Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

5 przyzwyczajeń, które niszczą związki

Związek
|
27.11.2023

Wydawałoby się, że w dojrzałych związkach opanowaliśmy wzajemne relacje do perfekcji. Tymczasem stale rosnąca liczba rozwodów jest najlepszym dowodem na to, że wciąż wiele pracy przed nami.
Jak to się dzieje, że nawet, gdy wydaje nam się, że robimy wszystko dobrze, złe nawyki mogą wkraść się do naszego życia i zniszczyć nawet doskonały związek?

Tagi: jak dbać o związek , związek w dojrzałym wieku , związek po 40. , udany związek , jak uratować małżeństwo

Co niszczy związek
Związek a przyzwyczajenia

Zaskakująco łatwo jest zniszczyć dobrze funkcjonującą relację. Możesz nawet nie zdawać sobie sprawy z tego, że to robisz. Możesz być przekonany, że postępujesz zupełnie dobrze, i robisz wszystko, by zbudować zdrowy i silny związek. Problem polega na tym, że to, co pomaga związkowi przetrwać albo go rozbija, może być kompletnie sprzeczne z twoją intuicją. Niektóre zachowania, szczególnie jeśli przez jakiś czas byłeś singlem lub po prostu nie jesteś przyzwyczajony do bliskich, długoterminowych relacji, wydają ci się zupełnie naturalne… a tymczasem niszczą twój związek. Jeśli chcesz, by wasza relacja przetrwała, musisz wiedzieć, które z twoich przyzwyczajeń mogą jej zaszkodzić.

1. Pozwalasz, by seks po prostu „się wydarzał”

Jednym z najpopularniejszych w naszej kulturze błędów jest przekonanie, że nie powinniśmy zbyt dużo myśleć o seksie. Uważamy, że seks jest najlepszy, gdy jest zupełnie spontaniczny, a najlepszym sposobem na to, by trafić ze sobą do łóżka, jest rzucenie się na siebie, gdy tylko ma się wolną chwilę. Siła waszego związku może być mierzona tym, jak często, kiedy zostajecie sami, idziecie do łóżka. Jeśli naprawdę się kochacie, cudowny seks będzie się po prostu zdarzał. Jeśli zwolnicie (lub w ogóle się zatrzymacie)… cóż, może być to znak, że coś idzie nie tak. Być może niewystarczająco starasz się, by partnerka mogła się zrelaksować i wprawić w odpowiedni nastrój.

Na czym polega problem

Taki przypadkowy, spontaniczny seks jest super… jeśli wciąż jesteście na etapie miesiąca miodowego. Problem polega na tym, że ta szaleńcza namiętność z czasem musi osłabnąć. To część każdego związku – początkową namiętność zastępuje głębsza emocjonalna bliskość i wspólnota. Jako wieloletniej parze coraz trudniej wam sprawić, by seks po prostu „się zdarzał”. Gromadzą się obowiązki, które pochłaniają wasz czas. Pojawiają się terminy i sprawy, których nie można odłożyć, a próba ich dotrzymania wysysa z was resztki energii. Stres w pracy może być tak duży, że zabraknie wam energii na myślenie o seksie. Nazbierało się tyle prac domowych, że macie wrażenie, że toczycie niekończącą się wojnę z bałaganem. Coraz częściej zdarzają się noce, kiedy jedno z was (lub oboje) czuje się tak cholernie zmęczone, że, nawet jeśli dusza miałaby ochotę, ciało naprawdę obstawać będzie przy pójściu spać i podjęciu prób jutro.

Jednak aktywne, satysfakcjonujące życie seksualne jest naprawdę ważne w związku – zbyt ważne, by pozostawić je przypadkowi. Zamiast więc mieć nadzieję, że jutro na pewno nabierzecie spontanicznej ochoty na siebie, i czekać na ten wyjątkowy moment, możecie go stworzyć. Uwzględnijcie seks w waszych planach i trzymajcie się ustaleń. Traktowanie seksu jako kolejnej pozycji na liście rzeczy do zrobienia może się na początku wydawać dziwne – trudno pokonać wyuczone przekonanie, że chodzi o poryw namiętności – ale to naprawdę ma sens. Jeśli seks stanie się czymś, co się często powtarza, możecie nauczyć się go planować i upewniać się, że znajdziecie czas na to, by magia wróciła. Nawet, jeśli nie macie specjalnie nastroju, chwila na to, by chociaż poprzytulać się nago, może pomóc zmniejszyć napięcie, poprawić samopoczucie i poczucie bliskości i zapewnić wam ten przepływ endorfin.

2. Zbyt dużo czasu spędzacie razem

Jedną z najlepszych rzeczy w związkach nie jest to, że ma się seks na życzenie i osobę, z którą można podzielić kredyt na dom. Zdobywasz towarzysza zbrodni! Nie będziesz się czuł samotny, bo wiesz, że jest ktoś, kto zostanie przy tobie na zawsze. Właśnie tu! Cały czas! Przecież to właśnie robią pary! Ciągniesz ją więc ze sobą na “Obcego”, nawet jeśli nie cierpi science fiction, a w zamian wybierasz się na wędrówkę po lasach, mimo że nienawidzisz łażenia bez celu i masz alergię na wszystko, co zielone.Kiedy jedynym, na co masz ochotę po ciężkim dniu użerania się tymi dupkami w robocie jest obejrzenie meczu przy szklance piwa, ona chce, żebyś poszedł z nią na zakupy. Kiedy ona z kolei chce zrelaksować się na kanapie z popcornem i serialem, chciałbyś zabrać ją na degustację piwa w lokalnym browarze.

A jeśli już o to chodzi, wasi przyjaciele pogodzili się z tym, że umówienie się z wami oznacza transakcję wiązaną… nawet jeśli chciałbyś spędzić czas z kumplami. W końcu przecież powinniście dzielić ze sobą wszystko. Właśnie to robią dobrane pary. Nawet gdy wzdychasz z ledwo tłumioną frustracją na dziale warzywnym, a ona ostentacyjnie patrzy na zegarek, kiedy stoicie w kolejce po portera. A twoi kumple przestali dzwonić, bo… cóż, wyprowadza ich z równowagi to, że zawsze występujesz wyłącznie w pakiecie.

Na czym polega problem

To, że jesteście razem nie oznacza, że staliście się syjamskimi bliźniętami i że już wcale nie potrzebujecie czasu dla siebie. Tak naprawdę to, żebyście oboje mieli trochę czasu dla siebie jest najważniejsze dla was jako pary. Nie ma lepszego sposobu na ugaszenie płomienia w związku niż wyciskanie z życia dosłownie każdego grama bliskości. Pomyśl, że przypominacie wtedy trochę szczury w zbyt małej klatce: w końcu spróbujecie się pozabijać. Wszystkie te drobne irytacje i złości z czasem się gromadzą. Jeśli brakuje wam wentyla bezpieczeństwa, szybko waszą miłość zastąpi gorycz i żal, że zrezygnowaliście z dawnego życia.

Potrzebujecie przestrzeni – emocjonalnej i fizycznej – by dać ujście frustracji i zachować tożsamość poza byciem “połową pary”. Krótka ucieczka od całej tej bliskości – czy to fizyczne wyjście, czy kilka spokojnych godzin przed komputerem czy w garażu – może sprawić, że zamiast poczucia, że druga osoba znowu próbuje zawracać wam cztery litery, przypomnicie sobie, że jesteście w niej zakochani, mimo, że czasem doprowadza was do szewskiej pasji.

3. Przestałeś się starać

Właściwie się nie kłócicie, ale napięcie jest wyczuwalne. Atmosfera robi się coraz gęstsza. I kompletnie cię to wytrąca z równowagi. Wiesz, że ciągle ją kochasz, ale widzisz, że coraz więcej czasu spędzacie, irytując się na siebie, zamiast cieszyć się swoim towarzystwem. Tak naprawdę wydaje się, że żadne z was nie jest w stanie zrobić niczego, nie powodując kolejnego spięcia.

Ona ciągle powtarza, że nie jesteś zaangażowany, a ty nic nie rozumiesz. O co chodzi? Pomagasz w domu, płacisz rachunki… Chodzi o to, że nigdzie nie wyszliście w ostatni weekend? Przecież powiedziałeś jej, że masz ochotę odpocząć w domu, a ona stwierdziła, że pójdzie bez ciebie. Co z tego, że nie byliście na randce od… cholera, od kiedy, właściwie? Dajcie spokój, weekend to jedyny moment, kiedy możesz się wyluzować i wreszcie spędzić trochę czasu na sofie. Oczywiście, może rzeczywiście miałeś jakieś plany na po pracy, o których jej nie powiedziałeś, no ale… Dajesz jej przestrzeń, żeby zajęła się sobą. Kto by się tym wszystkim przejmował?

Na czym polega problem?

To druga strona problemu nadmiernej bliskości: traktujesz ją jak współlokatorkę, nie jak partnerkę. Zachowujecie się tak, jakby związek mógł zadbać o siebie sam, bez waszego wkładu, bo wy skupiacie się na własnych zainteresowaniach i planach. Zachowujecie się jak single, a przecież nimi nie jesteście. Jesteście partnerami, co znaczy, że nie możecie po prostu zajmować się sobą, nie myśląc o tym drugim.

Łatwo wpaść w tę pułapkę. Po zalotach – kiedy starałeś się robić wszystko, co umiesz najlepiej, by wejść w związek – i okresie miesiąca miodowego, pełnego latających serduszek i słodkości, zostaje ci na lata rzeczywistość, a rzeczywistość jest taka, że związek wymaga pracy. Chodzi o podzielenie obowiązków. Nie o to, kto myje naczynia albo czyści kibel, tylko o branie partnera pod uwagę, nawet jeśli chodzi o drobne sprawy, takie jak plany na wieczór. To może czasem irytować, ale to cena zaangażowania się w związek. Trzeba zachować równowagę pomiędzy cieszeniem się własną przestrzenią, a gotowością na to, by odłożyć własne potrzeby na rzecz związku. Mężczyźni są szczególnie podatni na takie zachowania; koncepcja związku jako więzienia to niemal aksjomat. Dorastamy, słysząc żarty o kuli u nogi, kajdankach z obrączki czy „proszeniu o pozwolenie” na wyjście z kumplami. Umawianie się z bliską osobą przed robieniem planów to nie negocjacje z więziennym strażnikiem, z obawą, że zaraz zniszczy ci życie. Chodzi o uprzejmość i pamięć o tym, że nie żyjesz w próżni. Należysz do zespołu, a to oznacza, że twoje decyzje mają wpływ na was oboje… nawet jeśli zdaje ci się, że nie powinny.

4. Mamy problem z komunikacją

Nie wiesz, jak to się dzieje, ale za każdym razem, kiedy zaczynacie o czymś dyskutować, kończycie, wrzeszcząc na siebie nawzajem. Nie zamierzasz być uszczypliwy, ale to jest takie cholernie trudne, kiedy masz wrażenie, że twoja partnerka nigdy nie przestaje narzekać i jęczeć, jak to było lepiej, zanim się przeprowadziliście do innego miasta – więcej kultury, lepsze sklepy, mogła chodzić do parku, a teraz nie ma parku… Za każdym razem masz wrażenie, że to uderza osobiście w ciebie, bo przecież przeprowadziliście się z powodu twojej pracy.

Gryziesz się jednak w język, bo tak naprawdę, kto chciałby znów się kłócić. Ale to nie pomaga. Wygląda na to, że niczego nie robisz dobrze. Chce, żebyś odkurzył mieszkanie. Odkurzasz to cholerne mieszanie. A teraz okazuje się, że problemem było to, że musiała cię poprosić o odkurzenie mieszkania. A kiedy mówisz, że zrobiłeś po prostu to, o co prosiła – bez narzekania! – jest wściekła, z powodu twojego „tonu”. O co w ogóle, k… chodzi? Nie było żadnego “tonu”. Twój głos był zwyczajny, spokojny! Masz wrażenie, że nie mówicie nawet w tym samym języku.

Na czym polega problem?

Mówicie, ale tak naprawdę nic nie przekazujecie. Dużo gadania, mało rzeczywistej komunikacji. Dobra komunikacja opiera się na zdolności opowiedzenia o tym, co się czuje i pewności, że się jest rzeczywiście rozumianym. Ile widziałeś filmów – szczególnie komedii romantycznych – przy oglądaniu których myślałeś „Ej, ale to wszystko dałoby się rozwiązać, gdyby przestali i po prostu ze sobą porozmawiali!”?

Pomyśl teraz o problemach w swoim związku. Chodzi o coś więcej niż o to, że kobiety i mężczyźni inaczej się kłócą: chodzi o zwracanie uwagi na małe rzeczy. Bycie w związku oznacza, że musicie być gotowi na poruszenie tego, co rzeczywiście was martwi – nawet jeśli wydaje się to nieistotne lub bzdurne. Przechodzenie nad takimi sprawami do porządku dzielnego sprawia, że problemy piętrzą się i ostatecznie dochodzi do ogromnej kłótni.

W powyższym przykładzie kobieta nie zdaje sobie sprawy z tego, że sposób, w jaki mówi o swojej tęsknocie za rodzinnym miastem sprawia, że jej partner czuje się źle. On sam też sobie nie pomaga, nie tłumacząc, że tak się czuje. Narastająca irytacja – uczucie, jakby oceniała jego, nawet jeśli nie o to jej chodzi – ostatecznie wpływa na to, jak on odpowiada na jej problemy. W tym samym czasie ona mówi o objawach swojej frustracji, nie o jej przyczynach, a klasyczne: „Chciałabym, żebyś chciał odkurzyć” nie dotyczy tylko tego, kto zajmie się pracą – chodzi o poczucie niedoceniania i nie bycia traktowaną poważnie. W efekcie on czuje, że ona go obraża, ona czuje się niedoceniana. Zatrzymanie się na chwilę, by sobie to wyjaśnić – bez oskarżeń lub wytykania palcami  może rozwiązać mnóstwo problemów, zanim się naprawdę zaczną.

Na marginesie, gotowość do wyrażania uczuć jest równie ważna, kiedy czujesz się dobrze. Łatwo przyjąć, że bliska osoba wie, że myślimy, że jest seksowna albo że sprawia, że jesteśmy szczęśliwsi niż kiedykolwiek. Nie mówimy więc o tym wystarczająco często. Małe przypomnienie raz na jakiś czas zawsze się liczy.

5. Zachowujesz się, jakbyś był sam, jeśli chodzi o finanse

Zarządzanie finansami w wieloletnim związku jest zwykle od lat już ustabilizowane, jednak jeśli jesteście parą od niedawna lub macie za sobą doświadczenia z poprzedniego związku, finanse mogą stanowić wyzwanie. Każde się dorzuca, rachunki opłacone, ty płacisz czynsz, ona płaci za media, a wydatkami na jedzenie się dzielicie. Dopóki nie postanowiłeś zaszaleć z laptopem. Teraz ona ma pretensje, że nie uzgodniłeś z nią takiego wydatku… ale przecież zapłaciłeś ze swoich, więc o co chodzi? Fakt, oznaczało to, że musieliście trochę przystopować z planami urlopowymi, ale przecież nie musicie znów lecieć z dzieciakami na Chorwację, Podlasie też jest piękne. Ona musi oszczędniej wydawać pieniądze, bo zarabia mniej, ale przecież nie oznacza to, że ty nie możesz sobie zrobić małej przyjemności.

Na czym polega problem?

Niewiele jest rzeczy, które szybciej mogłyby popsuć związek, niż kwestie finansowe. Wspólne życie oznacza, że musicie mieć pełną zgodę w kwestiach finansowych. Im dokładniej ustalicie podstawowe zasady, tym mniej prawdopodobne będzie, że pieniądze rozwalą wam sytuację, z której pod innymi względami jesteście zadowoleni. Istotne jest wszystko: jaki jest budżet domowy, jak się nim dzielicie. Ile każde z was wnosi do budżetu. To, że zarabiacie tyle samo, nie oznacza, że macie takie same osobiste zobowiązania.

Kto płaci za czynsz i media? Które z was rzeczywiście zarządza budżetem domowym, dbając o to, by rachunki były popłacone? Czy macie wspólne konto? Czy możecie sobie zaufać na tyle, że pozwalacie sobie na prowadzenie także własnych, osobistych kont? A co z indywidualnymi zakupami? Kiedy powinniście skonsultować ze sobą zakup jakiejś rzeczy tylko dla siebie, a kiedy możecie podjąć decyzję sami? Nie ma sposobu, który działa w każdej sytuacji dla każdej pary – musicie wypracować system dobry dla was obojga i dbać o to, by działał. Kłótnie i kiepski seks mogą w końcu doprowadzić do rozstania… ale to będzie koniec. Jednak kwestie finansowe będą się za wami ciągnąć przez lata. Wystarczy, że twoja ex po rozwodzie dostanie wszystkie twoje płyty. Ważniejsze, żebyś zachował zdolność kredytową.

Bartek Kulesza

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie