Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Szkiełko i oko, czyli sex, drugs and rock'n'roll

Na luzie
|
27.04.2013
Na luzie Szkiełko i oko, czyli sex, drugs and rock'n'roll

Jakoś tak się utarło wśród znajomych, że w kwestii wina mam podobno światopogląd naukowy. Żeby sprostać temu wizerunkowi, bardziej niż zwykle intensywnie grzebałem ostatnio w różnych serwisach informujących o tym, co w świecie winnej i szerzej, alkoholowej nauki się dzieje. Okazało się, że dzieje się sporo i to nie tylko w dziedzinach tradycyjnych zainteresowań badaczy wina. Oto krótki raport.

Na luzie Szkiełko i oko, czyli sex, drugs and rock'n'roll

Seks

Gdyby te badania dotyczyły ludzi, przez wszelkie komisje etyki musiałyby zostać uznane za niezwykle niehumanitarne. Ponieważ jednak rzecz dotyczyła muszek owocowych, ich autorom jakoś się upiekło. Naukowcy z University of California w San Francisco zbadali zachowanie się 24 męskich osobników w dwóch sytuacjach. Połowę z nich dopuszczono do grupy samic gotowych na kopulację, drugą połowę zaś do samic, które kopulacją nie były zainteresowane, gdyż były świeżo po schadzce z inną grupą wygłodniałych samców. Powtarzano to przez cztery dni, po czym każdą z grup samców przeniesiono do nowych pojemników, gdzie czekał na nich obficie zastawiony stół, w postaci rurek wydzielających półpłynny pokarm, przy czym część rurek zawierała także alkohol, część nie. Muszki miały pełną swobodę wyboru źródła pokarmu i mogły jeść do woli.

Badacze oczekiwali, że wszystkie muszki wykażą mocną preferencję dla pożywienia z alkoholem, wystarczy przecież zostawić latem w kuchni niedopity kieliszek wina, by już za chwilę wyławiać z niego podchmielone, lub też już martwe osobniki. Było jednak inaczej. Samce zaspokojone seksualnie wykazywały wyraźną awersję do alkoholu, podczas gdy ich sfrustrowani koledzy pożerali alkoholizowane jedzenie w wielkich ilościach. Po głębszych badaniach (połączonych z egzekucją obu grup i analizą zawartości ich mózgów) okazało się, że za te zachowania muszek odpowiedzialny jest pewien neuropeptyd (dokładniej neuropeptyd F), którego ilość rośnie po udanym seksie, zaś niedobór wywołuje wzmożoną konsumpcję alkoholu. Czy na tej podstawie można coś wnioskować o zachowaniach ludzi? No cóż, tak wnikliwych badań nikt jeszcze nie prowadził, wiadomo jednak, że nasze mózgi zawierają neuropeptyd P, bardzo podobny do wersji F z mózgów naszych mniejszych, dalekich krewnych. Nie wiem jeszcze co o tym wszystkim sądzić, jednak następnym razem z większym zrozumieniem pomyślę o ciężkim losie wyławianych z kieliszka skrzydlatych samobójców.

Drugs

Kolejnych, dużo wcześniejszych badań, nie przeprowadzono na muszkach, a na pięciuset ludziach. Miało to miejsce w latach 1967-70 w Norwegii, jednak ich wyniki ujawniono dopiero niedawno na łamach Journal of Psychopharmacology. Okazało się

wówczas, że już jedna dawka bardzo wówczas modnego środka halucynogennego LSD (uwiecznionego na przykład w piosence Beatlesów Lucy in the Sky with Diamonds) znacznie redukuje poziom nadużywania alkoholu u większości badanych. Korzystne działanie pojedynczej dawki LSD trwa co najmniej pół roku, a zanika dopiero po roku. Autorzy publikacji, którzy odnaleźli wyniki starych badań, nie rozumieją, dlaczego ich wówczas nie kontynuowano, mimo tak obiecujących wyników...

Rock and roll

Związek z muzyką tego, o czym chcę teraz napisać, jest trochę wydumany, ale jednak istnieje. Podczas koncertu rockowego musi być głośno, czasem też bywa bardzo jasno, a skoro tak, to potrzeba dużo prądu. Elektrycznego dodajmy, inny pozostawię dziś góralom (i za kulisami). Prąd trzeba przesłać, a podczas przesyłu następują straty, chyba że kable zrobiono z nadprzewodników. W zeszłym roku media doniosły, że japońscy uczeni znaleźli sposób na zrobienie nadprzewodnika ze wzbogaconego domieszką siarki tellurku żelaza. Okazało się, że wystarczy tellurek podgrzać w odpowiednim płynie. Woda jest OK, ale dużo lepsze wyniki uzyskano podgrzewając materiał w czerwonym winie. Wyniki te zainspirowały inną grupę japońskich fizyków do zbadania, jaki to składnik wina odgrywa tu rolę i jakie konkretnie wino będzie najlepsze. Po wielu próbach badacze stwierdzili, że najlepsze efekty daje moczenie tellurku żelaza w beaujolais (konkretnie było to wino Beaujolais 2009 z winiarni Paul Beaudet), a główny składnik wina odpowiedzialny za końcowy efekt to kwas winowy, którego w beaujolais, zwłaszcza w wersji „kwasior”, jest całkiem sporo (polskim fizykom proponuję zbadanie w tej kwestii niektórych rodzimych win, efekty mogą być spektakularne!). Nie może to być sam kwas winowy, bo moczenie w jego wodnym roztworze o podobnym stężeniu, choć dość skuteczne, nie daje jednak tak dobrych efektów.

Nie będę sugerował, by przed następnym koncertem zmoczyć artystom kable winem, natomiast chętnie przetestuję na sobie wpływ dobrego beaujolais na przepływ muzyki z uszu do serca, rozumu czy żołądka, w zależności od tego, czym danej muzyki akurat słucham (słuchania żołądkiem czasem trudno mi uniknąć, zwłaszcza gdy przed sąsiedni dom swoją wypasioną bryką zajeżdża przyjaciel syna właścicieli, a zza opuszczonych przyciemnianych szyb dobiega burzące ściany bum, bum, bum, wtedy jednak przepływ będę chciał raczej zminimalizować...).

www.magazynwino.pl
Portal poświęcony kulturze wina w Polsce.

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka
Szkiełko i oko, czyli sex, drugs and rock'n'roll' disabled="disabled" style="width: 325px; margin: 5px 0 10px 0;"/>

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie