Forum
Związek
kogo kocha kochanke czy żone
-
-
Napisane 11 czerwca 2015 - 22:31
"Truskawki, śmietana i cukier.
Smacznego. BABA JAGA."
Dziękuję, AgoCzterdziesta ale ja wybieram tylko same truskawki, uwielbiam.
Wiesz, trzeba trzymać formę:)... Tak, nie mam brzuszyska i łysiny, jedno dzięki odżywianiu się i zdrowemu stylowi życia (choć nerwy zżerają), drugie to geny. A co, jak myślisz, dlaczego moja panna się w mnie zakochała, dla samej forsy i perspektyw?
Dajemy radę, moja droga.
Śmietana i cukier dla puszystych. I również życzę smacznego, T-34.
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 11 czerwca 2015 - 23:25Ciekawski
tobie też zabrakło odwagi, żeby wyjść z matrixu?Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 12 czerwca 2015 - 08:30W sytuacji Delty jest wielu mężczyzn pozostających z żoną po wyjawieniu się tajemnicy. Na co oni liczą?Ano na to, że żonom gniew i żal minie, że wszystko się poukłada i będzie jak było przed. Wydaje im się, że robią dobrze kierując się odpowiedzialnością(bo im sie wydaje że to odpowiedzialność) ale ja nie o tym....
Delta cierpi i będzie cierpiał do końca swojego zycia(nie tylko on zresztą) bo kochał kochankę a potraktowal ja jak dziffkę. Cierpi bo zło wraca.Ale....gdyby było mu az tak xle to by odszedł od żony i pobył sam. Czemu tego nie zrobi? Bo znów się chowa za odpowiedzialnością:)Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 12 czerwca 2015 - 08:49"W sytuacji Delty jest wielu mężczyzn pozostających z żoną po wyjawieniu się tajemnicy. Na co oni liczą?Ano na to, że żonom gniew i żal minie, że wszystko się poukłada i będzie jak było przed."
czyli byle jak...i będą znów mogli "poszukać" nowej,starej,czy obecnej kochanki...
".gdyby było mu az tak źle to by odszedł od żony i pobył sam"
Żaden facet tego nie zrobi dobrowolnie-żaden
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 12 czerwca 2015 - 08:58Tak wszystko trwa do chwili póki się sytuacja nie unormuje. Potem wrócą na łono romansu-z byłą kochanką czy nową- to bez znaczenia.
Mój kochanek też mi kazał czekać, też ma się odezwać?Kiedy?po co? nie wiem. Ja kochanką nie będę nigdy już jego, a czy bedę chciała jeszcze z nim być?Nie wiem-bo wydarzyło się zbyt wiele bym mogła ot tak po prostu wybaczyć. Takich krzywd się nie wybacza. I szczerze mówiąc chciałabym aby mój były cierpiał w małżeństwie bardziej niż Delta,by żałował całe zycie swojego wyboru bo kochałam go bardzo, a on stulił ogon i uciekł do domku.Zaczynam nie szanować takich facetów, tak smao jak tych którzy zostawiają kobiety w ciąży.
Znam osobiście dwa przypadki, gdy facet z własnej woli porzuca rodzinę dla kochanki.
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 12 czerwca 2015 - 09:07~Sun napisał:"W sytuacji Delty jest wielu mężczyzn pozostających z żoną po wyjawieniu się tajemnicy. Na co oni liczą?Ano na to, że żonom gniew i żal minie, że wszystko się poukłada i będzie jak było przed."
czyli byle jak...i będą znów mogli "poszukać" nowej,starej,czy obecnej kochanki...
".gdyby było mu az tak źle to by odszedł od żony i pobył sam"
Żaden facet tego nie zrobi dobrowolnie-żaden
...moze dlatego ze lepszy stary wrog niz nowy...;-) mysle ze mezczyzni tkwiacy w takich ukladach sa jak zagubione dzieciaki... Niby jest zle ale moze nie jest az tak zle zeby trzasnac drzwiami i zostawic za soba czesto polowe zycia ot tak. Oni nierzadko trwaja latami w chorych malzenstwach i do pewnych rzeczy wrecz przywykli uwazajac za normalnegdyz przez lata byli w tym utwierdzani ze tak ma byc... Pozniej spotykajac inna kobiete sami nie wierza w to ze relacje miedzy kobieta i mezvzyzna moga wygladac inaczej niz te w ktorych tkwili przez wiele lat... Niestety na wlasnej skorze przerabiane- nie zycze nikomu takich doswiadczen. PozdrawiamUdostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 12 czerwca 2015 - 09:31Nie uważają tego za normalne bo wtedy by nie szukali tego czego im brakuje. I goowno prawda, że to tylko seks. Chodzi często o samą czułość i bliskość. Która nawet podarowana przez żonę nie smakuje tak jak nowe i czyste. Bez tła awantur, złych słów, złych czynów od strony małżonki. Bo nawet gdy żona próbuje być czuła - podświadomie wraca fałsz każdego dotyku.
"Pozniej spotykajac inna kobiete sami nie wierza w to ze relacje miedzy kobieta i mezvzyzna moga wygladac inaczej niz te w ktorych tkwili przez wiele lat."
dlatego się boją, że to tylko ułuda i utopia, która zniknie przeminie i ta cudowna kochanka stanie się po kilku latach babą jagą czyli "starą" żoną.
Więc po co zmieniać skoro dostanie się w efekcie to samo???
Ech faceci...niedowiarki-a szkoda. Bo wielu z nich ma coś najcenniejszego obok siebie. No ale oni się nie bali.Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 12 czerwca 2015 - 09:59meegi bardzo trafnie to opisała. Nie ma się co nakręcać na nas tylko przeczytać co napisała. Plus dwie rzeczy.
Po pierwsze DZIECI. To jest czynnik w dużej kierze deycydujący. To hasło to ta naprawdę temat-rzeka. Od obawy przed skrzywdzeniem istoty, którą kochamy najbardziej na świecie (i mozecie sobie gadać jakie to dziecko nieszczęsiwe jest w obecnym małżeństewie, g...prawda), obawę o utratę dobrego kontaktu z obcego faceta spędzającego z nimi więcej czasu, po wiele, wiele innych czynników dotyczących dzieci.
Po drugie- Niby jest zle ale moze nie jest az tak żeby trzasnac drzwiami i zostawic za soba czesto polowe zycia ot tak To zdanie bym zmieniła na takie Nie jest tak żeby ot tak rzasnac drzwiami i zostawic za soba czesto polowe zycia. To jest ta różnica, nasze małżeństwa nie są aż tak tragiczne i straszne jak wam się wydaje. Może my zdradzamy, jak jest trochę źle, a wy dopiero zdradzacie/zdradzałybyście jak jest już bardzo źle.
Jak nie rozumiecie dlaczego wasz kochanek został w domu to sobie wydrukujcie post meegi plus to co napisałem i czytajcie jak będziecie znowu zastanawiały się dlaczego. Tak to wygląda z naszej perspektywy. Weźcie pod uwagę jedno. Jak zostaniemy, to w najgorszym wypadku będziemy mieli to co mamy teraz, czyli coś do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Jak odejdziemy to w najgorszym wypadku będziemy sami, z ograniczonym kontaktem z dziećmi i pustawym portfelem. Miłość jest piękna, ale to co napisała meegi nie mamy gwarancji, czy będzie trwałą wiecznie i przetrwa prozę życia.
@Pogubiona. Niech zgadne. Te dwie zostawione żony to straszne jędze były i niewykluczone, zę bez kochanek faceci by się z nimi rozwiodły.
PS. U mnie bez zmianUdostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 12 czerwca 2015 - 10:08Centro to skoro doskonale wiecie juz na początku, że dzieci, że w sumie to tak źle nie jest, to po co te puste obietnice o rozwodach, plany na przyszłość, stek obietnic bez pokrycia??
By umilić sobie czas z zadowoloną(okłamywaną) kobietą jak najdłużej??
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 12 czerwca 2015 - 10:23~centro napisał:
@Pogubiona. Niech zgadne. Te dwie zostawione żony to straszne jędze były i niewykluczone, zę bez kochanek faceci by się z nimi rozwiodły.
PS. U mnie bez zmian
Centro nie, nie były jędzami. Po prostu facet się zakochał i odszedł. Ja swojemu tez powiedziałam że boi sie ryzyka, że woli zostać z mniejszym złem, z tym co zna, z ta przewidywalnością niż z czyms obcym. Ja nie wiem jak było między nimi, nigdy o to nie pytałam, nie obchodziło mnie to tak naprawdę.Nigdy nie rozmawialiśmy o "nich".Tak naprawdę gdzies w głowie siedzi mi myśl, że jeśli byli zgodnym malżeństwem to tylko dlatego że miał zaspokojonoe wszystkie ptrzeby. Teraz beze mnie...pozna swoje prawidzwe małżeństwo, czy lepsze?ja nie wiem.Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 12 czerwca 2015 - 10:31Pogubiona. Masz rację. Człowiek sobie uświadamia, że to małżeństwo było "zgodne" przez ten czas, bo był ktoś jeszcze. A jeżeli u Ciebie trwało to kilkanaście lat to możesz być tego pewna, ze nic tam nie jest jak dawniej i strasznie mu brakuje tego co było. Co nie znaczy wcale, że odejdzie od żony.
Sun. Nie mogę się wypowiadać o obietnicach innych, bo nie znam po prostu ich, ani ich sytuacji.Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 12 czerwca 2015 - 10:39~centro napisał:Pogubiona. Masz rację. Człowiek sobie uświadamia, że to małżeństwo było "zgodne" przez ten czas, bo był ktoś jeszcze.
- Myślę że tak jest. Mysle że to powód dla którego to małżeństwo przetrwało tyle lat. Gdybym odeszła wczesniej, gdyby on mnie porzucił wczesniej, wszystko byłoby dziś inne.
A jeżeli u Ciebie trwało to kilkanaście lat to możesz być tego pewna, ze nic tam nie jest jak dawniej i strasznie mu brakuje tego co było. Co nie znaczy wcale, że odejdzie od żony.
- Wiem, że tęskni za mną. W miedzyczasie prowadził dwa różne zycia. Jedno zwyczajne, drugie bujne. Z bujnego zrezygnował, więc cierpi.
Wiem że nie odejdzie od niej.
A gdyby zmienił zdanie to tylko pod warunkiem:
- że byłoby mu bardzo bardzo żle(ale póki wytrzymał koszmar "na gorąco" to i teraz wytrzyma wszystko)
-by go wyrzuciła(ale póki tego nie zrobiła to nie zrobi)
-by musiał bardzo tęsknić z amną(ale minęło tyle czasu....że już raczej nie tęskni)
Także w mojej sytuacji wszystko przemawia że owszem on kiedys wrócic będzie chciał ale:
-jako kolega
-jako przyjaciel
-jako kochanek
A co ja na to?
Za późno na taką relację:)
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 12 czerwca 2015 - 10:41Każde zawierane małżeństwo, czyli związek usankcjonowany prawnie, ergo - z którego nie da się ot tak wyjść, ma 50% szans, że po 10-15 latach dalej bedzie fajnie jak na początku, kiedy hormonalny haj rozwalał nam psychikę pozytywnie, gdy byliśmy przekonani, że świat należy do nas, że "kto, jeśli nie my" itd. Dopiero, jak ten haj opadnie, po kilku latach, widzimy co nawyprawialiśmy a wtedy często jest już za późno. Szczególnie, gdy człowiek się "chajta" w bardzo młodym wieku.
Potem życie prawie wszystkich rozwala a po 40-tce to już w ogóle. Przykładów ma się wokół sporo, tylko trzeba zaglądnąć za fasady a Wy kobiety to potraficie.
Moja kochanka może nie była aż tak doskonała, idealizujecie pojęcie i rolę kochanki bo same nimi jesteście/byłyście/będziecie ale macie cholerny mur przed sobą w postaci żony. I tu jest zasadniczy problem - nie wiecie, jaka ona jest i "czy ja ją przebiję we wszystkim, co ona mu daje", bo tu nie tylko o seks chodzi, w seksie jesteście Boginiami absolutnymi, ale później zaczynają się w nas rozterki...
Zresztą już pisałem, że "moja kochanka nie dorastała do stóp mojej żonie lecz ta w porównaniu z kochanką nie miała żadnych szans". Ten dysonans jest rozwalający. Bo tu pojawia się mimowolnie to, o czym piszecie, pojecie "starego wroga, który jest lepszy niż - no właśnie co, nowy wróg, którym z czasem stanie się moja cudowna, najukochańsza, jedyna etc. etc. Kochanka? Czyli co, standard, jak czar pryśnie i po pewnym czasie usiądziemy na brzegu łóżka spoceni i wykończeni kolejnym rżnięciem popatrzymy i pomyślimy "kuźwa, kogo ja w ogóle tu kopuluję"? Bo to MY, jako mężowie i ojcowie mamy to doswiadczenie bycia w długotrwałym związku i znamy na wylot wszelkie systemy, reakcje, procesy tam zachodzące, utarte szlaki i problem zaczyna się wtedy, gdy nasza Nowa Ukochana pewne rzeczy robi dokładnie odwrotnie niz to, do czego się przyzwyczailiśmy. Nie zawsze oznaczać to musi, że źle, bo do wielu rzeczy człowiek na nowo przywyka, ale jeżeli nie i to "nowe" zaczyna wk.......ć? No?
Wy dziewczyny myślicie, że to wszystko takie proste i jak widzicie wahanie, wyzywacie nas od tchórzy. Tak najłatwiej, bo to Was nic nie kosztuje. Tak było u mnie, ja miałem dla NAS poświęcić wszystko, ona - nic, bo niczego nie miała. I nie o majątki tu idzie. Do tego z góry zabraniała mi w przyszłości kontaktów z -wtedy byłą już zoną, mimo potomstwa. Ja dla niej kompletnie zwariowałem, utopiłem się w jej ciele i rozkoszy, co do dzisiaj mnie rozwala ale mam jaja, rozsądek wygrał choć jestem cholernym romantykiem.
A może - i tu zastanówcie się dobrze, drogie Panie - to jeszcze NIE BYŁA TA? No?
PS. Aga40, lubię się z Toba droczyć i mimo wszystko mam sympatię do Ciebie ale powstrzymaj się od proletariackich jazd i durnowatych komentarzy pod mym tekstem. Pamiętaj, "noblesse oblige", trzymaj fason. Pozdrawiam.
Ja nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa.Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 12 czerwca 2015 - 11:19Delta nagadałes się, nagadałeś się a i tak stoisz przy jednym. Zaprzeczasz sam sobie.Chcesz wyjśc na faceta z jajami, ale gdybys je miał to nie tylko byś rżnął kochankę ale byś pokazał jej że wiele dla Ciebie znaczyła.Jak nie nazywac Was tchórzami,skoro nimi jestescie. Nie miała nic do stracenia?Tylko tak gadasz bo nie miała rodziny. Usprawiedliwiasz swoje pieprzone ego.Poruchałeś sobie i to wszystko:) więcej nie oczekiwałes od niej, więc ją zostawiłes na rozstaju...
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 12 czerwca 2015 - 11:26Nie moja droga, nie wiesz niczego wiecej, co między nami było ponad to, co tu napisałem. Głębiej z obiektywnych przyczyn wchodzić tu w temat nie będę ale ona nie potrafiła (za młoda i z innego świata, że tak powiem) pewnych rzeczy zaakceptować. Fascynacja seksem się pewnego dnia kończy i co potem zostaje?
Anyway, nie była to kobieta, która "już z nikim po takiej miłości nie będzie, woli zostać sama". I ja to wyczułem. Mimo wszystko.
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 12 czerwca 2015 - 11:40@pogubiona, poczytaj sobie moje wpisy. Gdyby nie była dla mnie ważna, mimo wszystko, nie dopuściłbym do tego, co się stało. Pieprzony melodramat. I to ja płacę za to bardzo wysoką cenę, męcząc się z myślami natrętnymi i mając co kilka dni piekło w domu z tego powodu. Moja panna? Znalazła to, co chciała i jak myślę, dawno o mnie zapomniała. Trudno. Boli jak cholera ale przeżyję. Ale nie jestem tchórzem moja droga. Nie masz pojęcia, co piszesz.
Dwa lata bez kontaktu. Mam nadzieję, że nigdy jej już nie spotkam. Być może odczytujesz to, co piszę jako zaprzeczanie samemu sobie ale jak Ty byś się czuła, gdyby ktoś dał Ci najpiekniejsze chwile, niesamowity czas z jednej strony a z drugiej rozwalił Ci życie, w którym musisz dalej żyć. Schizofrenia.Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 12 czerwca 2015 - 11:47~Delta-Echo-Sierra napisał:Nie moja droga, nie wiesz niczego wiecej, co między nami było ponad to, co tu napisałem. Głębiej z obiektywnych przyczyn wchodzić tu w temat nie będę ale ona nie potrafiła (za młoda i z innego świata, że tak powiem) pewnych rzeczy zaakceptować. Fascynacja seksem się pewnego dnia kończy i co potem zostaje?
-Zostaje uczucie, myslę że to prawdziwe z jej strony. Każde z nas pisze tu tyle ile może pisac i oczywiste jest że nie nikt prawdy nie zna poza osobami ktore dana sytuację przeżyły.Za młoda do zycia, ale wystarczająco młoda do ostrego rżnięcia?
Anyway, nie była to kobieta, która "już z nikim po takiej miłości nie będzie, woli zostać sama". I ja to wyczułem. Mimo wszystko.
-Nie wiem na ile można poznać takie coś. Ja jak widać chciałam spróbować pomimo uczuc do niego związać się z kimś innym, nie potrafię. Ale nawet się ciesze że miałam okazję zbliżyć się(zachwując dystans) do innego faceta, bo chociaz wiem, że to co czuję w sercu do tamtego i mówię to nie tylko puste słowa, tak po prostu jest. Było mi troche przykro z zaistniałej sytuacji, bo naprawdę przekonałam się że nie będe z nikim innym chciała być.
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 12 czerwca 2015 - 11:53~Delta-Echo-Sierra napisał:@pogubiona, poczytaj sobie moje wpisy. Gdyby nie była dla mnie ważna, mimo wszystko, nie dopuściłbym do tego, co się stało. Pieprzony melodramat. I to ja płacę za to bardzo wysoką cenę, męcząc się z myślami natrętnymi i mając co kilka dni piekło w domu z tego powodu.
Sam sobie to piekło zgotowałes mimo iz temu zaprzeczasz.
Moja panna? Znalazła to, co chciała i jak myślę, dawno o mnie zapomniała. Trudno. Boli jak cholera ale przeżyję. Ale nie jestem tchórzem moja droga. Nie masz pojęcia, co piszesz.
A co myślałeś?że całe życie będzie na ciebie czekała?
Dwa lata bez kontaktu. Mam nadzieję, że nigdy jej już nie spotkam. Być może odczytujesz to, co piszę jako zaprzeczanie samemu sobie ale jak Ty byś się czuła, gdyby ktoś dał Ci najpiekniejsze chwile, niesamowity czas z jednej strony a z drugiej rozwalił Ci życie, w którym musisz dalej żyć. Schizofrenia.
A myslisz że mój kochanek nie rozwalił mi życia tylko dlatego że nie miałam rodizny?On rozwalił mi zycie Delta bardziej niz myślisz.Ja tez mu je rozwale, w dpowiednim na to czasie.Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 12 czerwca 2015 - 11:57Idą za Twoją logiką przyznasz mi, że moja panna kochała mnie powierzchownie, to była fascynacja i szansa na wyrwanie się z jej rzeczywistości, czyż nie? "Jak nie ten, no to tamten".
Moja podświadomość zadziałała choć przyznaję, że mam dni, gdy cholernie jest mi jej brak (nie mylić ze zwykłym pożądaniem bo jej tu nie ma, nie ma zdjęć, niczego z nią związanego nie ma).Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie
-
-
Napisane 12 czerwca 2015 - 12:24~Delta-Echo-Sierra napisał:Każde zawierane małżeństwo, czyli związek usankcjonowany prawnie, ergo - z którego nie da się ot tak wyjść, ma 50% szans, że po 10-15 latach dalej bedzie fajnie jak na początku, kiedy hormonalny haj rozwalał nam psychikę pozytywnie, gdy byliśmy przekonani, że świat należy do nas, że "kto, jeśli nie my" itd. Dopiero, jak ten haj opadnie, po kilku latach, widzimy co nawyprawialiśmy a wtedy często jest już za późno. Szczególnie, gdy człowiek się "chajta" w bardzo młodym wieku.
Potem życie prawie wszystkich rozwala a po 40-tce to już w ogóle. Przykładów ma się wokół sporo, tylko trzeba zaglądnąć za fasady a Wy kobiety to potraficie.
Moja kochanka może nie była aż tak doskonała, idealizujecie pojęcie i rolę kochanki bo same nimi jesteście/byłyście/będziecie ale macie cholerny mur przed sobą w postaci żony. I tu jest zasadniczy problem - nie wiecie, jaka ona jest i "czy ja ją przebiję we wszystkim, co ona mu daje", bo tu nie tylko o seks chodzi, w seksie jesteście Boginiami absolutnymi, ale później zaczynają się w nas rozterki...
Zresztą już pisałem, że "moja kochanka nie dorastała do stóp mojej żonie lecz ta w porównaniu z kochanką nie miała żadnych szans". Ten dysonans jest rozwalający. Bo tu pojawia się mimowolnie to, o czym piszecie, pojecie "starego wroga, który jest lepszy niż - no właśnie co, nowy wróg, którym z czasem stanie się moja cudowna, najukochańsza, jedyna etc. etc. Kochanka? Czyli co, standard, jak czar pryśnie i po pewnym czasie usiądziemy na brzegu łóżka spoceni i wykończeni kolejnym rżnięciem popatrzymy i pomyślimy "kuźwa, kogo ja w ogóle tu kopuluję"? Bo to MY, jako mężowie i ojcowie mamy to doswiadczenie bycia w długotrwałym związku i znamy na wylot wszelkie systemy, reakcje, procesy tam zachodzące, utarte szlaki i problem zaczyna się wtedy, gdy nasza Nowa Ukochana pewne rzeczy robi dokładnie odwrotnie niz to, do czego się przyzwyczailiśmy. Nie zawsze oznaczać to musi, że źle, bo do wielu rzeczy człowiek na nowo przywyka, ale jeżeli nie i to "nowe" zaczyna wk.......ć? No?
Wy dziewczyny myślicie, że to wszystko takie proste i jak widzicie wahanie, wyzywacie nas od tchórzy. Tak najłatwiej, bo to Was nic nie kosztuje. Tak było u mnie, ja miałem dla NAS poświęcić wszystko, ona - nic, bo niczego nie miała. I nie o majątki tu idzie. Do tego z góry zabraniała mi w przyszłości kontaktów z -wtedy byłą już zoną, mimo potomstwa. Ja dla niej kompletnie zwariowałem, utopiłem się w jej ciele i rozkoszy, co do dzisiaj mnie rozwala ale mam jaja, rozsądek wygrał choć jestem cholernym romantykiem.
A może - i tu zastanówcie się dobrze, drogie Panie - to jeszcze NIE BYŁA TA?
U mnie bylo tak ze mialam do stracenia duzo wiecej niz On...mial dorosle dzieci a u mnie nastolatki poza tym o finansach nie wspomne bo zaraz mi ktos moze wypomni...jesli by przyszedl do mnie to tak jak stoi bez niczego i bylam tego swiadoma. Znamy sie kilka lat jako koledzy z pracy pozniej doszedl sex bex zobowiazan a nastepnie okazalo sie ze serce nie sluga i poplynelismy... Z ta roznica ze ja bylam sklonna odejsc od meza zeby tylko z Nim byc. Nie potrafilam bez Niego funkcjonowac a z jego strony nie moglam licxyc nawet na glupiego sms o poznej porze bo zona...obok. I pewnie cos w tym jest co piszesz ze" To nie ta" ze ja nie bylam dla niego tym wszystkim kim on dla mnie.ze to dla niego zbyt duze ryzyko zostawic wszystko i zaczac od nowa, bo gdyby bylo inaczej nie zastanawialby sie chwili. I teraz wlasnie jestem na etapie tlumaczenia sobie tego wbrew tego co podpowiada mi serce.
To jest chyba tak ze faceci boja sie ryzyka bo jak nie wyjdzie to zostana sami a kobiety podchodza do tego w inny sposob czyli jesli nie wyjdzie to trudno to jest konsekwencja naszego wyboru ale skoro jestem nieszczesliwa w swoim malzenstwie to jesli to strace to w gruncie rzeczy strace niewiele a zyskac moge duzo...
Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie