Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Syberia

Motocykle
|
19.07.2021

Samotna eskapada na Wschód, tysiące kilometrów przejechanych na motocyklu, spotkani ludzie, krajobrazy, przygoda. Cel: droga, przed siebie.

Info:

Wyprawa motocyklowa Syber

Tagi: konkurs

motocyklem na syberię
Fotorelacja z wyprawy motocyklowej na Syberię

Jestem szczęściarzem! Wyruszyłem w kierunku Syberii w czerwcu 2009 roku a dotarłem latem 2011. Trzy lata trwały próby zjednania sobie losu oraz podporządkowania sprzętu. Pierwsza wyprawa zakończyła się kolizją w Moskwie, w konsekwencji rozbitym motocyklem i uszkodzeniami ciała. Wyjazd musiałem przerwać – ech..., ciężkie doświadczenie. Przygotowania do następnej wyprawy trwały rok i nie było dnia, abym nie myślał o kontynuacji.

Dzięki temu wyjazdowi zasmakowałem rosyjskiego klimatu, bezinteresownej pomocy oraz gościnności. Doświadczenia, które zebrałem pozwoliły mi na zweryfikowanie sprzętu podróżniczego i motocykla nadającego się do wyprawy na wschód. Niecierpliwie czekałem do czerwca 2010 i ponownego wyjazdu. Czas oczekiwania szybko upłynął i nastał upragniony dzień. Wyruszyłem w piękny słoneczny dzień, idealny do motocyklowych podróży. Przejechałem Polskę, Ukrainę i po kilku dniach wjechałem do Rosji. Po przejechaniu ok. 1,5 tys. km mój KTM LC4 Adv zaczął mieć poważne problemy ze sprzęgłem. Dojechałem do Ufy i ponownie musiałem przerwać wyprawę z powodu awarii motocykla.

Podczas tego wyjazdu poznałem kilka fajnych osób i sporą grupę motocyklistów. W drodze powrotnej wraz z motocyklistami z Niżnyj Nowgorodu zawitałem na festiwal do Pavlova. Po raz kolejny udało się zakosztować rosyjskiego klimatu, tym razem czysto motocyklowego. Po powrocie postanowiłem, że do przyszłorocznej wyprawy przygotuję motocykl od podstaw. Rozebrałem cały piec na części pierwsze, wymieniłem uszkodzone elementy (kartery). Przez zimę przeprowadziłem samodzielnie kapitalny remont silnika LC4 640 - od wymiany łożysk wału korbowego, uszczelniaczy, po ręczne docieranie gniazd zaworowych. Przygotowałem i poznałem sprzęt do następnej wyprawy. Będąc nieco obeznany z rosyjskimi warunkami wiedziałem, że podczas wyprawy dużą rolę odgrywa szczęście. Również pozornie błahe sprawy, które na zachodzie można szybko załatwić przez telefon na wschodzie są problemem. Dzięki poprzednim wyjazdom miałem przyjaciół motocyklowych rozsianych w Polsce oraz całej Rosji. 

30 maja 2011 ruszyłem po raz trzeci w kierunku Syberii.

Wyruszyłem z nadzieją spełnienia mojego marzenia i pełnego zasmakowania Syberii.

To gdzieś na Litwie, moto jeszcze czyściutkie.

Droga do granicy łotewsko–rosyjskiej minęła wzorowo, bez niespodzianek. Na granicy podjechałem jak zwykle pod szlaban. Niestety musiałem zająć ostatnie miejsce w kolejce razem z samochodami. Został wprowadzony system listy kolejkowej, spisywanych nr rejestracji przez pogranicznika. Oczywiście jest możliwość obejścia kolejki, przeprowadzając pieszo motocykl, ale w moim przypadku jest on jednak zbyt obładowany do bezpiecznego prowadzenia na odcinku kilkuset metrów. Po sześciu godzinach stania w ogonku, dopełnieniu formalności, około godziny czwartej nad ranem przejeżdżam ostatni szlaban graniczny i jestem w Rosji.

Zmęczony i senny podjeżdżam na pierwszą napotkaną stację benzynową i za nią na kawałku miękkiej zielonej trawy rozstawiam namiot. Spałem cztery godziny. Obudzony przez słońce ogrzewające powietrze w namiocie, wyruszam w dalszą drogę.

W tym dniu ładna pogoda mnie rozpieszcza i mogę przyjemnie jechać w kierunku Moskwy.

Zajeżdżam do mojego ulubionego sklepu w którym zaopatruję się w produkty spożywcze. W 2009 roku skomplikowane obliczenia wykonywano przy pomocy liczydła, ale w 2010 był już kalkulator. Od zeszłego roku w wyposażeniu zmian brak, a był dreszczyk emocji. Na kasę fiskalną przyjdzie jeszcze poczekać.

Pokonywanie następnych kilkuset kilometrów upływało mi długo i monotonnie. Po całodziennej jeździe i lawirowaniu w korku na moskiewskiej obwodnicy, zmęczony rozbijam biwak na zaprawce kilkanaście kilometrów za Moskwą.

Podstawę diety w moich wyjazdach na wschód stanowią konserwy kupowane w lokalnych sklepach. Jako smakosz tuszonek posiadający wyrafinowane podniebienie, muszę stwierdzić, że w tym dniu źle trafiłem.

Późnym popołudniem dojechałem do Niżnyj Nowgorod, gdzie miałem zaprzyjaźnionych motocyklistów poznanych podczas poprzednich wyjazdów. Będąc już na miejscu zadzwoniłem do Aleksieja, przedstawiłem moją lokalizację i odpoczywając spokojnie czekałem w cieniu budynku. Po około trzydziestu minutach jechaliśmy już wspólnie do sklepu motocyklowego, w którym czekał na mnie olej zamówiony jeszcze z Polski. Będzie mi potrzebny za kilka dni podczas wykonywania serwisu, gdy KTM przejedzie w trasie 5kkm.

Kilka godzin później u Aleksieja spożywamy pyszny obiad przygotowany przez gospodarza. Posiłek składał się z ziemniaków, kurczaka, wędzonej ryby, pomidorów, ogórka i oczywiście chleba. Trochę mi tęskno za tym wschodnim jedzeniem.

Wieczorem idziemy spotkać się z Kabanem, motocyklistą z NN poznanym również rok wcześniej na festiwalu w Pavlovie. Korzystam z lokalnej atrakcji turystycznej i fotografuję się na mosiężnej kozie, rzeźba 1:1. Podobno jest taka tradycja.

Koledzy zaprosili mnie do restauracji Beerłoga na ucztę składającą się z rosyjskich przysmaków z suszonymi rybami na czele - mniam. Na foto początek uczty.

Po kolacji poszliśmy jeszcze nad Wołgę i chwilę powłóczyliśmy się po mieście. Po północy taksówką wróciliśmy do domu.

Krótka noc, pobudka około godziny dziewiątej, śniadanie i czas ruszać w dalszą drogę. Po przytroczeniu worków do moto, pojechaliśmy jeszcze na szybką kawę do Kabana.

Przy okazji robię kilka fotek z widokiem na Niżnij Nowgorod.

Aleksiej wyprowadził mnie na przedmieścia NN w kierunku Kazania, pożegnaliśmy się i dalej w drogę. W tym dniu dopada mnie ulewa i przejeżdżam tylko 300 km. Następny dzień podobny – ulewa i burze. Od wilgoci w KTM`ie uszkadza się Tripmaster. Od tej pory o prędkości i ilości przejechanych kilometrów informuje mnie GPS.

Błoto, glina – było trochę lekkiego off.

Podczas wyprawowego biwakowania i rozbijania się gdzieś w „plenerze” brak jest podstawowych wygód. Za to pod dostatkiem jest przestrzeni.

Następnego dnia słoneczko wyszło, a dalszą część kilkudniowej drogi spędzałem na ciśnięciu moto w kierunku Syberii.

Wszystkie niedogodności dotychczasowej drogi, łącznie z burzowo-deszczową pogodą zrekompensowały mi góry Ural. Otaczające krajobrazy dodają skrzydeł, a położone w dolinach miasta wyglądają bajkowo.

Co prawda jest to niski Ural, ale moim zdaniem wart zobaczenia.

Dojeżdżam do granicy Azji i Europy. Część planu wyjazdu zostaje zrealizowana.

W Czelabińsku poznaję Bikera, który pokazuje mi nową drogę do Ishim. Droga jest dłuższa, ale tylko 2 km grawiejki, reszta po czarnym.

Gdzieś za Uralem.

Nadeszła pora na trochę luksusu. Z powodu serwisu KTM`a (ma już przejechane w trasie 5kkm) zatrzymuję się w motelu.

Następnego dnia szybka wymiana oleju i filtrów. Serwis udało się zakończyć przed deszczem.

Tego samego dnia zostałem zatrzymany na punkcie DPS. Moja wina, dałem pretekst do kontroli objeżdżając rondo w drugą stronę w kierunku robotników pielęgnujących zieleń. Chciałem o drogę zapytać. Gostek zabrał mi dokumenty i "zaprosił" do biura.

DPSowiec: Na jaki adres wysłać dokumenty?
Ja: A warto, przecież podjechałem tylko zapytać o drogę.
DPSowiec: Tak nie wolno. Będzie mandat.

I taka bezsensowna rozmowa przez dłuższą chwilę - tzw. test psychologiczny.

Ja: Wymyśl coś, bo spieszy mi się.
DPSowiec: Będzie mandat.
Ja: Ile?
DPSowiec: 5000 rubli.
Ja: Tu masz adres do wysłania dokumentów.
DPSowiec:??????
Ja: Mogę dać najwyżej 10$
DPSowiec: A co ja za to kupię?
Ja: No przecież na samochód tobie nie dam?
DPSowiec: To czekamy na naczelnika.
Ja: 20$ i uciekam.
DPSowiec: 50$
Ja: To czekamy na naczelnika.
DPSowiec: Dobra dawaj 20$.

Lokalny widok wart udokumentowania.

Podczas następnej kontroli to już bez czajenia mówiłem: jestem dziennikarzem, robię fotoreportaż o Rosji. Rzuciłem kilka tytułów pism, które łamałem na rynek rosyjski. Zapytałem o możliwość zrobienia wspólnej foty. I wsjo OK! Obiecałem publikację i oto spełniam obietnicę.

Tradycyjnie zabrakło paliwa, gdzieś w głębokiej dziurze.

Po ok. dwóch godzinach nadjeżdża Italiano - Davide. Moja 5 i jego 4 litry umożliwiają zaciągnięcie paliwa przez pompę.

60 km dalej na stacji benzynowej spotykamy trzech Niemców, którzy jadą z Władywostoku na starych XT. Bardzo chwalą sobie sprzęt.

W ramach podziękowania zapraszam Italiano na przysłowiową kawę. Wymieniamy się informacjami oraz mailami. David jedzie dookoła świata zrealizować swoje marzenie. Dostał od Yamahy moto - Super Tenere, a jutro ma się stawić na serwis w Nowosybirsku. Jako, że Italiano poza włoskim tylko w angielskim się porozumiewa, prosi mnie o ew. pomoc w tłumaczeniu. Jedziemy w tym samym kierunku, więc nie ma problemu.

Zaczynają się problemy z rozbiciem namiotu - dookoła bagna. Dzisiejszą krótką noc spędzamy w zajeździe.

Następnego dnia jesteśmy w serwisie i mamy jeszcze godzinę do otwarcia. Przy okazji odpowietrzam tylny hamulec.

Italiano łapie stresa, bo to nie są zachodnie serwisy. Pomoc w tłumaczeniach przydała się, dzięki czemu zaoszczędził sporo kasy na "dodatkowych pracach".

Fotka z Menago Yamahy. Lubię te klimaty zapleczne.

A tu cała ekipa Yamaha Nowosybirsk.

Jest późne popołudnie ok. godz. 19. Temperatura 30oC.

Przerywnik przyrodniczy

Dwa dni później zatrzymujemy się w miejscowości Tulun - nuda

Następny przystanek - Angarsk. I zaczynają się problemy z moim sprzętem. Od benzyny 92 zaczyna dziwnie chodzić. Jest spadek mocy i pojawiają się dziwne stuki (może spalanie).

Postanawiam wyczyścić gaźnik (trochę jazdy było po grawiejce w kurzu) oraz wyregulować zawory.

Facet od KTM'a

Facet od Yamahy

Facet od KTM'a

Facet od Yamahy - jest różnica!

Dzień następny w Irkutsku - jestem zadowolony. Kawałek trudnej drogi udało mi się przejechać.

Nadbajkalskie stragany z zakurzonymi rybkami. Omul najsmaczniejszy.

Za mną w tle jezioro Bajkał. Zadowolenie po raz drugi w tym samym dniu - rzadkość.

Sprzęt po kilku tysiącach km.

Ruszam dalej! Jak do tej pory najlepsza trasa i najfajniejsze widoki (poza Uralem) rozpoczęły się za Irkutskiem. Przejazd drogą z winklami, prowadzącą wzgórzami obok Bajkału - rewelacja. Daje się odczuć chłód jeziora. Teren zmienia się na górzysty.

Widoki za Ulan-Ude. W oddali widać kłęby dymu. Pożary tajgi lub tundry to raczej normalne zjawisko na Syberii. Kilkukrotnie spotykałem pojedyncze ogniska zapalne. Na obszarach stepowych przy drodze są rozstawione patrole kontrolujące ew. wystąpienie pożaru. Temperatura w dzień zaczyna dochodzić do 45oC.

40 km od Czity dzwonię do Igora, znanego w środowisku rosyjskich bikerów jako Dusty. Umawiamy się na spotkanie na parkingu zlokalizowanym na przedmieściach Czity. Igor wita nas ze swoją żoną Allą i zaprasza do siebie. Siedzimy do późnych godzin nocnych spędzając czas na rozmowach o moto i nie tylko.

Szybka pobudka po krótkiej nocy, śniadanie i w drogę. Igor ze swoją córką wyprowadzają nas na przedmieścia Czity w kierunku Skovorodino.

Tego dnia z przyczyn ode mnie niezależnych podejmuję decyzję o zakończeniu wyprawy. Dojeżdżam z Italiano do Czernyszewska (307 km za Czitą) i spędzamy noc na stacji benzynowej.

Nastał świt. Żegnam się z Italiano i wracam do Czity.

Mucha (wielkość 2cm) syberyjski towarzysz

Dojeżdżam do Czity i motocykl zostawiam w warsztacie u Vlada - motocyklisty.

Zatrzymuję się ponownie u Igora na następne dwa dni. Czas spędzam na zwiedzaniu miasta i czynnym korzystaniu z komunikacji miejskiej.

W międzyczasie idę kupić bilet lotniczy do Moskwy.

Ostatni wspólny wieczór z rodziną Igora spędzamy na zwiedzaniu domu oficera.

Rankiem żegnamy się, a KTM zostaje na Syberii pod opieką Igora do następnego roku. Wsiadam do taksówki i jadę na lotnisko.

Odprawiam się z moim dziwnym bagażem.

Czekając na lot zjadam zakupione w bufecie kanapki i po dwóch godzinach wychodzę na płytę lotniska.

Widok na budynek Portu Lotniczego w Czita. Wylot o 10 rano z Czity, a o 12 w południe, po 6 godzinach lotu, jestem w Moskwie.

Jestem mile zaskoczony bardzo dobrą organizacją połączeń komunikacyjnych w Moskwie. Z lotniska Domodiedowo koleją do dworca Paweleckiego, następnie metrem do dworca Białoruskiego i na pierwsze piętro po bilet kolejowy do Warszawy.

Zajmuję miejsce w kuszetce i mogę trochę odpocząć. Po rozłożeniu łóżek zasypiam błyskawicznie.

Około godz. czwartej nad ranem zostaję obudzony w Brześciu do kontroli granicznej. Jest problem – nie mam wizy białoruskiej. Celnik mówi, żebym zabrał wszystkie bagaże i opuszczamy wagon. Na dworcu, w punkcie kontroli granicznej, spędzam dwie godziny. Padła nawet „propozycja” deportacji. Część czasu zajęła mi rozmowa o motocyklach z oficerem, który mnie wyprowadził. Zapytał, czy do Bajkału dojechałem, bo to miejsce jest celem jego podróży motocyklowej, gdy będzie na emeryturze. Po rozłożeniu mapy i pokazaniu przebytej trasy, wokół stolika stanęli inni pogranicznicy i rozmowa przybrała inną, lepszą formę. Oficer poszedł do pokoju, w którym była prowadzona moja sprawa. Po powrocie wszystko nabrało tempa. Zapłaciłem niewielki mandat za nielegalne przekroczenie granicy i nielegalny pobyt na Białorusi.

Dworzec w Brześciu.

Wyrobiłem wizę dwudniową na posterunku milicji i opłaciłem ją w banku.

Tym sposobem o godzinie 14 siedziałem już w pociągu jadącym do Warszawy i spoglądałem na płot oddzielający peron międzynarodowy od dworca krajowego.

Dwie godziny jazdy i jestem w Warszawie. Przede mną najtrudniejszy odcinek mojej podróży: pociąg relacji Kraków – Kołobrzeg. Trzynaście godzin w zatłoczonym pociągu z Warszawy do Kołobrzegu. Komunikacja przeniesiona z Indii, brakowało tylko zwierząt w wagonach i ludzi na dachu.

O godzinie trzynastej w niedziele koleją żelazną dojeżdżam do kołobrzeskiego dworca. Wita mnie szczęśliwa żona z córeczką, na foto Jagódka. Robię głęboki wdech i wyprawę uznaję za udaną.

Chociaż nie byłbym sobą, gdybym już w drodze powrotnej nie myślał o Syberii 2012 :)

Sławek Elson

www.slavandia.com

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie