Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Nasza Albania 2014

Motocykle
|
18.12.2014
Motocykle Nasza Albania 2014

Trzy motocykle, góry, jeziora i mnóstwo przygód w kraju, gdzie samochody jeżdżą dopiero od 20 lat.

INFO

Nawigacja8

Tagi: konkurs

Motocykle Nasza Albania 2014

Wyruszyliśmy w trójkę (ja, żona i syn) we wtorek 19-tego sierpnia. Pierwszy nieplanowany postój tuż za Ostrawą na przystanku autobusowym – ubieramy deszczaki.... Potem tylko autostrady i tak do Chorwacji z czego 50% drogi w deszczu. Przestało lać w Hungarii. W Chorwacji zrobiło się ciepło i trochę odkręciliśmy... skutek – usmażona sakwa w Brutalce Beti i spalone wszystkie T-shirty. Sakwa uzdatniona kolejnego dnia zestawem McGivera – taśma, tacki aluminiowe i zszywacz ogrodowy :)

Jedziemy dalej autostradami na samo południe Chorwacji, szybki skok do Czarnogóry. Nocujemy w Kotorze - miłe miasto, zwłaszcza nocą. Ma fajny klimat. Trzeciego dnia docieramy do Albanii. Mijamy Szkoder i gnamy do Kruje. Od razu szokiem są dla nas miejscowe obyczaje panujące na drodze oraz same drogi.

Drogi są w mojej ocenie bardzo kiepskie, albo ich nie ma albo są w trakcie budowy lub naprawy. Najgorzej jest w centrach miast, trzeba bardzo uważać i na dziury i na jeżdżących Albańczyków. Prawdą jest, że nie przestrzegają przepisów i sygnalizację ignorują. Nie ma się im co dziwić. Uczą się jeździć dopiero od 20 lat. Dopiero w 1990 roku po obaleniu dyktatora Hodży Albańczycy mogli nabywać prywatne samochody. Nie ma więc w Albanii tzw. kultury jeżdżenia.

Na policję, która będzie was zatrzymywać, jeśli nie ma radiowozu nie warto tracić czasu. Przyspieszyć i jechać dalej. Generalnie na drogach jest egzotycznie i trzeba mieć oczy wokół głowy. Nas policja nie zatrzymała ani razu ale naszemu szwagrowi Leonardowi w zeszłym roku, który jechał samochodem zabrali prawo jazdy za przekroczenie o 10km/h (generalnie polują na auta na włoskich blachach).

Normą są w Albanii samochodowe orszaki ślubne. Kilka samochodów z rozbawionymi weselnikami, które paraliżują na jakiś czas ruch drogowy. Wesela w Albanii trwają od czwartku do niedzieli, więc jest to widok bardzo częsty. To jest chyba ich sport narodowy.

Kolejna norma zwyczajowa to zatrzymywanie się na środku jezdni, włączanie świateł awaryjnych, żeby pogadać z kumplem jadącym z przeciwka lub idącym drogą. Światła awaryjne są częściej używane niż kierunkowskazy i mają wiele znaczeń, których znaczenia nie znamy.

Droga wzdłuż wybrzeża na północy to droga szybkiego ruchu (odcinek Durres - Vlore), a momentami oznaczona jako autostrada. Bardzo specyficzna autostrada… z rondami!

Nie ma z niej bezkolizyjnych zjazdów tylko zwykłe skręty w prawo i w... lewo! Na tych rondach jadący autostradą mają ustąpić pierwszeństwa ale w praktyce ma się pierwszeństwo. Należy się spodziewać, że poboczem ktoś może jechać pod prąd (rowerzysta, skuter, wóz z osiołkiem itd.) a na „pasie awaryjnym” kwitnie handel przydrożny. Więc ktoś jadący przed wami nagle zjeżdża, oczywiście nie sygnalizując tego manewru kierunkowskazem, bo właśnie naszła go ochota na świeżego arbuza.

A'propos samochodu idealny na Albanię jest z napędem 4x4. Na stacjach benzynowych paliwo wlewa obsługa (i tak jest w większości krajów bałkańskich), płatność tylko GOTÓWKĄ. Tylko na jednej stacji o fajnej nazwie „Kastrati” mogliśmy zapłacić kartą.

Wracając do naszej trasy:

Po zwiedzeniu Kruje (z rodzinnym zamkiem bohatera narodowego Scandenberga i bazarem z albańskimi starociami) jedziemy do Durres. Wpadamy na deptak przy plaży i dogadujemy hotel (40 EUR za 3 os ze śniadaniem i pokój z klimatyzacją). Pytam właściciela gdzie możemy zaparkować motocykle? I po chwili wjeżdżamy do........sali bankietowej! Wieczorem doparkowujemy tam jeszcze pięć GSów ekipy ze Słupska i okolic.

Ruszamy dalej. Celem jest Saranda na samym południu Albanii. Odpuszczamy Tiranę – stolicę, bo jest nam nie po drodze i nic tam ciekawego do zobaczenia nie ma. Chyba, że chcecie posmakować egzotyki w poruszaniu się w ruchu drogowym. Podobno wolna amerykana. Zamiast tego zwiedzamy Apolonię. Starożytne niegdyś greckie miasto.

Na wysokości miejscowości Vlore i Orikum, Morze Adriatyckie łączy się z Morzem Jońskim. Podobno najlepiej to widać z półwyspu Karaburum, na którym znajduje się baza wojskowa . Myśmy tam pojechali, niestety nie pozwolili nam wjechać (wrócili nas). Ale w biurze podróży we Vlore można załatwić przewodnika z zezwoleniem na wjazd na półwysep, bo oprócz bazy jest tam park archeologiczny.

Ten półwysep wraz z pobliską wyspą Sazan stanowi Morski Park Narodowy – raj dla lubiących nurkować głębinowo. Jest tam pełno wraków, podwodne groty i jaskinie. Nurkowanie też wymaga specjalnego zezwolenia, za odpowiednią kasę nie ma problemu z załatwieniem.

Droga z Vlore do Sarandy SH8 to jest to co tygryski lubią najbardziej. Nowy asfalt, góry, nawroty 180 st.. piękne widoki na morze, co chwila jakiś przystanek i wyciągamy aparaty.

Kilka razy mijamy się z ekipą na GSach, która także postanowiła pojechać do Sarandy. Docieramy tam późnym popołudniem i zostajemy na kilka dni. Spędzamy czas na imprezowaniu (pierwszy wieczór dość intensywny, czego efektem był następnego dnia całkowity reset gości na GSach), plażowaniu i pływaniu w bajecznym morzu w okolicach Lukovej i Ksamila, krótkich wycieczkach (Burtint – starożytne miasto wpisane na listę Unesco).

Po kilku dniach lenistwa czas ruszać dalej. Wpadamy do Blue Eye – źródełka bijącego z wnętrza ziemi z niesamowicie błękitną wodą, zwiedzamy Gjirokaster słynący z domów krytych płaskimi kamieniami zamiast dachówek i olbrzymią twierdzą górującą nad miastem. Moczymy styrane tyłki w ciepłych źródełkach w okolicy Permet.

Dzień nam szybko schodzi ale drogi nie ubywa...czasem nasza średnia prędkość na gorszych odcinkach to 30/40 km/h. Jesteśmy zmęczeni i zapada zmrok. Nocujemy w miasteczku Erseke na drodze SH75. Ale zanim tam dotarliśmy naprawdę przepiękne widoki po drodze. To prawdziwa Albania, bez turystów, z osiołkami, kozami i inną rogacizną na drogach i zboczach, małym ruchem drogowym i zapierającymi dech w piersiach przepaściami skąpo zabezpieczonymi barierkami...

Kolejny dzień – dojeżdżamy do Korczy (nieciekawe miasto) i dalej do Pogradec nad jeziorem Ohrid. Zatrzymujemy się na kawę. Kurorcik taki. Potem wzdłuż zachodniej strony jeziora (zbaczamy jedynie do małej mieściny Lin. Postanawiamy wjechać do Macedonii zanocować w Ohrid (również na liście Unesco). Stajemy na deptaku. Po minucie na skuterku podjeżdża agent i proponuje noclegi. Różny standard, różne ceny. Nocujemy za 45 EUR w kilkupokojowym ładnym apartamencie w drugiej linii zabudowy od jeziora. Na samym deptaku to samo kosztuje 75 EUR. Kolacyjka i zwiedzanie miasta.

Dokańczamy zwiedzanie kolejnego dnia. Jedziemy na północ aby znów wjechać do Albanii za Debar (kiedyś był albański). Jedziemy do Peshkopii – podobno uzdrowisko z ciepłymi źródłami – nam nie przypada do gustu. Po kawce jedziemy do Kukes próbując odnaleźć park narodowy Lures w okolicach miejscowości Burrel (środkowa Albania) jest podobno rewelacyjny, do którego mimo naszych usilnych starań nie udaje się nam trafić. Jest tam 14 polodowcowych jezior, każde jest inne i unikatowe, min. jezioro kwiatów, całe pokryte unikatową odmianą lilii. Poddaliśmy się i postanawiamy dalej nie szukać.

Późnym wieczorem docieramy do Rubik, gdzie zostajemy 3 dni korzystając z gościny albańskiej rodziny naszego szwagra. Wycieczka do Szkoder – piękny zamek Rozafa. Jest też stary meczet, ale był zamknięty, a z zewnątrz nic ciekawego poza ołowianym dachem. Na koniec naszej albańskiej wycieczki zostawiamy sobie rejs jeziorem Koman i park narodowy Valbone. Nocujemy w Koman w willi wynajętej do końca 2015(!) przez francuską ekipę archeologów. Na szczęście są wakacje i jest wolne miejsce. Nazajutrz rano meldujemy się na przystani promowej. Stoi zacumowany mały promik pasażerski. Pytam o której przypływa ta linia Koman-Fiere która zabiera na pokład 20 samochodów o której czytaliśmy w przewodniku. Dowiaduję się ze od 3 lat nie pływa bo się zepsuł....fak. - a mieliśmy przewodnik po Albanii wydanie 2013r. Dogadujemy zabranie naszych maszyn na pokład tego pasażerskiego. Wnoszenie motocykli na pokład, mimo tego, że nie było tanio– widok bezcenny... :)))

Wynoszenie poszło także sprawnie ale w międzyczasie przecudowne, naprawdę, widoki podczas rejsu (37 km). Tylko czasami w wodzie dużo pływającego plastiku (we wioskach w górach nie ma dróg ani nic nie ma – śmieci spławiane są górskimi potokami i finalnie lądują w jeziorze. Jest ono czyszczone kila razy w roku oraz budują już specjalne śluzy które wyłapują te spływające śmieci u ujścia rzek. Prawdziwy hardkor zaczął się u wjazdu do parku Valbone. Teraz przydałyby się GSy kolegów ze Słupska. Szuter, pył i kamieni kupa (cytując klasyka :) ). I tak prawie 20 km w temp. 35 st. C. Sam park taki sobie choć widoki niezłe ale po takich wrażeniach jazdy....sami wiecie :))

Jednak objechaliśmy i nawet mała dziurka w oponie Brutalki dała się naprawić pianeczką uszczelniającą kupioną już w Kosowie.

W drodze powrotnej do domu zaliczyliśmy jeszcze przełom rzeki Tary (pobieżnie) i park Durmitor - piękne, bardzo piękne widoki. Kolejne 2 dni jedziemy przeważnie w deszczu i tak docieramy do Faaker w okolicach Villach na zlot HD. Kilka dni relaksu i jazdy po Alpach. I nawet pogoda była lepsza niż prognozy zapowiadały. Na powrocie jednak zlało nas solidnie. Do domu docieramy w sobotę 6go września wieczorem. Na licznikach przybyło 5405 km oraz ponad 3 tys fotek i kilka godzin filmików. Teraz trzeba się tym zająć....ech nie ma człek ani chwili spokoju - nawet po urlopie :)))

Opis trasy:

Nasza trasa po Albanii - dojazd mało ciekawy - Chorwacja i Czarnogóra wybrzeżem, poza tym zboczyliśmy jeszcze do Kruje, Apolonii i Butrint:

I część druga - powrotna (odcinek Koman-Bajram Curi płynęliśmy jeziorem Koman), potem na Sarajewo i Zagrzeb i na Faaker - zlot HD - też fajna imprezka :)


Wyświetl większą mapę

Najciekawszy/najpiękniejszy odcinek trasy?

Droga SH8 z Vlore do Sarandy i Jezioro Koman oraz Park Durmitor Ciekawe miasta: Gjirokaster, Kruje, Ohrid i Kotor

Całość trasy 5405 km

Michał Kubik

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie