Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Czterdziestolatek na szosie. Szatnia

Rowery
|
21.04.2021

Wiosna to jest taka pora roku, kiedy nawet facetom wyrwie się czasem „ja nie mam co na siebie włożyć”. Albo za ciepło, albo za zimno. I jak byś nie kombinował, koniec końców przyjdzie taki moment, że owinięty szalikiem staniesz gdzieś obok chłopaka w krótkich spodenkach. Na modzie znam się słabo, więc nie będę się wymądrzał. Wiem za to z całą pewnością, że kolesie od kolarskiej mody odrobili wszystkie lekcje i wymyślili takie rozwiązania, jakich nie ma chyba w żadnym innym sporcie. Pora więc się ubrać na wiosenny trening.

Tagi: sport dla faceta po 40. , velo 40+

odzież sportowa na rower
Jak dobrać odzież sportową na rower szosowy?

Ja stosuję się do dwóch naczelnych zasad: po pierwsze: zawsze „na cebulę”, czyli lepiej kilka cienkich warstw, niż jedna gruba. Po drugie: wolę zmarznąć niż się przegrzać. Każdy inaczej odczuwa temperaturę i w innym miejscu ma granicę cieplnego komfortu. W moim przypadku słowo „ciepło” nabiera właściwego znaczenia gdzieś w okolicach 14-15 st. C, poniżej tej granicy zdarza mi się zmarznąć. Tu warto też zwrócić uwagę na to, że planując trening warto nie tylko spojrzeć na termometr, ale również sprawdzić tzw. temperaturę odczuwalną. W Internecie znajdziemy dziesiątki stron z takimi informacjami, ale oczywiście najwygodniej skorzystać z aplikacji na telefon – ja polecam doskonałą AccuWeather.

Spróbujmy zatem na wiosenny trening ubrać się „od stóp do głów”.

Ochraniacze na buty

Same buty to - jak mawiał klasyk - „oczywista oczywistość” i poświęcimy im kiedyś osobny odcinek. Tym, co na wiosnę przydaje się bardzo, są ochraniacze. Jest ich kilka rodzajów (przeciwdeszczowe, odporne na wiatr, poprawiające aerodynamikę i inne), na wiosenne treningi polecam przede wszystkim ciepłe i odporne na wodę. Warto przy zakupie zwrócić uwagę na wytrzymałość szwów i solidność zapięcia: zamek powinien mieć dodatkowe zabezpieczenie, żeby się samodzielnie nie otwierał podczas jazdy. Poza tym jest to niezwykle proste rozwiązanie, więc nie warto poświęcać mu zbyt wiele uwagi. Zdecydowanie za to warto posiadać, bo stopy to jedna z tych części ciała, które gdy zmarzną, to najtrudniej je rozgrzać.

 


ochraniacze na buty rowerowe
foto: zerorh.com

Spodnie lub nogawki

Zanim pogoda pozwoli nam bez ograniczeń jeździć „na krótko”, trzeba się będzie bliżej zaprzyjaźnić z długimi nogawkami. I tu kolarska moda przynosi nam aż trzy możliwe rozwiązania i trzy konkurencyjne szkoły:

  • specjalne spodnie rowerowe z długimi nogawkami – wykonane najczęściej z elastycznego i szybkoschnącego materiału, często wyposażone w gumki, zakładane pod stopy, dzięki czemu spodnie nie podsuwają się do góry podczas pedałowania, często posiadające zintegrowaną wkładkę, krótko mówiąc: idealne rozwiązanie na wiosenne temperatury. Z mojego punktu widzenia mają tylko jedną wadę: są niejednokrotnie stosunkowo drogie i zbyt rzadko używane, żeby mieć poczucie dobrze wydanych pieniędzy (no chyba, że jeździmy również zimą, wówczas na spodniach oszczędzać nie można).
  • legginsy, zakładane pod (lub rzadziej na) standardowe kolarskie spodenki. Rozwiązanie dla praktycznych i oszczędnych. Warto zwrócić uwagę, żeby były wykonane z materiału, który szybko wysycha – zimne wiosenne deszcze potrafią zaskakiwać kolarzy nie gorzej niż zima drogowców ;)
  • osobne nogawki, które posiadają te niezwykłą zaletę, że w dowolnej chwili można je zdjąć (nawet bez potrzeby zsiadania z roweru), schować do kieszonki i szybko po nie sięgnąć, kiedy zajdzie taka potrzeba. Jest to raczej rozwiązanie na cieplejsze dni rozpoczynające się mroźnymi porankami. Ale znam kilka osób, które stosują je w wersji „pełnowiosennej”, czyli jako substytut spodni.

nogawki spodnie rowerowe
foto: zerorh.com

Podkoszulki termoaktywne

Zwane są czasem w kolarskim żargonie „potówkami”, głównie dlatego, że ich zadanie polega właśnie na odprowadzaniu potu na zewnątrz. Ale to nie jedyna rola, niektóre mają też właściwości zatrzymywania lub wręcz oddawania ciepła, dlatego przy wyborze warto zwrócić uwagę na optymalny dla danego modelu zakres temperatur. Zły wybór spowoduje, że albo zmarzniemy, albo skóra na plecach będzie nas palić z gorąca – czego większość z nas raczej nie lubi. Tu warto postudiować metki.

Bluzy

Teoretycznie nie ma się nad czym rozwodzić: typowa kolarska, przylegająca bluza, wyposażona w kilka głębokich kieszeni na plecach. Ale na dwie rzeczy warto zwrócić uwagę: na długość pleców (bluza powinna być nieco dłuższa z tyłu i nie powinna pozwalać na „podwiewanie” na plecy).

Przy wyborze bluzy warto się przyjrzeć charakterystyce materiału, ponieważ niektóre rozwiązania mogą sprawić, że np. bluza z windstopperem skutecznie zastąpi nam wiatrówkę (a to zawsze jedno zawiniątko mniej do wożenia). Bluzy mają więc różne charakterystyki (przeciwdeszczowe, przeciwwiatrowe, uniwersalne) i oczywiście różne grubości, dopasowane do zakresu temperatur.

Bluza rowerowa
foto: zerorh.com

Wiatrówki

Bywają niezastąpione, zwłaszcza podczas gwałtownych, silnych opadów; bardzo szybko wysychają i zazwyczaj zajmują niewiele miejsca, więc w każdej chwili możemy je zdjąć i schować do kieszonki. Mają jeszcze jedną cechę, którą lubię: zazwyczaj są produkowane w jaskrawych kolorach, co przy ograniczonej widoczności w deszczu i przy dużym zachmurzeniu, znacznie podnosi poziom bezpieczeństwa kolarza.

Rękawki

Rozwiązanie analogiczne do osobnych nogawek, zatem raczej na nieco cieplejsze dni. No chyba, że komuś jedna ręka zawsze marznie bardziej… ;)

Rękawiczki

Dla mnie absolutnie „must have”. I to nie ze względu na wygodę, ale przede wszystkim na bezpieczeństwo: zmarznięte dłonie pracują wolniej, a nigdy nie wiadomo, kiedy i jak szybko będę potrzebował użyć hamulca. Wybór rękawiczek jest przeogromny, na pewno elementem, na który trzeba zwrócić uwagę, jest antypoślizgowy materiał na wewnętrznej stronie dłoni.

Czapki

No cóż… Niektóre kobiety twierdzą, że nie ma trudniejszej rzeczy, niż namówienie faceta do używania czapki. Zwłaszcza przy temperaturze wyższej, niż minus 15 stopni… Ale przemarznięta głowa (większość kasków niestety nie chroni przed wychłodzeniem) również nie jest tym, co tygrysy lubią najbardziej. Niektórzy stosują pod kask typowe kolarskie czapki z daszkiem, ale to raczej również w nieco cieplejsze dni. W te zimniejsze warto pod kask założyć albo cienką czapkę, często stosowaną przez biegaczy, albo – i to moje „odkrycie” z ostatnich lat – kolarską bandanę, czyli charakterystyczny komin z cienkiego i elastycznego materiału, który można stosować na kilkanaście różnych sposobów – od rozwiązania, zastępującego golf lub kominiarkę, przez opaskę na uszy, aż po okrycie całej głowy. Nasze przedsiębiorcze partnerki potrafią to rozwiązanie wykorzystać jeszcze na kilka sposobów, np. do wiązania włosów, więc – niestety – jest duża szansa na to, że ten zwykły, tani i niczym specjalnym nie wyróżniający się kawałek materii okaże się waszą kolejną, słodką tajemnicą ;)

Będzie z tym o tyle łatwiej, że przykryje to wszystko kask. Bo po prostu na głowie zawsze musi być kask. I już.

Mariusz Czykier

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie