Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Forum

Dodaj temat

Związek

walczyć o małżeństwo, czy nie?

Rozpoczęte przez ~Loo, 02 lis 2012
  • avatar ~mocca ~mocca
    ~mocca
    Napisane 11 lutego 2015 - 20:43
    sedecznie witam od 9 miesiecy sledze forum tylko czytam i mysle analizuje mnie dotknela zdrada ba romans wieloletni /ja i on przykladna kochajaca sie rodzina/ przesszlam wszystkie fazy zdady psychiatra psycholog depresja ...dlaczego...? az tu nagle olsnienie nie chce juz z nim byc /on chce bo ONA go ne chciala/ szybko znalazlam swoje miejsce w jego zyciu ...jestem zamiast ON 50 lat wiec zegar tyka mimo tego ze moglabym z nim spedzic jeszcze troche zycia to NIe nie chce dobrze mi samej a wiec moje Panie wszystko minie poczujecie ulge to samo przyjdzie On stanie sie jakis obcy ,nagle zauwazycie same wady ...oprzyj sie na lokciu kiedy bedziesz lezala kolo niego i zadaj sobie pytanie ...co tracisz ......nie wiem ale u mnie byla wielka rozpacz a teraz jest spokuj i ukojenie bede szczesliwa sama a jesli sie uda to z kims innym

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~mocca ~mocca
    ~mocca
    Napisane 11 lutego 2015 - 21:04
    a tak na marginesie szukam mezczyzny ...wiek 45-55 zadbany inteligentny.szczuply moze byc lysy nie wiem jak z wlosami na glowce bo nigdy nie doswiadczylam wolny albo narazie nie wolny....powanie jestem gotowa na nowy zwiazek....o sobie napisze na prywatnego maila...dobranoc

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Angela ~Angela
    ~Angela
    Napisane 12 lutego 2015 - 21:02
    co to za rada żyj z dwiema na raz.....za takie coś należałoby skopać takiemu tyłek, ale co posiejesz to zbierzesz...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Ada ~Ada
    ~Ada
    Napisane 23 maja 2015 - 07:36
    Witam wszystkich..
    widzę, że wątek zamarł, ale raczej powiedziano już wszystko w tym temacie, nie chcę się powtarzać, śledzę również równoległy KOGO KOCHA....? a nawet zajrzałam do polecanego tu SYCHARU..
    Wg mnie, zarówno chęć odejścia od partnera jak i chęć żeby partner tego nie zrobił, to takie same potrzeby konkretnego człowieka..JA CHCĘ przeciwko JA CHCĘ.. Kompromisu nie ma oczywiście w takiej sytuacji.
    Katolicka odpowiedź na pozew jest dla mnie zwykłą manipulacją, bo jeśli, sam ślub cywilny traktują jak brak ślubu w ogóle i życie w grzechu, to powinni go tak traktować do końca, jak np zwykłe zameldowanie.. A wówczas pozew by brzmiał NIE NIE ZGADZAM SIĘ NA WYMELDOWANIE MAŁŻONKA, BO MOJA WIARA MI NA TO NIE POZWALA? Nie widzę związku..

    Mogę podpisać się pod jednym zdaniem, które padło na forum
    WALCZCIE O RODZINY, NAWET PO ROZWODACH..

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Marlena ~Marlena
    ~Marlena
    Napisane 03 listopada 2015 - 10:43
    Witam, dowiedzialam sie ze maz flirtowal z praciwnica w naszej restauracji( prowadzimy ja razem). Na poczatku bylam pewna ze mnie zdradzil . Wytlumaczyl sie ze wszystkiego mowiac ze smsy wysylal do niej bo chcial ja udobrychac po klotni jaka miala miejsce w pracy z nia bo grozila mu skarbowka. Ta kobieta chwalila sie nawet ze moj maz chce sie nawet ozenic , do czego oboje sie nawet nie przyznaja. Wyrzucalam meza z domu 7 razy ale nie chcial sie wyprowadzic bo jak twierdzi przez plotki innych nie bedzie rozwalal rodziny I ze mu na mnie zalezy. Ostatnio dowiedzialam sie ze ona do niego dzwonila zeby sie " oczyscic" I pewnie prosic czy moze wrocic do pracy . Maz wie ze jezeli ona tylko wroci do pracy to nie zobaczy mnie ani dzieci nigdy wiecej. Powiedzial jednej z pracownic ze nie jest taki glupi I nie przyjmie jej z powrotem do pracy bo dosc ma juz klotni ze mna . Mnie jednak boil ze nie orzyszedl do mnie I nie powiedzial ze ona do niego dzwonila tylko dowiaduje sie tego od ludzi. Totalny moj brak zaufania do niego. Gdzie jest granica walki o malzenstwo I rodzine?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kawaler ~kawaler
    ~kawaler
    Napisane 03 listopada 2015 - 18:58
    Już dawno ją przekroczyłaś...

    I dlaczego? ...dzieci, nigdy więcej?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~doris ~doris
    ~doris
    Napisane 15 grudnia 2015 - 13:09
    Jeżeli obawiacie się że wasz partner nie jest uczciwy wobec was polecam skorzystać z usług detektywistycznych ja miałam taką sytuacje gdzie mój maż nie był uczciwy wobec mnie jednym słowem zdradzał mnie ta firma pomogła mi przejrzeć na oczy bardzo sprawnie i tanio zebrała dowody które uświadczyły mnie w przekonaniu jaki był mój partner do tego pomogli mi w znalezieniu profesjonalnej obsługi prawnej dzięki nim wszystko potoczyło się po mojej myśli.[ post edytowany z powodu naruszenia regulaminu serwisuPolecam www.projektdetektywi.pl ]

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Alicja ~Alicja
    ~Alicja
    Napisane 29 grudnia 2015 - 23:12
    ~mike napisał:
    Czasu, życia mi już pewnie tyle nie zostało...
    Wracałem... Kilka razy, bo mi na to pozwolono... Teraz po raz kolejny... Za każdym razem jestem, jak ćma - wiem, jak to się skończy, a nie umiem przerwać...


    czesc Mike :) rany... zagladam tu "po latach" a Ty nadal się miotasz ? Toż zlituj się nad żoną i uwolnij ją od swej osoby.. kochanka wciąż ta sama czy kolejne różne ?
    Nie musisz odpowiadać ;)
    Ale... skoro jesteś tu te 3 lata może pamietasz "faceta" ? wiesz może co u niego ?

    pozdrawiam :)

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~kawaler ~kawaler
    ~kawaler
    Napisane 28 stycznia 2016 - 18:26
    A tyle się mówi "nie zbudujesz szczęścia na cudzym nieszczęściu"
    To już nieszczęście kochanki się nie liczy?
    Przypomniała sobie o mężu jak ten już się zaangażował i komuś w głowie zawrócił i rozkochał,,
    Odnaleźli się w końcu po latach..
    @żono8 Ty nie powinnaś nie znosić kochanki a prosić ją o wybaczenie..
    Oboje powinniście..
    Widzę jednak, że chociaż Twój mąż ma wyrzuty sumienia i nie jest mu los kochanki obojętny..
    Ale nie sam fakt potraktowania kochanki jak katalizatora jest żenujący ale Twoje podejście do tej sprawy..
    Jeden jego wyskok i się pakujesz? Obawiam się, że jedno twoje potknięcie, a on będzie ją prosił o przebaczenie..
    Już zawsze będziecie w trójkę..

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert ~Robert
    ~Robert
    Napisane 08 lutego 2016 - 21:25
    Witajcie.
    Po 17 latach mojego małżeństwa zaczęło się coś knocić, po kolejnych miesiącach moja żona doszła do wniosku, że jest homoseksualna i nie jest w stanie żyć z facetem jak z mężem, kręcą ją kobiety. Mam 45 lat, dwójkę wspaniałych dzieciaków, a tu życie się zawala i sprawa jest już u prawnika. Czy jeszcze walczyć, czy sensu to nie ma...? Miotam się i biję z myślami, nie mam nikogo na boku, ale jak ona się wyprowadzi, jakoś będę musiał zagospodarować swoje życie. Ona nie widzi możliwości dalszego pożycia - mówi to otwartym tekstem, chociaż wykazuje dla mnie wsparcie i na ile może, stara się pogrywać bezkonfliktowo. Czy obstawanie przy małżeństwie bez seksu ma sens?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~ZiZ ~ZiZ
    ~ZiZ
    Napisane 09 lutego 2016 - 05:48
    Masz niefajną sytuację Robercie. Według mnie jest to nie do naprawienia. Zupełna zmiana orientacji, silnie zaakcentowana itd., moim zdaniem odpuść.

    pzdr
    zyggy

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Robert ~Robert
    ~Robert
    Napisane 09 lutego 2016 - 08:46
    Dzięki za odzew... W sumie też widzę beznadzieję tej sytuacji. Nawet w tym 'białym' obecnie małżeństwie nie jest różowo. Sprawie już nadaliśmy bieg i niebawem złożymy pozew o rozwód bez orzekania o winie z maksymalną obopólną zgodą co do wszystkich szczegółów, by sprawy nie ciągnąć i w miarę możliwości by się wszystko rozegrało na jednej rozprawie. Żal jednak jest i poszukuję teraz sensu tego wszystkiego - układało się nam bardzo dobrze - ja przynajmniej takie miałem wrażenie - a ona mi teraz wyjeżdża z tekstami, że ją zawsze kręciły babeczki i jej okresy depresyjne - miewała takie - były okresami beznadziejnych jej miłości. W związek małżeński wstąpiła pod wpływem społecznym - chciała niby się w pisać w rolę dobrej dziewczyny, co to spełnia swoją powinność, teraz jednak się 'wyzwoliła' i uznała, że musi być wreszcie sobą. Rozwieść się chce, by mnie uwolnić od siebie i bym mógł sobie wszystko poukładać na nowo - tak twierdzi. Deklaruje nawet wsparcie, co już groteskowo brzmi. Pożycia jednak nie podejmuje i twardo stoi przy swoim. Chyba drogi innej nie ma...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~marek ~marek
    ~marek
    Napisane 16 kwietnia 2016 - 19:08
    witam mam pytanie czy warto ratowac swoje małzenstwo mam a jestem 6 m-cy po slubie i niewiem co mam robic.a po prostu zalezy mi na mojej zonie tylko problem jest w tym ze jej mama daje swoje 3 grosze.prosze o pomoc

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Moon ~Moon
    ~Moon
    Napisane 20 kwietnia 2016 - 11:49
    ~marek napisał:
    witam mam pytanie czy warto ratowac swoje małzenstwo mam a jestem 6 m-cy po slubie i niewiem co mam robic.a po prostu zalezy mi na mojej zonie tylko problem jest w tym ze jej mama daje swoje 3 grosze.prosze o pomoc


    Słuchaj ciężka sprawa.
    Napisze tak. Małżeństwo po to się wiąże ze sobą żeby być ze sobą. Nawet w bibli masz napisane ...i popuści człowiek i matkę i ojca... ale wiem ze jest cała masa toksycznych mamuś (po obu stronach) które niszcza nowe rodziny.
    Wg mnie to jest test na męskość, wymaga to maksymalnej odwagi i desperacji. Słowem wyznaczenia granic, ze teściowa wam nie wpada na głowę w tygodniu ze jedziecie do niej na obiad raz w miesiącu a nie w każdy weekend, ze nie urządza wam mieszkania. Słowem powiedz żonie ze ci się nie podoba ze mamusia wam włazi w życiorys. Nie wiem dokładnie co ta teściowa robi i nie mogę ci dać remedium na twoje problemy.
    Ja przez 6 lat spędzałam z teściowa każdy weekend, maż nie rozumiał ze to złe i toksyczne (bo obiad bo ogród bo czas wolny) i miedzy innymi teściowa doprowadziła do tego ze się rozstaliśmy mimo ze ja mówiłam ze chce czas wolny spędzać z moja rodziną a nie z teściowa. Tyle ze mój maź był gnojem i nie umiał wybrać czy che żyć ze mną czy z mamusią.
    Jeżeli jesteś religijny (choć trochę) to są spotkania małżeńskie gdzie uczą dialogu małżeńskiego (i tego jak się pozbyć teściów z łóżka) Innych metod nie znam.
    Ale wiem ze jedynie zrobienie listy i przeczytanie żonie co ci nie pasuje w kontaktach z jej mamusia oraz wyznaczenie granic może wam pozwolić przetrwać ten kryzys.

    Może cie pociesze ale większość znajomych mówi że ma problemy z teściami.
    Ale łatwiej te problemy przechodzi się razem.
    Nie poddawaj sie powodzenia życzę.
    Nie pozwól żeby jakaś "stara" zawistna baba zniszczyła ci szczęście.

    .

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Moon ~Moon
    ~Moon
    Napisane 20 kwietnia 2016 - 11:52
    ~Robert napisał:
    W związek małżeński wstąpiła pod wpływem społecznym - chciała niby się w pisać w rolę dobrej dziewczyny, co to spełnia swoją powinność, teraz jednak się 'wyzwoliła' i uznała, że musi być wreszcie sobą. Rozwieść się chce, by mnie uwolnić od siebie i bym mógł sobie wszystko poukładać na nowo - tak twierdzi. Deklaruje nawet wsparcie, co już groteskowo brzmi. Pożycia jednak nie podejmuje i twardo stoi przy swoim. Chyba drogi innej nie ma...


    Robercie, wiem ze to boli. Ale ona już zdecydowała i naprawdę szans nie ma. Mam nadzieje ze nie zniszczy twojej wiary w ludzi.
    Sam napisałeś ze ślub wzięła pod wpływem społecznym, wiec od dawna wiadomo było ze coś nie gra.
    Z jednej strony maksymalna odwaga i mimo wszystko miłość , bo che żebyś jeszcze sobie życie pookładał, z drugiej strony żal ze zostałeś oszukany.
    Ale dasz rade, wierze w ciebie....

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Po40 ~Po40
    ~Po40
    Napisane 05 maja 2016 - 11:55
    Czytam, czytam... trochę męczące to przwijanie do kolejnych stron, by dotrzeć do ostatniej... Ale mniejsza z tym.
    Czytałem posty niejakiego Mike i paru innych osób, piszących o swoich rozterkach czy być z żoną, czy może z kochanką. Niby przewijało się co drugie zdanie stwierdzenie typu: "wiem, jestem kawał s...", ale jakoś groteskowo to brzmiało. Jedno wielkie skupienie się na sobie i na swoim chciejstwie.
    Jak wygląda to z drugiej strony, tej zdradzonej?
    Opowiem Wam.
    Budzisz się co dnia i patrzysz na osobę, którą od dwudziestu lat kochasz, a która nagle staje się strasznie odległa. Budzisz się z nadzieją, że dziś zdarzy się cud, że ta, którą kochasz, dojrzy znowu w Tobie swego ukochanego. I przez cały dzień żyjesz tą nadzieją, budujesz rzeczywistość od nowa, wkładasz serce w każdy drobiazg, w każde słowo, każdy gest. By pod koniec dnia poczuć drobną radość, gdy usłyszysz "Dobranoc Kochanie" lub olbrzymi ból, gdy nie usłyszysz i nie zobaczysz w oczach tej drugiej osoby nic, a już najmniej siebie. Ale najgorsze jest to, że po nocy przychodzi dzień, i znów się budzisz, a nowy dzień nie jest kontynuacją poprzedniego. Jest walką na nowo i od początku.
    Moja żona mnie zdradziła. Zdradzała też wcześniej, o czym nie wiedziałem. Teraz jednak doszło uczucie. Nie może się zdecydować. Nie potrafi podjąć decyzji. A ja nie potrafię wyrzucić jej z domu. Patrzę co dnia na nią i myślę co zrobić, by nie rozpieprzyła sobie życia. Teoretycznie: co mnie to ma obchodzić? Praktycznie: przez 20 lat budowałem swój związek z nią o poczucie odpowiedzialności za nią i za siebie, starałem się w każdej decyzji kierować naszym wspólnym dobrem z nastawieniem na to, by ona była szczęśliwa. Mi poczucie, że daję coś z siebie wystarczało, by czuć się szczęśliwym. Tego się nie da wykasować tak łatwo ze swojego podejścia...
    Piszę te słowa i widzę swoje błędy. Ale nie widzę rozwiązania. Bo ja nie potrafię jej wyrzucić, a ona nie potrafi odejść. Bo cały czas czuję, że ją kocham, ale dalej tak żyć nie potrafię i nie chcę. Ale gdy mówi o sobie że jest niczym, że jej życie nie ma sensu, że gdyby miała odwagę, popełniłaby samobójstwo - włącza się spotęgowana troska o nią. Po to, by za chwilę usłyszeć, że jest jej wszystko obojętne, że ja jestem jej obojętny.
    To jest jakiś absurd, którego nie potrafię rozwiązać.W promieniu kilkuset kilometrów nie mamy nikogo bliskiego, do nikąd się wyprowadzić. Jakiś absolutny, beznadziejny koszmar. Pozostaje walczyć, ale już sił i ochoty brakuje.

    Tak czuje się osoba zdradzona, której partner lub partnerka nie potrafi przyjąć odpowiedzialności za swoją zdradę, skupiając się wyłącznie na sobie.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Po40 ~Po40
    ~Po40
    Napisane 05 maja 2016 - 12:09
    ~Robert napisał:
    Żal jednak jest i poszukuję teraz sensu tego wszystkiego - układało się nam bardzo dobrze - ja przynajmniej takie miałem wrażenie - a ona mi teraz wyjeżdża z tekstami, że ją zawsze kręciły babeczki i jej okresy depresyjne - miewała takie - były okresami beznadziejnych jej miłości. W związek małżeński wstąpiła pod wpływem społecznym - chciała niby się w pisać w rolę dobrej dziewczyny, co to spełnia swoją powinność, teraz jednak się 'wyzwoliła' i uznała, że musi być wreszcie sobą. Rozwieść się chce, by mnie uwolnić od siebie i bym mógł sobie wszystko poukładać na nowo - tak twierdzi. Deklaruje nawet wsparcie, co już groteskowo brzmi. Pożycia jednak nie podejmuje i twardo stoi przy swoim. Chyba drogi innej nie ma...


    U mnie jest poobnie. O ile żona nie deklaruje, że jest homoseksualna (choć z pewnych zachowań i podtekstów czasem mam takie wrażenie), to podobnie - ni stąd ni z owąd - dowiaduję się, że jej nie podniecam i nigdy nie podniecałem, chociaż kocha mnie całym sercem. I podobnie - miała okresy depresyjne, podobnie ma i teraz, tyle że w przypadku obecnego wiem, że mnie zdradziła i że się zakochała. I w tym świetle poprzednie zaczynają się układać w logiczną całość. O ile te 20 lat przeżytych razem z dzisiejszej perspektywy można nazwać logicznymi.
    Dotychczas wierzyłem w to, że miłość jest najwyższą wartością; że uczciwość, wierność, odpowiedzialność, troska - to dawanie siebie drugiemu i że to olbrzymi dar. Teraz jednak powoli mój świat wartości wali się w gruzy, powoli zaczynam wątpić w miłość, w życie, w Boga..
    Nagle budzisz się z poczuciem, że zostałeś zupełnie sam i zupełnie bez niczego. Że całe Twoje życie toczyło się w teatrze, w którym nic nie było prawdziwe, a ty nawet nie zorientowałeś się, że śnisz.

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Moon ~Moon
    ~Moon
    Napisane 05 maja 2016 - 14:09
    Po40. Żal mi ciebie. Zbudowałeś sobie związek jednoosobowy, to ty dbałeś, to ty zabiegałeś, psychologicznie jesteś uzależniony d swojej żony, twoje życie dbanie o księżniczkę która i tak ma cie w dupie.
    Poczytaj o uzależnieniu od miłości, dużo pisze na ten temat Fundacja Kobiece Serca
    Czy myślisz że my się nie budziliśmy z tym bólem i oczekiwaniem na odwzajemnienie naszej miłości co ty, każdy to samo czuje, ból, smutek, nadzieje, żal. Tak samo, każdy z nas zdradzonych i porzuconych.
    Jak masz chłopie forsę to idź na terapie bo będziesz całe życie cierpiał. Bo to jak żyjesz dziś do niczego to nie prowadzi.

    Miłość zony umarła wraz z pierwsza zdrada. UMARŁA.
    Tylko niestety żeby żyć to ty to wszystko musisz pochować, przeżyć etapy żałoby a nie ona.
    Szkoda mi ciebie, mi przynajmniej było źle w małżeństwie wiec zdrada ex mnie uwolniła. A ty, zawieszony pomiędzy było a było. Przegapiłeś moment kiedy przestałeś być ważny i kiedy ona przestała cie kochać. A uwierz mi przestała daaaawno temu. Tyle ze ty teraz o tym wiesz. I liczysz na cud.
    A cuda to się zdarzają i owszem, tyle ze twoja żona już twoim cudem nigdy nie będzie. Zawsze będziesz szukała fałszu w jej słowach nawet jak i będzie mówiła kocham cie, zawsze się będziesz oglądał do tyły i na boki czy cie już zdradza czy jeszcze nie.
    Czy naprawdę chcesz tak żyć.
    Jak ZOMBEEEEEEEE
    obudź się dla siebie

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~Marisa ~Marisa
    ~Marisa
    Napisane 05 maja 2016 - 15:02
    Czemu żona nie potrafi odejść?
    Może jej w tym pomóż...

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

  • avatar ~gość ~gość
    ~gość
    Napisane 05 maja 2016 - 15:14
    No właśnie, czemu nie potrafi odejść? Skoro jesteś jej obojętny i nie pociągasz jej sexualnie to w czym problem? Niech idzie precz jak jest taka nieszczęśliwa! Chmmm, a nie macie przypadkiem nieletnich dzieci? A może żona jest uzależniona finansowo od Ciebie? To by jakoś wyjaśniało sytuację. A jej ukochany chce z nią być?

    Udostępnij Udostępnij fb  |  Dodaj wpis |  Cytuj |  Link bezpośredni |  Zgłoś naruszenie

» odpowiedz » do góry

Gorące tematy