Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

walczyć o małżeństwo, czy nie?

Rozpoczęte przez ~Loo, 02 lis 2012
  • avatar ~Ona ~Ona
    ~Ona
    Napisane 28 lutego 2017 - 16:36
    Zamęczysz siebie i jego. Daj sobie szansę na nowe. Czasu nie da się cofnąć.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Inna ~Inna
    ~Inna
    Napisane 09 marca 2017 - 17:27
    tak ludzie właśnie niszczą sobie (i komus zycie). probuja reanimowac chodzace trupy latami, a tylko te lata marnuja. bo im sie wmawia, ze muszą zrobic wszystko co tylko mozliwe. a moze im ktos jeszcze zarzuci, ze za latwo sie poddali i co wtedy bedzie?
    to jest naprawde najglupsza rzecz jaka mozna zrobic. ludzie czesto nie wiedza kiedy zrezygnowac z czegos, nie wiedza jak to zrobic, kiedy jest ten moment, i zwykle, zeby ktoś ich nie posadził o zbyt wczesne zrezygnowanie, męczą się nawet do konca zycia.
    trzeba sie nauczyc odpuszczać i zyc dalej, a nie marnować życie na bezsensowne probowanie.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~_zołza_ ~_zołza_
    ~_zołza_
    Napisane 23 marca 2017 - 13:33
    @ Bobi - żałuje się tylko tego, czego się nie zrobiło.
    Szkoda życia na ciągłe oglądanie się za siebie...trzeba czerpać z życia garściami.
    Ty zdecydujesz, co w Twojej garści się znajdzie.
    A wracając do Twojego pytania, ja nie chciałam już zaczynać od nowa. I oczywiście nie żałuję ;-)
    Pozdrawiam..

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~gość 2 ~gość 2
    ~gość 2
    Napisane 24 marca 2017 - 09:45
    @Bobi
    Zrozumiał, doświadczył utratę tego co miał. chce odzyskać, stara się..
    Albo przestraszył..
    To dwa zupełnie różne motywy postępowania..

    Czym uzasadniał?: nuda, rutyna, brak emocji.
    Skoro twierdzi, że nie mógł nad tym zapanować, to na jakiej podstawie uważa, że następnego razu nie będzie?
    następnym razem zapanuje? nie będzie już potrzebował adrenaliny? zadowoli się nudą i stagnacją? na zawsze?

    To bardzo trudne decyzje, indywidualne, nie należy słuchać się innych, co oni by zrobili, bo to już inna relacja, nie Ty i On..
    Z moich obserwacji niestety wynika, że faceci jak ognia boją się zostać samemu, nie znoszą dokonywać wyborów, a jak już muszą, to zawsze wybiorą, to co było, nawet gorsze, byleby tylko nie zaczynać wszystkiego od początku..

    Jedynym wyjątkiem, jest sytuacja, gdy to oni zostają zdradzeni, nie wybaczają, często odchodzą, zupełna odwrotność tego, co robią kobiety..

    Piszesz, że nie wyobrażasz obie życia bez niego, a teraz? jak żyjesz przez te 6 mcy?
    Sam rozwód, niczego nie zmienia tak naprawdę z dnia na dzień..
    Jest wiele opcji:
    możesz wrócić do niego, ale nie mieszkać już razem,
    możesz się rozwieść i zamieszkać z nim,
    Pomyśl czego chcesz..
    Pewności, gwarancji? odzyskać, to co było? nierealne..
    Ryzyka? jak najbardziej realne..
    Rozstania powtórne, po nieudanej próbie powrotu, są o wiele boleśniejsze niż za pierwszym razem..I bardzo często role się odwracają,
    Osoby, które zostały porzucone, wracają niejako, żeby odejść ale na własnych warunkach..
    Każda sytuacja jest inna oczywiście, ale w Twoim przypadku, byłabym bardzo ostrożna..
    Chcesz całe życie kontrolować i sprawdzać? to musi być okropne życie..
    Cudownym jest, bycie z kimś i nie musieć tego robić..
    pozdrawiam

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Po40 ~Po40
    ~Po40
    Napisane 24 marca 2017 - 23:53
    Mądrze i rozważnie, co do jednego tylko mam zastrzeżenie:
    ~gość napisał:

    Z moich obserwacji niestety wynika, że faceci jak ognia boją się zostać samemu, nie znoszą dokonywać wyborów, a jak już muszą, to zawsze wybiorą, to co było, nawet gorsze, byleby tylko nie zaczynać wszystkiego od początku..

    Jedynym wyjątkiem, jest sytuacja, gdy to oni zostają zdradzeni, nie wybaczają, często odchodzą, zupełna odwrotność tego, co robią kobiety..

    Dobrze, że "z obserwacji", bo znaczy to tyle, że nie jest to regułą.
    Jestem facetem, byłem zdradzany i wybaczyłem bardzo wiele i na bardzo długą metę. Nie wiem, czy płeć na tu znaczenie. Bardziej osobowość, charakter. Tak, jak kobiety zwykły pisać: "nie bądź głupia, zdradził,wybaczysz, to zdradzi jeszcze raz", tak samo dokładnie postąpiła moja żona. Więc nie wierzę w opowieści o tym jacy są mężczyźni i jakie są kobiety. Moja obserwacja i moje doświadczenie: rolę odgrywa tylko charakter.

    @Bobi: gość 2 pisze mądrze - tego, co zrobiliby inni nie musisz robić ty. Twoje życie, twój związek. Każdy przypadek jest inny, bo każdy związek to konfiguracja dwóch różnych charakterów.
    Ty piszesz, że nie złożyłaś pozwu o rozwód tylko ze względu na dzieci,oraz, że nie wyobrażasz sobie życia bez niego. Co jest prawdą, jedno czy drugie? Co naprawdę czujesz.
    Twój facet, z tego co piszesz, sam siebie osądził. Tłumaczenia typu: "wszyscy koledzy zdradzają", to zwykłe przyznanie, że nie posiada własnej osobowości, że nie sięga poza robienie tego, co inni. A z drugiej strony bajdurzenie o nudzie i rutynie... A czego oczekuje po sobie, po facecie, który robi tylko to, co inni?
    To postawa typu: jestem nijaki, ale chcę wyjątkowego życia. Zwykły egoizm, pustka wyżarta być może przez świat, który otacza, ale jedno jest pewne - nie znalazł siły ani chęci, by coś zmienić w tym, co miał. Rozwiązania szukał w zmianie tego, co miał. Dno. Zmiany możesz oczekiwać tylko wtedy, gdy głupek przestanie się skupiać wyłącznie na sobie i dostrzeże w tobie człowieka.

    Osobiście żygam już rozczulaniem się zdradzających nad sobą i swoim "niespełnionym" życiem. Każdy z nich sam tworzy swoje życia i tyle, ile włoży w to tworzenie wysiłku, zaangażowania i przede wszystkim odpowiedzialności za swoje własne życie, tyle z niego będzie miał. Spełnia się w nim na tyle, na ile czuje się za nie odpowiedzialny.
    Dotyczy to też zdradzoych. Możesz spełnić się w Twoim życiu niezależnie od tego jak nieodpowiedzialnego miałaś, czy masz partnera. Zależy to wyłącznie od Twojego nastawienia do własnego życia, i żaden dupek, głupek i egoista tego nie zmieni. O tyle tylko, że pokaże ci te strony życia, o których istnieniu wiedziałaś, ale wierzyłaś, że nie dotkną twojego zycia. Dla Ciebie to tylko wiedza, do której możesz się odpowiednio nastawić. Konsekwencje - te są wyłącznie jego ceną jego własnych decyzji.

    Jeśli przestanie jęczeć nad sobą i zacznie widzieć w tobie człowieka - pewnie jest jakaś szansa dla związku. Jeśli nie - nic się nie zmieni.

    Dla Ciebie istotne jest, czy chcesz partnera życiowego, czy ciężaru.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~gość 2 ~gość 2
    ~gość 2
    Napisane 25 marca 2017 - 07:10
    Zgadzam się z Tobą, że nie jest to regułą.
    Sama, często twierdzę, że nie można ludzi dzielić na kobiety i mężczyzn. Użyłam niefortunnego skrótu myślowego. Myślę, że słowo "większość" naprawi mój błąd.
    Masz rację, charakter, czy utożsamiana z nim osobowość, jest decydującym.

    Chociaż, z drugiej strony, gdy próbuję doszukać się wspólnych cech charakteru u wszystkich mi znanych, którzy nie potrafili odejść z nieudanego związku (kobiety i mężczyźni) oprócz typowego "niezdecydowania" nie widzę żadnej innej wspólnej cechy charakteru.
    Osoby mi znane, które wybaczyły zdradę:
    to same kobiety, o różnych charakterach, łączyło je tylko jedno, miały dzieci i małopłatną pracę- kobiety MATKI, lub miały już odchowane dzieci i żadnej własnej tożsamości - kobiety ŻONY..
    Trudno znaleźć w tej grupie mężczyzn, choć znam dwóch, z których jeden siedział w domu 10 lat i wychowywał dziecko, a drugi zmienił nazwisko na żony, bo martwiła się, że jej ród wyginie..
    Myślę, że nie tyle sam charakter ma decydujący wpływ na naszą postawę, co sytuacja życiowa w jakiej się znajdujemy..
    A gdy już mowa o sytuacji życiowej, to można chyba śmiało w ponad 90% podzielić jednak ludzi na kobiety i mężczyzn.

    Do tego dochodzi sposób wychowania, religia, presja otoczenia, to wszystko ma równie silny wpływ na nas, co sama osobowość.
    To, że wybaczyłeś zdradę i "walczyłeś" o związek, nie oznacza wcale, że drugi raz postąpisz tak samo a przecież charakteru nie zmienisz..

    Nie upieram się przy moim zdaniu.. chętnie czytam Twoje wypowiedzi, jesteś osobą bardzo świadomą i przenikliwą, co rzadko zdarza się u mężczyzn, (ups ! u ludzi).:)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Po40 ~Po40
    ~Po40
    Napisane 30 marca 2017 - 19:05
    Dziękuję za miłe słowa - to dla mnie wielki komplement i zaszczyt - bycie świadomym mężczyzną w oczach kobiety :) ups! Drugiego człowieka :)

    Masz olbrzymią rację: okoliczności jak kultura, religia, obyczajowość, kraj, otoczenie, bliscy, prawo, itd - to wszystko wpływa na psychikę, sposób postrzegania i drogi samorealizacji czy po prostu szczęście człowieka jednej czy drugiej płci.
    Ale, moim zdaniem, to są okoliczności zewnętrzne. Nie można ich bagatelizować, ale też nie można wyłącznie im przypisywać decyzji (jak wielu ludzi chce) o naszym życiu czy naszym szczęściu. W każdych okolicznościach (kulturze, kraju, religii) znaleźć można ludzi bardzo szczęśliwych - kobiety i mężczyzn - choć z perspektywy naszych okoliczności wydaje się to czasem niemozliwe. I to każe mi szukać przyczyn nie w okolicznościach, ale w samym człowieku, w jego charakterze, w jego samoakceptacji i w jego podejściu do tych możliwości, które jego okoliczności mu dają.

    Gdy wspominasz:
    ~gość napisał:
    Do tego dochodzi sposób wychowania, religia, presja otoczenia, to wszystko ma równie silny wpływ na nas, co sama osobowość.
    To, że wybaczyłeś zdradę i "walczyłeś" o związek, nie oznacza wcale, że drugi raz postąpisz tak samo a przecież charakteru nie zmienisz..

    odpowiedziałbym, na dzień dzisiejszy, że raczej wybaczyłbym i walczyłbym, ale niekoniecznie w ten sam sposób. Jeśli oczywiście życie mnie czegoś nauczyło. Nie zmienię charakteru, ale mogę zmienić sposób postępowania.. Np. kiedy mam przed sobą jakiś ciężki problem do roziązania, teoretycznie taki sam, jak poprzednie, ale ze względu na okoliczności i specyfikę inny - mogę go rozwiązać, i rozwiązuję, wybierając odpowiednie podejście. A przecież nie zmieniam przy tym siebie..

    ~gość napisał:
    Chociaż, z drugiej strony, gdy próbuję doszukać się wspólnych cech charakteru u wszystkich mi znanych, którzy nie potrafili odejść z nieudanego związku (kobiety i mężczyźni) oprócz typowego "niezdecydowania" nie widzę żadnej innej wspólnej cechy charakteru.
    Osoby mi znane, które wybaczyły zdradę:
    to same kobiety, o różnych charakterach, łączyło je tylko jedno, miały dzieci i małopłatną pracę- kobiety MATKI, lub miały już odchowane dzieci i żadnej własnej tożsamości - kobiety ŻONY..
    Trudno znaleźć w tej grupie mężczyzn, choć znam dwóch, z których jeden siedział w domu 10 lat i wychowywał dziecko, a drugi zmienił nazwisko na żony, bo martwiła się, że jej ród wyginie..

    Ja może też niefortunnie zamknąłem wszystko w jednym słowie: charakter. Nie znam definicji charakteru, osobowości, postawy życiowej, ale gdzieś intuicyjnie w tych rejonach wyczuwam odpowiedź. Zobacz, że opisane przez Ciebie przypadki można by określić jako osoby bierne. Nie wiem, lepsze słowo nie przychodzi mi do głowy. Chodzi mi o to, że (niezależnie od tego, ile olbrzymiego wysiłku wkładają w swoje codzienności i z jak wielkim bólem musiały się zmagać) zakładają, że szczęście mogą otrzymać jedynie z zewnątrz. Wybaczają zdradę i idą dalej drogą oczekiwania..
    Ale można też wybaczyć, lecz jednocześnie pójść drogą samorealizacji. To przeniesienie środka ciężkości (swojego punktu odniesienia) z okoliczności na siebie samego.

    Zacząłem jakiś czas temu czytać to forum, chcąc znaleźć potwierdzenie, że tak, walka o związek ma szanse powodzenia. Pozostawałem w jednej okoliczności. Dziś widzę, że to nie do końca właściwe podejście. Że skupiałem się nie na tym, na czym powinienem i że pozostając w tym podejściu skazywałbym siebie na ból i na brak odpowiedzi. Moje dzisiejsze spojrzenie na walkę o związek: tak, ale jako jeden z mozliwych (a nie jedyny) wyników (a nie konieczności) tego, co najistotniejsze - odnalezienia i akceptacji siebie. Dopiero mając bliższe pojęcie kim jestem i czego chcę, potrafię uwolnić się od zależności od okoliczności i powiedzieć jej Tak (wybrać życie w niej, a nie dla niej) albo Nie.

    To też tylko moje spojrzenie, w dużej mierze efekt tego, co przeżywam. Bardzo osobiste, nie wiem, czy męskie. Ufam, że ludzkie :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~gość 2 ~gość 2
    ~gość 2
    Napisane 07 kwietnia 2017 - 07:04
    Nie mogę zgodzić się z Tobą.
    Uważam wręcz odwrotnie, że religia czy kultura jest decydującym w postrzeganiu świata, Zdecydowana większość ludzi, przyjmuje taką rzeczywistość za pewnik. Osoba wierząca, której wpojono, że małżeństwo jest na zawsze, nie jest w stanie spojrzeć na to inaczej, a tym samym zmienić zdania.
    Czy ktoś, kto tak czuje, nawet porzucony i do końca życia czeka na powrót małżonka, byłby taki sam, wychowany w innej kulturze?
    Czy ten ktoś, wychowany w przyzwoleniu na zmianę partnerów, sam z siebie, uznałby, że tak nie powinno być i tylko pierwszy związek (małżeństwo, zawarte w określonym obrządku) jest jedynym i nierozerwalnym.?

    Jest oczywiście pewna grupa, która nie podda się ogólnie obowiązującym normom, jak w świecie katolickim, nagle jeden ateista, czy w świecie podporządkowania kobiet, nagle jedna się buntująca..
    I to świadczyłoby, o wyłącznie indywidualnych cechach charakteru, które decydują, kim jesteśmy tak naprawę..wrodzony bunt, do narzucania czegoś przez innych..
    Takich osób jest jednak mało

    Piszesz, że powtórnie też byś wybaczył, ale inaczej już postępował..
    Osoba o temperamencie "włoskim" raczej nigdy nie zmienia postępowania, wywala na przysłowiowy "pysk" a potem zaczyna się zastanawiać..

    Wracając do tematu wątku..
    Jedyną sensowną dla mnie walką o związek, jest walka dwóch osób o siebie wzajemnie..

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Zygfryd ~Zygfryd
    ~Zygfryd
    Napisane 09 lipca 2017 - 12:49
    Wiem, że już lata minęły od wpisu ale ludzie nadal czytają wątek. Ciekawe jak Alicja rozstałaby się z klasą? Podejrzewam, że zabierając partnerowi dach nad głową :) :) :)
    Jednostronne myślenie kobiet :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~darek ~darek
    ~darek
    Napisane 10 lipca 2017 - 21:47
    Nie masz na co czekać związek który się wypalił nie ma racji bytu po prostu i wiem co

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Kalinka ~Kalinka
    ~Kalinka
    Napisane 11 lutego 2018 - 08:11
    Posłuchajcie mojej historii. Jestem mężatką od 17 lat i generalnie zaczęło się od wielkiej miłości, mamy 2 dzieci. Mój mąż od 2 lat unika mnie wieczorami, porostu nie przychodzi do sypialni, raz zasypia usypiając naszą 6 letnią córkę a potem jak się obudzi do przemyka w nocy do sypialni jak już śpię. Innym razem poprostu wynajduje sobie różne zajęcia wieczorem, żeby tylko nie przyjść do sypialni, jak tyko próbuję z nim o tym porozmawiać to unika odpowiedzi i zaraz zajmuje się czymś innym. Jakiś czas temu zrezygnowałam z antykoncepcji twierdząc, że skoro nie chcemy mieć już dzieci to on może pomyśleć o wazetkomii. Mam 41 lat on 45 przez cały czas ja martwiłam się o antykoncepcję a i tak sex był coraz rzadszy więc wyszłam z propozycją wazetkomii. Od tamtej pory nasze relacje nie są takie jak wcześniej, a brak czułości oddala nas z każdym dniem coraz bardziej. Ja ciągle wychodziłam z inicjatywą żeby się przytulić porobić coś razem, teraz już nie mam na to sił i już mi się nie bardzo chce walczyć. Poprostu czuję się nie kochana i zaniedbywana przez męża - a wystarczyło by trochę uwagi na codzień i przytulenie od czasu do czasu. Mąż pracuje dość dużo ale nie wydaje mi się żeby miał kochankę. Poradźcie coś proszę.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Aniołek ~Aniołek
    ~Aniołek
    Napisane 11 lutego 2018 - 11:46
    Kalinko,
    Trudno radzić... padło tutaj na forum takie pytanie dlaczego facet unika seksu... odpowiedział Diabełek... czytałaś?
    Samo z siebie nic się nie zmieni... zapytaj siebie czego Ci brak a potem Jego czy może Ci to dać... Zapytaj czy jest z Tobą szczęśliwy? Ja tak zrobiłam... Odpowiedź, którą usłyszałam: "Wiem, że powinienem"....

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Aniołek ~Aniołek
    ~Aniołek
    Napisane 11 lutego 2018 - 11:56
    Kalinko,
    Zapytaj siebie: KIM JESTEM????
    Moja rada: To jak postępują inni to czasami tylko pewien schemat, szukaj swoich własnych rozwiązań... jeśli to potrafisz... bo to zależy chyba od osobowości, od charakteru danego człowieka :-)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Aniołek ~Aniołek
    ~Aniołek
    Napisane 11 lutego 2018 - 13:15
    Alutka kiedyś napisała takie mądre słowa cyt. :"...ja też myślałam, że spędzimy całe życie razem, i myślalam, że dużo rozmawiamy....ale tak naprawdę to tylko ja mówiłam a juz w ogóle nie umiałam słuchać... dla mnie nasz rozwód był ogromną porażką...i ja naprawdę nie zauważyłam jak nasze drogi rozeszły się w pewnym momencie...i czyja w tym była wina...czy to ja Go zdominowałam, czy On mi na to pozwolil...(...).....po prostu czasami się nie udaje... cieszę sie bardzo, że mam tak dobre relacje z byłym mężem, i tak jak sama chcę być szczęsliwa, tak jeszcze bardziej chcę żeby On był również szczęśliwy...może to wszystkich zdziwi, ale my co roku obchodzimy rocznicę ślubu....bo nie ważne czy małżenstwo jeszcze trwa...my obchodzimy rocznicę dnia, w którym to wszystko się zaczęło....zawsze ja wybieram kawiarnię i umawiamy sie na lampkę wina, a mój były mąż zawsze pyta, która to rocznica, bo nigdy i tak nie pamiętał :):) na pewne rzeczy naprawdę nie mamy wpływu.. one się dzieją po prostu... RATUJCIE RODZINY, ALE NAWET PO ROZWODACH !!!

    Mogę się pod tym podpisać.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~drogowiec894 ~drogowiec894
    ~drogowiec894
    Napisane 11 lutego 2018 - 14:47
    Moim skromnym zdaniem po rozwodzie nie ma tak naprawdę już rodziny, a co za tym idzie nie ma co kontynuować toksycznego związku.staram się o wszystkim jak najszybciej zapomnieć bo nigdy bym nie przypuszczał że może mnie spotkać coś takiego po ćwierćwieku małżeństwa ale mleko się rozlalo i po godzinie było koniec związku w sądzie.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Aniołek ~Aniołek
    ~Aniołek
    Napisane 11 lutego 2018 - 17:51
    Mam odmienne zdanie. Znam wielu ludzi, którym z takich czy innych przyczyn nie udało się iść dalej razem przez życie i zapewniam, że potrafią ze sobą rozmawiać, uważają, że są rodziną (szczególnie gdy mają dzieci... ojciec zawsze pozostanie ojcem a matka matką), spotykają się, celebrują razem święta...pomimo tego, że są już związani z innymi osobami... Wszystko zależy od ludzi.. od dojrzałości, od tego kogo uważamy za swoją rodzinę i od tego czego potrzebujemy do szczęścia, wreszcie od tego kim tak naprawdę jesteśmy i jak ważny jest dla nas drugi człowiek... przecież rodziną mogą być i często są obcy ludzie, zatem tym bardziej mogą być nią ludzie z którymi szliśmy przez życie...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Izka ~Izka
    ~Izka
    Napisane 11 lutego 2018 - 19:10
    To może zależy od tego, czy daleko zabrniemy we wzajemnej niechęci, czy też będziemy potrafili rozstać się we właściwym momencie.
    Od tego jak przebiegnie to rozstanie, czy z szacunkiem dla wspólnych lat.
    Niestety po wielu latach w grę zawsze wchodzą finanse i tu często zaczynają się schody.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Aniołek ~Aniołek
    ~Aniołek
    Napisane 16 lutego 2018 - 12:41
    Uważam, że to zależy głównie od tego kim jesteśmy my sami i kim jest człowiek, który idzie czy szedł z nami na drodze życia.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Iwo ~Iwo
    ~Iwo
    Napisane 21 marca 2018 - 15:03
    Myślę ,że dla żony jeszcze chwila i będziesz martwy zdrady się nie zapomina. Żona twoja jest w trudnej sytuacji kocha i nienawidzi jednocześnie , ale to mija później zostaje obojętność i nic nie czujesz . Zostaje ogromny ból , rozczarowanie ,przestajesz wierzyć w miłość. Dzisiaj jak mój marnotrawny mąż mówi że mnie kocha jest dla mnie śmieszny i nie prawdziwy. (minęło 7 lat od jego romansu). A ja już liczę tylko na siebie.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Nick ~Nick
    ~Nick
    Napisane 25 marca 2018 - 20:19
    Iwo, dlaczego jesteś z mężem który jest dla Ciebie śmieszny , nieprawdziwy ?
    Może nawet "martwy" jak piszesz .

    Kwestia obawy bycia sama ,kasa , dzieci - czekasz aż podrosną.?

    Pytam bo sam nie wiem dlaczego ja trwam w czym martwym.
    Ale nie z powodu zdrady. Chyba.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry

Gorące tematy