzialność.
Komentarze
Bardzo mądra odpowiedz????????????
26.10.2019 12:47
Tekst fajny i przemyślany, jedyne co nieco burzy logikę to to, że Panie Tomaszu, skupił się Pan bardziej na kwestii "winy rodziców", a jednak mniej na skutkach modelu wychowania.
Oczywiście: nie można zarzucać rodzicom winy nieprzewidzenie kierunku przemian kulturowych. Podobnie, jak nie można i zarzucać winy przyjęcia, czy też kontynuacji, tradycyjnego modelu wychowania. Przy czym, i nasi rodzice opowiadali nam, jak ciężkie było ich dzieciństwo w porównaniu z naszym. A więc i oni - nieco od owej tradycji, znanej im z ich dzieciństwa, odeszli. Jednak to nie o winę chodzi. Chodzi o skutek.
A skutkiem takiego a nie innego wychowania może być rzeczywiście opisana mała świadomość siebie i własnych potrzeb. Mała w porównaniu z kulturami tzw. Zachodu. Ten brak uczynił nas mniej odpornymi na zmiany kulturowe, które do nas stamtąd właśnie nadciągnęły i nadciągają. Częścią tych zmian jest własnie i niższa religijność, i szybszy tryb życia, i wyższe oczekiwania kobiet, itd..
"Świat się zmienił" oznacza bowiem tyle, że zderzamy się z innym modelem człowieczeństwa na obcych nam drogach i na skrzyżowaniach o obcych nam kodeksach drogowych. "Świat się zmienił" to nic innego, jak "człowiek się zmienił". Doświadczenie własnego wychowania ma tu znaczenie mimo, iż nie jest niczyją winą.
Wyrośliśmy w jednym modelu, i w naszej młodości nastał model drugi. Inny, atrakcyjniejszy, nawet politycznie pożądany, promowany jako światowy, humanistyczny, wolny od wielu ograniczeń. Jednak nieświadomi siebie i własnych potrzeb nie byliśmy dość odporni, by umieć rozróżnić. Dobro i zło uległo przewartościowaniom, a my to, co nowe, z automatu przyjęliśmy za dobre, jako że to, co minęło, obarczone zostało przez polityków, historyków, samo społeczeństwo, a nawet, w chwili przemian i przez Kościół piętnem zła.
Moim zdaniem to dlatego do dziś stoimy w szpagacie: jedną nogą w "świecie nowym", drugą - w wartościach, które przemijają. I z przerażeniem dziwimy się narosłej przepaści.
Dla dzisiejszych mężczyzn po czterdziestce i po piędziesiątce świat stał się trudniejszy. Model odpowiedzialnego za rodzinę i los faceta ciąży i pozostawia bezradnym wobec nastałego modelu człowieka skupionego na sobie i swych potrzebach. Model rodziny - owszem, zbudowany przez minione pokolenia na męskiej roli decydującej - rozpada się wobec modelu wolnych jednostek, często na skutek nieprzygotowania do rozumienia owej wolności tak przez mężczyzn, jak i przez kobiety. Problem z wychowaniem dzieci, to problem również macanej po omacku istoty wolności.
Fak jest taki, że weszliśmy w dorosłość w momencie zderzenia się dwóch światów. Niczym spotkanie homo sapiens z neandertalczykiem, czy Inków z konkwistadorami. Z obserwacji przemian wynika, że jestesmy na pozycji neandertalczyka w tym zderzeniu. Płacimy ciężką cenę. I stajemy przed wyborem, który dla wielu sprowadza się do: pozostać neandertalczykiem czy dać się ogolić, by wyjść na homo-sapiens-podobnego. Być może problemem jest to, że z założenia przyjęliśmy, że nasz świat jest na wyginięciu. Mimo że nie jest, przynajmniej tak długo, jak długo my nie wymarliśmy.
04.08.2019 16:02