Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Supersłuchanie

Męska psychologia
|
04.05.2015
Męska psychologia Supersłuchanie

To była ciekawa rozmowa z lektorem, który nagrywał głos do produkowanej przeze mnie reklamy. Opowiadał o swojej podróży pociągiem w jednym przedziale z buddyjskim mnichem – Europejczykiem w dziwnych bordowo-pomarańczowych szatach. Rozmawiali, jak to podróżni – o wszystkim i o niczym, jednak, jak to określił ów lektor, „nigdy przedtem ani nigdy potem nie czuł się tak dogłębnie wysłuchany”. Cóż niezwykłego zrobił ten mnich?

Męska psychologia Supersłuchanie

Podręczniki komunikacji mówią o aktywnym, empatycznym słuchaniu zawierającym odpowiednią postawę, wykorzystującym parafrazę, przytakiwanie, odpowiednie gesty, danie przestrzeni mówiącemu i pogłębiające pytania. Fantastyczne podejście. Jestem absolutnie za. Sam pisałem o jednym z mało znanych elementów takiego słuchania – umiejętnie wykorzystywanej pauzie. Fakt, że czasami może razić sztucznością lub bywa śmieszne, jeśli zostało sprzedane na szybkim szkoleniu w sosie technik manipulacji, wywierania wpływu. Bywa kiepsko, jeśli brakuje refleksji, jaka stoi za aktywnym słuchaniem intencja.

Jest jednak możliwość pójścia dużo, dużo dalej. Chyba najlepiej pasowałyby tu terminy „słuchanie medytacyjne” czy „słuchanie aktywno-pasywne”, choć na potrzeby chwytliwego tytułu nazwałem to „supersłuchaniem”. To wyższa szkoła jazdy. Łatwiejsza do opanowania przez tych, którzy doświadczyli dobrodziejstw medytacji. Ciągle uczę się supersłuchania w chwilach świadomości i doświadczam pozytywnych skutków, kiedy uda mi się na dłużej wejść w ten stan.

Jak to robię?

Słucham całym sobą!

Słucham rozluźniony, staram się być w trakcie słuchania świadomie obecny w swoim ciele, oddychać, patrzyć uważnie i świadomie. Zauważam nie tylko treść, słowa, logikę wywodu mojego rozmówcy ale i jego obecność, intonację, tembr głosu, otoczenie, w którym jesteśmy. Próbuję „poczuć” tę rozmowę na równi z jej słyszeniem. Przyjmuję to, co jest mówione, całym sobą. Forma, wibracja, emocje, komunikacja pozawerbalna, spojrzenie, otoczenie, oddech są równie ważne, a momentami ważniejsze niż treść. Nie przesadzam z kontaktem wzrokowym. Traktuję go na równi z innymi kanałami przekazu.

To może być zadziwiające spotkanie na nieopisywalnym poziomie energii, szczególnej świadomości. Do czego to można porównać? Do rozmowy bez słów miedzy bliskimi kochającymi się osobami, szczególnie, kiedy okoliczności podsycają ten stan. Dla bliskich, którzy mają dobre relacje, naturalne jest spotykanie się na takim niezwykłym poziomie.

Można ten stan do pewnego stopnia porównać też do próby słuchania, kiedy chce ci się spać i to, co do ciebie mówią, zaczyna się przenikać i mieszać z błogą sennością, która cię ogarnia, rozluźnia, zmienia sposób odbioru, wyłącza chęć polemizowania … Jednak tu jesteś świadomy, nie zasypiasz i nie grozi ci niekontrolowane chrapanie czy wywrócenie się na krześle, na którym się kiwasz.

Możesz próbować dać taki poziom odbioru dowolnemu swojemu rozmówcy, którego chcesz obdarować szczególną uwagą. Rzecz jasna mówimy o dłuższej, głębszej rozmowie, a nie o zamawianiu dania w restauracji czy anglosaskim „small talk” o wszystkim i niczym a głównie o pogodzie. Nie musi się to skończyć namiętnymi pocałunkami (no chyba że jesteście parą), łzami ani uściskami – misiaczkami. Z pewnością jednak daje szansę stworzyć szczególną więź i wykreować niezapomniane doświadczenie.

Co prawda mistrzowie czarnego pasa w kontaktach z ludźmi – tacy jak Jan Paweł II, Dalajlama czy Bill Clinton byli w stanie nawiązać taki kontakt w sekundy potrzebne na uściśnięcie dłoni i spojrzenie w oczy, ale nie przesadzajmy z ambicjami (wiem, że wymienienie tu Billa Clintona jest zaskakujące, ale przy wszystkich kontrowersjach, które budzi jego osoba, fundamentem jego politycznych sukcesów była siła magnetycznego słuchania, przyciągająca do niego wyborców i współpracowników, w tym współpracownice).

Ja mam nadzieję, że jeśli będę długo ćwiczył, to może osiągnę choć częściowo takie efekty jak mnich z pociągu.

Jednak najistotniejsze nie jest tu robienie niezapomnianego wrażenia na rozmówcach czy jakiekolwiek manipulacje – choć zwykle efekty są spektakularne. Najfajniejsze jest to, że ty jako słuchacz czujesz się dzięki takim rozmowom fantastycznie spełniony, wyluzowany, zrelaksowany.

Czy to jest do zastosowania w twardych negocjacjach czy załatwianiu drażliwych spraw? Docelowo tak. Możesz próbować zastosować ten typ słuchania w każdej sytuacji – jak zrobi się gorąco, najwyżej przełączysz się na standardowe ustawienia. Danie tak głębokiego pola do wypowiedzenia się drugiej stronie może pomóc, zmieniając zaskakująco dla rozmówców dynamikę spotkania. W rozmowie z grupą, możesz próbować obdzielać taką uwagą kolejne wypowiadające się osoby. Warto jednak zacząć próbować supersłuchania w spokojnych, łatwiejszych rozmowach jeden na jeden.

Jeśli twierdzisz, że nie masz czasu na medytację, spróbuj słuchania medytacyjnego. Dla mnie supersłuchanie jest jednym z najbardziej ożywczych doświadczeń w kontakcie z innymi ludźmi.

Jarek Guc
www.jarekguc.pl

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie