Motywacja
Kluczowa sprawa: co chcesz osiągnąć i czego poszukujesz? Znam wielu kolarzy, którzy jeżdżą samotnie tylko dlatego, że w kolarstwie szukają przede wszystkim wyciszenia, oderwania od codziennych spraw i skupienia uwagi na sobie, swoich możliwościach i ograniczeniach. Bardzo często ruszają po prostu przed siebie i zawracają dopiero wtedy, kiedy poczują się wystarczająco „zresetowani”. Sam również często w tym celu wyruszam w drogę.
Inni stawiają sobie wyśrubowane cele i czasem trudno im znaleźć partnera do jazdy w podobnym tempie, albo na równie długie dystanse. Im również jest łatwiej jeździć samotnie, bez ograniczeń w postaci zostającego w tyle kolegi. Oczywiście to zawsze jest kwestią umowy, bo można się przecież dogadać, że jeśli komuś brakuje sił, to po prostu zostaje, ale niepisaną zasadą jazdy w małych, kilkuosobowych grupkach jest reguła „no drop”, czyli nie gubimy pojedynczych kolarzy. Jeśli więc jedziesz na wynik – jedziesz na ogół samotnie.
Jeszcze inni przyjemność z jazdy czerpią dopiero wtedy, kiedy ją współdzielą z mniejszym lub większym towarzystwem. Wtedy wyniki, KOM-y i segmenty na Stravie schodzą na dalszy plan, kluczem staje się to, żeby się dobrze bawić. Czy to będzie kilkuosobowa grupka, czy całkiem spory peleton – nie ma większego znaczenia. Ważne, żeby jechać przed siebie i móc na gorąco podyskutować: o sprzęcie, drodze, kondycji, celach, lub czymkolwiek innym.
W wielu dużych miastach istnieje sporo otwartych grup kolarskich, które umawiają się w internecie, ustalają miejsce i godzinę startu oraz trasę do przejechania. W każdej chwili można dołączyć i popedałować z takim peletonem. W każdej chwili można się też od niego oderwać i pojechać w swoim kierunku. To jest bardzo często doskonały pomysł na to, żeby poznać sprawdzone trasy i później samodzielnie je eksplorować.
Względy praktyczne
Dla myślących i działających racjonalnie najlepszym rozwiązaniem jest oczywiście jazda w czyimś towarzystwie. Po pierwsze: tak jest bezpieczniej, bo w razie jakiejkolwiek awarii lub groźnej sytuacji, zawsze w pobliżu jest ktoś, kto może pospieszyć z pomocą. Zwłaszcza, gdy zdarzy nam się odjechać mało uczęszczaną drogą, daleko od miasta.
Po drugie: tak jest efektywniej, bo współpraca na drodze niemal zawsze daje lepsze rezultaty, niż samotna jazda. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że kolarstwo jest sportem zespołowym, w którym każdy członek drużyny ma do wykonania ściśle określone zadanie. Dopóki nie pojechałem w pierwszym wyścigu, nie byłem świadomy faktu, jak wiele daje (i jakie jest trudne!) tzw. „trzymanie koła”, czyli jazda tuż za poprzedzającym kolarzem. Jedzie się o wiele szybciej, przy znacznie mniejszym wysiłku. Zupełnie inna jest też motywacja, bo znacznie łatwiej jest kogoś gonić, niż walczyć z samym sobą.
Wielka zaleta jazdy w grupie ujawnia się zwłaszcza w trakcie jazdy w wietrzną pogodę. Jazda w upale jest ciężka, w deszczu nieprzyjemna, ale dopiero wiatr jest prawdziwą zmorą kolarzy. Tutaj cenna jest umiejętność takiego ustawienia się w peletonie, żeby wiatr stał się możliwie najmniej dokuczliwy. I tutaj wymagana jest bardzo ścisła współpraca, bo dla osoby, która jako pierwsza walczy z oporem, jest to najczęściej ponad przeciętny wysiłek – koniecznie trzeba się często zmieniać na tej pozycji.
I po trzecie: tak jest przyjemniej. Pedałowanie wielokilometrowych odcinków w życzliwie nastawionej i podobnie zakręconej grupie jest największą przyjemnością.
Jeśli znacie w swojej okolicy otwarte grupy, które regularnie ruszają w drogę – podzielcie się namiarami. Może wspólnie odkryjecie nowe drogi?
Mariusz Czykier
Wejdź na FORUM! ❯
Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie