Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Miłość: masz, co wybierasz

Związek
|
11.07.2014

W najnowszej uwspółcześnionej ekranizacji Sherlocka Holmesa, tej z Benedictem Cumberbathem, prostoduszny i nieco naiwny dr. Watson znajduje wreszcie towarzyszkę życia. Jakież jest jego zdumienie, gdy wychodzi na jaw, że pogodna, czuła domatorka to w istocie płatna zabójczyni!

Tagi: kryzys w związku

pożądane cechy partnera
Możemy podświadomie poszukiwać niektórych cech u partnerów. Fot. depositphotos.com

Kiedy zdruzgotany Watson zadaje sobie pytanie: Jak to możliwe? Dlaczego ożeniłem się z morderczynią? – z pomocą przychodzi mu przenikliwa inteligencja Sherlocka Holmesa:

– Dlatego, że sobie ją wybrałeś, drogi Watsonie. Gdybyś nie był zafascynowany zbrodnią i ciemną stroną życia, nie rozwiązywałbyś ze mną zagadek kryminalnych. Nie nadajesz się do spokojnego, nudnego życia. Wybrałeś ją właśnie dlatego!

Otóż to. Czy uważacie, że związki powstają "przypadkiem" i że trudne relacje są rezultatem pomyłki, błędu, pecha? Otóż nie. Są one rezultatem wyboru, tyle że najczęściej nieuświadomionego.

Jak to się dzieje?

Oto historia mniej spektakularna, ale również wymowna. Kiedy przyszła do mnie Renata, 42-letnia artystka malarka, była całkowicie rozczarowana swoim związkiem. - Robert, mój mąż jest bardzo dobrym człowiekiem – powiedziała. - Jest uczciwy, lojalny, wierny, dba o dom. Co z tego, kiedy jest totalnym odludkiem, milczkiem, samotnikiem!

- Pracuję w domu - kontynuuje Renata. - Czasem wprawdzie wychodzę żeby porobić zdjęcia, spaceruję, żeby czymś się zainspirować, ale jestem sama przez cały dzień. Kiedy Robert wraca, mam potrzebę porozmawiania, pośmiania się, wyjścia gdzieś razem. A on znika jak duch, pogrąża się w swoich opracowaniach naukowych, przygotowuje się do konferencji albo pisze jakiś artykuł. Przeprasza mnie i obiecuje, że niedługo skończy. Zazwyczaj siedzi do późnej nocy. Co mam robić? Znowu zajmuję się swoją pracą. Stoję przy sztalugach, zabrałam się ostatnio za renowację mebli, trochę projektuję, czytam. W weekendy jest tak samo. Albo go nie ma, bo ma jakiś wykład, albo czyta. Ot, samotność we dwoje.

Renata postanowiła otwarcie porozmawiać z mężem, przyznać się do swojego rozczarowania związkiem i namówić go na wprowadzenie nowych zasad.

Rewolucja

Gdy po tygodniu pojawiła się znowu, wyglądała na mocno skonfundowaną. - Nie rozumiem! – wykrzyknęła – postawiłam mu ultimatum! Umówiliśmy się, że poświęcimy sobie całą sobotę, że zaczniemy spędzać więcej czasu razem.

Nadeszła sobota. Robert wstał wcześniej niż zwykle, bo zazwyczaj w weekend odsypiał zaległości z całego tygodnia. Właśnie piłam kawę, przeglądając zdjęcia, które zrobiłam w ostatnich dniach… Byłam skupiona, chciałam wybrać te najlepsze. Kiedy ekspres do kawy zaczął warczeć, poczułam, że obecność Roberta mi przeszkadza. W tym momencie uświadomiłam sobie, że potrzebuję tej samotności i ciszy, którą zawsze mam! O co tu chodzi?

Kiedy zaczęłyśmy rozmawiać, Renata zrozumiała, że wybór takiego "nieobecnego" partnera nie był przypadkiem. Dlaczego? Ponieważ to ona ma naturę samotnika. Odkryła, że gdyby chciała, mogłaby mieć znajomych, ale nigdy o to nie zabiegała. Zrozumiała, że absorbująca praca i tryb życia, jaki prowadzi, to jej osobisty wybór. 

Dlaczego? Renata sięgnęła pamięcią do swojego dzieciństwa. - Kiedy byłam mała nie chodziłam do przedszkola, opiekowała się mną babcia - wspomina. Mieszkaliśmy w willowej dzielnicy na przedmieściu i w sąsiedztwie akurat nie było dzieci w moim wieku. Dużo czasu byłam sama. Potem, w podstawówce, nie miałam łatwości w nawiązywaniu kontaktów a w dodatku szkoła była w innej części miasta. Popołudniami więc głównie malowałam, rysowałam, czytałam.

Potem wybrałam liceum jeszcze bardziej odległe od mojego domu, bo była to szkoła plastyczna, więc gdy już wróciłam po zajęciach i odrobiłam prace domowe, znowu byłam zdana na swoje towarzystwo. Dopiero na studiach trochę się rozkręciłam, ale kiedy teraz na to patrzę, to miałam niewielką garstkę przyjaciół.

Wziąć odpowiedzialność za swój wybór

Renata odkryła, że potrzeba bliskości to tęsknota, która domaga się zaspokojenia, jednak samotniczy styl życia wynika z jej głębokich przyzwyczajeń i doświadczeń. Związek, jaki stworzyła, odzwierciedla go. Dlatego - zamiast obwiniać partnera - powinna wziąć odpowiedzialność za swój wybór.

Czy to znaczy, że tak już musi pozostać? Niekoniecznie. Jednak nie jest dobrym sposobem wywoływanie rewolucji i całkowita zmiana zasad, czyli "weekend we dwoje od rana do wieczora".

Renata ustaliła z Robertem, że wystarczy, jeśli spędzą ze sobą na spacerze lub rozmowie pół godziny dziennie. W czasie weekendu będą planować jedno wspólne wyjście, jakąś rozrywkę, nie zaburzając całkowicie dotychczasowego rytmu. Co będzie dalej? Zobaczymy.

Krok po kroku

Czy dostrzegasz, że w twojej relacji czegoś brakuje, czegoś na czym bardzo ci zależy? Jeśli tak, najpierw skoncentruj się na sobie.

Postaw sobie pytanie: Co sprawiło, że wybrałem partnerkę, która na przykład jest zamknięta emocjonalnie, nie okazuje mi uczuć, ma dla mnie niewiele czasu, jest nerwowa albo nie zajmuje się domem.

Następnie poszukaj w swojej przeszłości sytuacji, w której otrzymywałeś to, czego ci brakuje teraz. Czy takie sytuacje się zdarzały? A może nie?

Ustal nowe zasady, stosując zasadę małych kroków, pamiętając o tym, że wymaganie od partnerki, aby się zmieniła, zazwyczaj zawodzi.

Zmień wasze relacje według następującej reguły:

  • jakie trzy drobne rzeczy możemy zacząć robić, aby mieć więcej, np. bliskości?
  • jakie trzy drobne rzeczy możemy przestać robić, aby mieć więcej, np. bliskości?
  • jakie trzy drobne rzeczy możemy zacząć robić inaczej, aby mieć więcej, np. bliskości?

 

Życzę wam konstruktywnych zmian!
Joanna Godecka

Artykuł ukazał się w serwisie: Sympatia.pl

źródło

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie