Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Zdrada XXI wieku

Zdrada i romans
|
11.12.2011
Zdrada i romans Zdrada XXI wieku

Nie ma co kryć: zdrada jest tak stara, jak ludzkość. Ba! Jest praprzyczyną ludzkości.
Bo przecież, gdyby nie wiarołomstwo Ewy, praojciec Adam siedziałby spokojnie razem z nią w raju i nie wydarzyłoby się nic szczególnego. A tak - pojawili się najpierw Kain i Abel, a potem reszta kłopotów, z którymi borykamy się do dziś.

Zobacz raport z badań

Zdrada7

Tagi: zdrada

Zdrada i romans Zdrada XXI wieku

Nie ma co pastwić się nad rajską Ewą, czasu nie cofniemy. Jednak przebiegając przez historię, nawet drobnym truchtem, musimy zauważyć, że zdrada nie jest wynalazkiem współczesności, a jej konsekwencje bywały często wręcz dramatyczne.

Kamienie milowe

Jako przykład takich wydarzeń wymienić należy przypadek pewnej pięknej Heleny, której romans doprowadził do trwającej dziesięć lat wojny. Zgroza, ale wydaje się, że trojańskie doświadczenie niczego ludzi nie nauczyło. Cesarstwo rzymskie wręcz kwitło dzięki swobodzie erotycznej, a słowo wierność odnosiło się wyłącznie do relacji prosty żołnierz - dowódca legionu. Czas mijał, spłonęły Sodoma i Gomora i może to ostudziło nieco ludzkie chęci do figlowania i niechęć do monogamii. Ostudziło na dość długo, bo w długich czasach średniowiecznej ciemnoty, kiedy zasięg ludzkiej działalności ograniczał się do wioski lub osady, możliwości zdrady były bardzo skromne. Wszyscy wszystkich znali, wieści w małych społecznościach rozchodziły się niemal natychmiast, a kary za niewierność bywały bardzo przykre: od solidnego lania, przez solidne lanie i obcięcie nosa, do lania kończącego się zejściem. Do dziś są kraje, gdzie zdrada kończy się ukamienowaniem grzesznicy. Zgroza!

W miarę rozwoju cywilizacyjnego, możliwości migracji i wzrostu zaludnienia, zmieniała się obyczajowość i bezpieczeństwo kochanków. Inna sprawa, że bardzo często nawet odkryta zdrada pozostawała w tajemnicy, by nie nieść wstydu i sromoty publicznej zdradzonemu. I dlatego Giacomo Giovanni Casanowa mógł powiedzieć: "W naszych szczęśliwych czasach nie potrzeba wcale sprzedajnych dziewczyn, skoro spotyka się tyle uległości u przyzwoitych kobiet.". No, miał Giacomo rzeczywiście szczęście.

Przyszedł wreszcie czas, gdy zdrada stała się modna i wszyscy (i na salonach, i w chałupach) wiedzieli, kto z kim i kiedy. I choć co bardziej ortodoksyjni spluwali na "to" przez lewe ramię - świat szedł ostro do przodu.

Aż nadszedł okres swobody i rozpasania, czas dzieci kwiatów i wolnej miłości, a po nim ogólnej anonimowości i moteli z pokojami na godziny. I właściwie kwestie zdrady przestały wtedy być poruszane przez moralistów i filozofów, a zaczęły być źródłem dochodu prawników. Bo jak zauważył włoski pisarz Dino Serge, znany bardziej jako Pitigrilli: "Zdrada jest jedynie konsekwencją małżeństwa". No, coś w tym pitigryleniu jest…

On nie winien, ona winna

Prawda jest okrutna: od tysięcy lat kobiety miały przechlapane. Tak! Bo mężczyznom wolno było wszystko, a kobiety miały być posłuszne oraz uległe. No, to były, a raczej - bywały. Czasem nawet uległe wielu, ale lepiej, żeby się to nie wydało, bo… wiadomo. Wystarczy wspomnieć los Jagny, którą na gnoju chłopi (i chłopki też!) wywieźli ze wsi na wieczne pohańbienie. Cóż, przez znakomitą większość historii ludzkości niewiasty były w pełni od nas uzależnione. Same - praktycznie nie mogły istnieć, a zatem skoro ich los zawdzięczały swoim dobrodziejom, ich zdrada była czymś nie do pomyślenia. Ba! Zdrada niewiasty była czymś w rodzaju obyczajowego samobójstwa. Układ społeczny i religia potępiały w czambuł te "latawice, niecnoty, swawolnice" i praktycznie nie miały one szans na przeżycie (także ekonomiczne) w swoim środowisku. I wcale nie jestem pewien, czy wszędzie te czasy się skończyły.

W myśl zasady "on niewinny - ona winna, ona dawać nie powinna" - mężczyzna był rozgrzeszony, bo w końcu, jak powiedział Voltaire "Z takiej mąki są już zrobieni młodzieńcy na całym świecie, że choćby pokochali piękność pochodzącą prosto z nieba, w pewnych momentach będą ją zdradzać ze służącą karczmarza." No, skoro rozgrzesza nas sama matka-natura to wszystko jest w porządku. A raczej - było. Naturalny porządek świata został zachwiany, a nawet wywrócony do góry nogami (fajna pozycja…) przez nowy trend, który nazywa się równouprawnienie.

Wolna amerykanka i totalna inwigilacja

Panie wyszły z cienia, panie stały się niezależne i samorządne, panie zyskały wszelkie prawa i środki antykoncepcyjne i... robią, co chcą i z kim chcą. Trochę przy tym narzekają, ale robią. I możemy im nagwizdać. Dzisiejszy świat roi się od singli, nikogo nie dziwi samotna matka (i ojciec), częsta zmiana partnerów (nie tylko seksualnych) pozostaje bez krytycznych ocen, bo… wolno. Zmieniła się obyczajowość, warunki, możliwości. Swoboda i czerpanie wszelkich radości z życia jest ogólnie dostępne i można przypuszczać, że mężczyźni nie wiodą już prymu w tym względzie. "Gdyby wszystkie kobiety były wierne, z kim mężczyźni zdradzaliby swoje żony?" - zapytał retorycznie Roberto Rocca (znany włoski biznesmen) i trudno się z nim nie zgodzić.

Dziwne i trudne czasy nastały dla skoków w bok: jesteśmy bardziej anonimowi w pędzącym i zapatrzonym w siebie tłumie, ale dużo łatwiej nas namierzyć, znaleźć i rozpoznać. Kiedy pomyślę, że przeciętny londyńczyk jest w ciągu dnia rejestrowany przez kamery w sklepach, metrze, na ulicy, w restauracjach, a także w hotelach około 10.000 razy - skóra mi cierpnie. Mam świadomość, że moje maile, sms-y i rozmowy telefoniczne śledzi jakiś cholerny wielki lub choćby tylko średni brat i... przestaje mi się chcieć chcenia. No, bo wszystko może być użyte przeciw mnie! A na dodatek za pomocą specjalnych środków można mi zajrzeć w majtki, zbadać plamkę na koszuli, rozpoznać DNA włosa na płaszczu. Bo o tym, że śledzi mnie i filmuje za pomocą długopisu-kamery agent wyspecjalizowanego biura śledzenia niewiernych - wolę nawet nie myśleć. W takich warunkach nie jestem zdolny do najmniejszej zdrady, a nawet do przyzwoitego pożycia małżeńskiego.

Czym jest zdrada w XXI wieku? Czy ma takie samo znaczenie jak 100, 40 czy 20 lat temu? Czy częściej zdradzamy, czy tylko częściej otwarcie o tym mówimy? Co w świecie internetowych randek i cyberseksu już jest zdradą, a co tylko niewinną zabawą? Można przypuszczać, że ile osób tyle odpowiedzi. Odpowiedz i ty! Wypełnij naszą ankietę i weź udział w debacie o tym, czym jest zdrada we współczesnym świecie. Poznaj oblicza i tajemnice zdrady. Przekonaj się, czy twoje poglądy są tylko twoje.

Wojciech Walczuk

Okiem eksperta

Joanna Gajda, psycholog

W związkach o dłuższym stażu często zjawia się... nuda, a z nią lenistwo (podkreślają to wyniki ankiety przeprowadzonej przez serwis Facetpo40.pl). Małżonek widziany codziennie - powszednieje, więc przestajemy starać się być dla siebie nawzajem atrakcyjni. Przydeptane pantofle, rozciągnięty dres lub szlafrok – oto częsty widok "człowieka domowego". Na tle zadbanych kobiet (mężczyzn) widywanych w pracy, klubie, sklepie - nasz partner wypada niekorzystnie jak kopciuszek. A kto chce zadawać się z kocmołuchem, kiedy "może z gwiazdą"?

 
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (8) / skomentuj / zobacz wszystkie

Hiacynt
26 listopada 2014 o 15:29
Odpowiedz

"uzdrawiająca", jeśli Zdradzającej stronie da powód do refleksji i przewartościowania pewnych rzeczy i jeśli Zdradzana strona się nie dowie o zdradzie.

~Hiacynt

26.11.2014 15:29
MŻK
10 sierpnia 2014 o 21:27
Odpowiedz

Zdrada jest uzdrawiająca dla związku ?! - rozumiem, że zdradziła cię żona, opowiedziała ci wszystko ze szczegółami co dało ci powód do głębszej refleksji i to cię uzdrowiło. Od tej pory kochasz żonę jeszcze bardziej i po każdej następnej zdradzie jeszcze bardziej, ....................
Wpłynęło też higienicznie na wasz związek - udaliście się na badania pod kątem chorób wenerycznych.

~MŻK

10.08.2014 21:27
Hiacynt
02 czerwca 2013 o 23:24
Odpowiedz

Droga @malutka, niekiedy jednak zdrada jest uzdrawiająca dla związku. Wpływa nie niego higienicznie. Daje powody do refleksji, ustalenia priorytetów. Ale zgadzam się, że lepiej by nigdy nie ywszła na jaw....

~Hiacynt

02.06.2013 23:24
malutka
28 maja 2013 o 18:56
Odpowiedz

Nic dziwnego, że się nie przyznajemy...bo zdrada to nic dobrego. Groźna jest i dla nas i dla związku...
niestety często dowiadujemy się o tym dopiero, gdy seksualny wyskok zamienia się w więź emocjonalną....lub dopiero wtedy gdy spokojny do tej pory partner - zdradzi nas

wtedy dopiero boli......bo zdradzić i zostać zdradzonym, to WIELKA RÓŻNICA
mówię na własnym przykładzie - doświadczyłam i jednego i drugiego....

~malutka

28.05.2013 18:56
JaK
12 grudnia 2011 o 12:01
Odpowiedz

Żeby jeszcze takie przyznanie się cokolwiek załatwiało. To tak, jakby kleptoman powiedział "oj, jestem złodziejem " i wszystko będzie w porządku. A przecież nadal nie zaakceptujemy kradzież... (-:

~JaK

12.12.2011 12:01
gość
12 grudnia 2011 o 11:40
Odpowiedz

To jest dziwne - niby wszyscy zdradzają, a ciągle zdrada jest piętnowana. Może czas przyznać się przed sobą, że nie jesteśmy monogamistami i wreszcie skończyć z trwającą wieki obłudą?

~gość

12.12.2011 11:40
Klops
12 grudnia 2011 o 10:48
Odpowiedz

Tu się dzieje! :
http://facetpo40.pl/forum-watek/kobieta/26/1/zdradzilem-zone-czy-mam-sie-przyznac

~Klops

12.12.2011 10:48
Roman
12 grudnia 2011 o 10:21
Odpowiedz

Niby taka swoboda, niby inne obyczaje, a jednak ciągle temat jest wstydliwy i "zamiatany pod dywan". Nic się nie zmieniło - wszyscy zdradzają, ale nikt się nie przyznaje.

~Roman

12.12.2011 10:21
1