Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Czterdziestolatek na szosie. Kibicowanie dla początkujących

Rowery
|
21.04.2021

Dzisiaj trochę nietypowo, bo nie tyle o samej jeździe, ile o oglądaniu jak jeżdżą inni. Wszystko oczywiście dlatego, że wielkimi krokami nadchodzi lipiec, a wraz z nim impreza, która dla miłośników kolarstwa jest tym, czym mundial dla fanów piłki nożnej. Mowa oczywiście o największym kolarskim wyścigu na świecie: Tour de France. Jeśli więc planujesz na długie godziny zasiąść przed telewizorem i obawiasz się, że partnerka zacznie zadawać niewygodne pytania, poniżej podpowiadamy kilka podstawowych pojęć z kolarskiego żargonu, które pozwolą ci wywrzeć na niej wrażenie wyścigowego eksperta.

Tagi: sport dla faceta po 40. , velo 40+

poradnik dla kibiców kolarstwa
Poradnik kibica kolarskiego

Indywidualnie czy drużynowo?

Zacznijmy od tego, że kolarstwo jest pod tym względem sportem bardzo nietypowym, ponieważ nagrody w większości są indywidualne, ale cała praca – drużynowa. Czasami zdarza się od tej zasady wyjątek w postaci etapu drużynowej jazdy na czas, a klasyfikacja generalna przewiduje również nagrodę dla najlepszej drużyny, ale naczelna zasada jest taka, że cała drużyna pracuje na sukces jednego zawodnika.

Dlaczego? Z prostych powodów: gdyby od startu do mety każdy pracował tylko na siebie, to prawdopodobnie większość zawodników padłaby ze zmęczenia gdzieś w połowie etapu, a walka na mecie wszystkich pozostałych skończyła by się jednym wielkim karambolem. Dlatego każdy w 9-osobowej drużynie ma przydzielone odpowiednie zadanie, które powinien realizować. Najważniejszą postacią jest oczywiście lider drużyny – to jego celem jest zwycięstwo w całym wyścigu. Lidera na ogół najłatwiej poznać po tym, że jego numer kończy się cyfrą 1 (dla każdej drużyny jest osobna dziesiątka numerów, pierwsza zawsze należy do drużyny zwycięzcy poprzedniego Touru – ten jedzie z numerem 1). Pozostałych członków drużyny określa się jako pomocników, z których każdy ma inne zadania: od ochrony lidera przed wiatrem, po dostarczanie całej drużynie bidonów z napojami. Żeby zrealizować na przykład to zadanie, trzeba zaczekać, aż przejedzie cały peleton, poczekać na wóz techniczny swojej drużyny, naładować tyle bidonów, ile się tylko zmieści (najczęściej przewozi się je pod koszulką, choć niektóre drużyny stosują specjalne plecaki), po czym wrócić do peletonu, odnaleźć w nim swoich kolegów i rozdysponować przesyłki.

A’propos: bidon, czyli po prostu butelka z piciem, jest cennym trofeum kibiców, stojących wzdłuż trasy wyścigu. Każdy kolarz po wypiciu wody lub izotoniku swój bidon po prostu wyrzuca. Ale uwaga! Czasami, jeśli tempo wyścigu jest zbyt duże, żeby pozwolić sobie na zatrzymanie za potrzebą na poboczu, kolarze używają bidonów w roli toalety. Jeśli więc przy drodze znajdzie się bidon bez nakrętki – trzeba być ostrożnym ;)

Peleton – to prostu największa grupa kolarzy jadących razem. Większość trasy wyścigu przejeżdża się właśnie w peletonie, ponieważ to jest najbardziej ekonomiczne z punktu widzenia gospodarowania siłami. W środku peletonu powietrze nie stawia oporu, więc jedzie się zdecydowanie łatwiej, zachowując siły na decydujące fragmenty wyścigu. Czoło peletonu, czyli kolarze, którzy jadą na jego początku, dyktuje tempo jazdy całego wyścigu.

Obowiązującą zasadą jazdy na czele peletonu jest tzw. wychodzenie na zmiany, czyli prowadzenie przez jakiś czas całej stawki. Ponieważ pierwszy kolarz w peletonie natrafia na największy opór powietrza, którego pokonanie kosztuje go najwięcej sił, utrzymanie przez niego równego i szybkiego tempa może trwać w najlepszym wypadku kilka minut. Gdyby z powodu zmęczenia zwolnił – powpadaliby na niego pozostali zawodnicy i wyścig skończyłby się bolesnym rozplątywaniem węzła z ciał i rowerów. Żeby tego uniknąć, prowadzący zawodnik zjeżdża odrobinę w bok i dopiero wtedy zwalnia, a na jego miejsce wychodzi kolejny. Tym sposobem peleton jest w stanie przez długi czas utrzymywać wysoką prędkość, która na płaskich odcinkach nierzadko wynosi sporo ponad 40 km/h.

Bywa, że peleton dzieli się na mniejsze grupy, co zazwyczaj zdarza się podczas jazdy w górach, albo na płaskich odcinkach, na których wieje bardzo mocny wiatr. Często wtedy można usłyszeć takie pojęcia jak wachlarz albo jazda na rantach, co oznacza, że kolarze ustawiają się na drodze w taki sposób, żeby osłonić pozostałych przed silnymi podmuchami.


Taktyka jazdy na wietrze. Video: Eurosport

Często się zdarza, że z peletonu odrywa się jakaś grupa kolarzy, zwana wówczas ucieczką. Cele ucieczki bywają różne: czasami jest to tylko chęć przebywania nieco dłużej w oku kamery i prezentacja logotypów sponsorów (nie ma się co oszukiwać, drużyny miewają wobec sponsorów również określone zobowiązania), a czasami ucieczka jest zagraniem typowo taktycznym. Przykładowo: jeśli jedna drużyna chce bardziej zmęczyć swoich przeciwników, wysyła do ucieczki kolarza, który jest na tyle wysoko w klasyfikacji generalnej, że może zagrozić wysokiej pozycji któregoś z rywali. Wówczas to jego drużyna musi przejąć na siebie ciężar pracy na czele peletonu i dyktować tempo, które pozwoli na skasowanie ucieczki. Zazwyczaj się to udaje, ale kosztuje bardzo wiele sił, których goniącym może zabraknąć na skuteczne rozegranie finiszu. Tu warto podkreślić jedną rzecz, której przy pierwszym kontakcie z kolarstwem nie widać: jest to sport, wymagający gruntownie przemyślanej i bardzo konsekwentnie realizowanej taktyki.

W realizacji tej taktyki w wyścigach zawodowców kluczowe zadanie ma tzw. dyrektor sportowy, który przez cały czas jedzie w jednym z samochodów technicznych, podążających za peletonem (lub za ucieczką, jeśli jej przewaga nad peletonem wynosi ponad minutę). Dyrektor sportowy ma cały czas kontakt radiowy ze swoimi zawodnikami, dzięki czemu może im podpowiadać, kiedy następuje odpowiedni moment do ataku, kiedy trzeba poczekać na lidera, kiedy przestać dawać zmiany, żeby bardziej zmęczyć rywali itd. Wielu miłośników kolarstwa krytykuje te technologiczne ułatwienia argumentując, że wypaczają sportowe idee rywalizacji, inni uważają, że dzięki temu wzrosła atrakcyjność wyścigów, w których coraz częściej na końcowe rozstrzygnięcia trzeba czekać do ostatniego etapu.

No właśnie: etapy. W Tour de France do przejechania jest ponad 3.500 km, podzielonych na 21 etapów i dwa dni na odpoczynek. Część z nich to etapy płaskie, część jest pagórkowatych (zwanych czasem klasycznymi), kilka jest typowo górskich, a oprócz tego zdarzają się również etapy jazdy na czas: indywidualnej, lub (nie w każdym wyścigu) drużynowej. Właśnie ta różnorodność sprawia, że tzw. wielkie toury (Giro d’Italia, Tour de France oraz Vuelta a España) są tak wyjątkowe i emocjonujące. Żeby wygrać całą rywalizację, trzeba najszybciej przejechać całą trasę, a do tego trzeba dysponować niezwykłą wytrzymałością, wszechstronnymi umiejętnościami i doskonale zorganizowaną drużyną.

Każdy rodzaj etapu wymaga od zawodników innego rodzaju umiejętności. Na etapach płaskich królują sprinterzy, a finisze całego peletonu, rozgrywane na ogromnej prędkości, są jednymi z najbardziej widowiskowych rzeczy w kolarstwie. Wymagają też doskonałej koordynacji pracy drużyny, która ma za zadanie tzw. rozprowadzanie sprintera, często zwane pociągiem, a polegające na tym, że ustawieni kolejno zawodnicy rozpędzają się do maksymalnej prędkości, po czym ustępują miejsca kolejnemu, a ostatni kolarz – sprinter, zasłonięty wcześniej przed wiatrem i rozpędzony pracą drużyny, wykańcza całą pracę na finiszu. Dla uatrakcyjnienia rywalizacji sprinterzy walczą też o punkty na tzw. lotnych premiach, umieszczonych w kilku miejscach na trasie etapu.


Rozprowadzanie sprintera. Video: Eurosport.

Nieco innych umiejętności wymaga jazda na etapach klasycznych, gdzie zawodnicy muszą nie tylko szybko jechać po płaskim, ale też odpowiednio rozkładać siły na wzniesieniach. To na tych etapach ucieczki mają największe szanse na dojechanie do mety i to tutaj można zdobyć wiele cennych sekund przewagi nad rywalami. Najbardziej utytułowanym polskim specjalistą od „klasyków” jest Michał Kwiatkowski i niewykluczone, że to właśnie jemu będzie pomagać cała drużyna podczas środkowej części wyścigu.

W ostatnim tygodniu Touru rozgrywana jest najcięższa z rywalizacji, czyli etapy górskie. Tutaj, na kilkunastokilometrowych podjazdach, ze średnim nachyleniem nierzadko przekraczającym 10%, niejednokrotnie rozstrzygają się losy całego wyścigu. Jazda w wysokich górach (Tour de France przejeżdża przez Alpy i Pireneje) wymaga od zawodników nie tylko doskonałej kondycji fizycznej, ale również niezwykłej odporności psychicznej. Tutaj jedna chwila słabości może kosztować wiele cennych sekund straty. W kolarskim żargonie często można usłyszeć o trzymaniu koła lub jeździe na kole. Chodzi o to, żeby jechać możliwie blisko za jadącym wcześniej zawodnikiem, najczęściej własnym pomocnikiem, ale w ostatniej fazie etapu często również tuż za rywalem. Z jednej strony chodzi o lepszą aerodynamikę, ale z drugiej: właśnie o psychikę. Puszczenie koła rywala oznacza pozwolenie mu na ucieczkę do przodu – co dla uciekającego jest dodatkową motywacją, a dla goniącego oznacza konieczność jeszcze większego wysiłku.

Na górskich etapach bardzo rzadko jedzie cały peleton (sprinterzy, którzy na ogół są znacznie potężniej zbudowani, nie mają naturalnej lekkości w pokonywaniu wzniesień, więc często zostają z tyłu), często natomiast tworzy się tzw. grupetto, czyli niewielka grupa kolarzy, próbująca dogonić prowadzących.

No i rzecz najważniejsza, czyli koszulki i końcowa klasyfikacja. Kolarstwo zadaje kłam powiedzeniu, że „nie szata zdobi człowieka” – tutaj wszystko się kręci wokół kolorowych koszulek, z których każda oznacza prowadzenie w określonej klasyfikacji. Najważniejsza jest oczywiście koszulka żółta, czyli lidera całego wyścigu. W Tour de France koszulkę lidera nazywa się „Maillot jaune” i nie należy się dziwić, że jest obiektem pożądania, bo dojechanie w niej do Paryża oznacza dla zwycięzcy premię w wysokości – bagatela – 450.000 euro. Ale i w pozostałych klasyfikacjach jest się o co bić, bo łączna pula nagród oscyluje w granicach 2 milionów euro (w co wchodzą również nagrody za zwycięstwa etapowe).

Dla kolarza, który zdobył największą liczbę punktów (za zwycięstwa etapowe i lotne premie) przewidziana jest koszulka zielona, która zazwyczaj przypada najlepszemu sprinterowi. Najlepszy góral, czyli kolarz, najszybciej wjeżdżający na premiowane górskie szczyty i przełęcze, zakłada koszulkę w czerwone grochy. Za tę klasyfikację powinniśmy szczególnie mocno ściskać kciuki, bo na pewno apetyt na nią ma jej dwukrotny zdobywca – Rafał Majka. Osobną koszulką – w kolorze białym – nagradzany jest najwyżej sklasyfikowany kolarz, który nie ukończył jeszcze 25 lat.

Poza koszulkami zawodnicy walczą jeszcze o inne wyróżnienia, m.in. dla najbardziej walecznego kolarza na każdym etapie, którego wybiera specjalna komisja sędziowska i który na kolejny etap zakłada numer w kolorze czerwonym. Jeśli natomiast zobaczycie na ekranie kolarza z odwróconym do góry nogami numerem 13, to nie oznacza, że jest jakoś szczególnie wyróżniony, ale że prawdopodobnie jest po prostu przesądny ;)

Jeśli powyższe pojęcia nie zadowolą waszych partnerek i nadal będą domagać się wyjaśnień, z jakiego powodu spędzacie wakacyjne godziny przed ekranem, pozostaje jeszcze jedno wyjście: zaproście je do wspólnego oglądania przecudownych francuskich krajobrazów. Bo tak naprawdę, poza czysto sportową rywalizacją, to jest właśnie główny powód, dla którego Francuzi organizują ten największy kolarski show na świecie: aby pokazać, jaki ich kraj jest piękny. I – trzeba przyznać – to im się jak dotąd niemal zawsze udaje.

Mariusz Czykier

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie