Domowa nalewka – tradycja, która nie zginęła

Ponoć są jak wino – im starsze, tym lepsze. Najcenniejsze są te przygotowywane według tradycyjnych receptur, najlepiej przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Dlaczego domowe nalewki wciąż cieszą się taką popularnością?

[powiazane]Czym jest robienie domowych nalewek, jak nie polską tradycją? Uwielbiamy je przygotowywać, a największą satysfakcję mamy, gdy możemy poczęstować gości własnym wyrobem. Cała zabawa tkwi jednak w tym, by... nudno nie było. Zwykła wiśniówka? Nie! Chcemy oryginalnych smaków. Jesteśmy w stanie „przekopać” cały Internet w poszukiwaniu czegoś nieoczywistego, poświęcając na to wiele czasu. Zaglądamy do starych książek kucharskich, kiedy to sztuką robienia nalewki zajmowała się niemalże każda gospodyni domowa. Usiłujemy odświeżyć pamięć najstarszego członka naszej rodziny – może sobie przypomni, jak to jego ojciec pigwówkę robił... A na końcu próbujemy własnych sił, by metodą prób i błędów stworzyć coś o niepowtarzalnym smaku i aromacie. Wytrawni nalewkarze poświęcają na to nawet kilka lat i pewne jest jedno – swojego przepisu łatwo nie zdradzą.

[rekmob1]

Prawidziwy boom na nalewkę

Już od kilku ładnych lat sztuka domowej nalewki przeżywa renesans. Przybywa prawdziwych hobbystów, którzy swoimi wyrobami mogą zawstydzić nie jednego doświadczonego amatora trunku. Nie mają też kompleksów – stają w szranki z profesjonalistami na różnych konkursach i festiwalach, gdzie często są doceniani. A potrafią zaprezentować naprawdę wyśmienite perełki, których skład jest trudny do rozszyfrowania nawet dla takich mistrzów smaku jak Piotr Bikont i Robert Makłowicz.

Dlaczego domowe nalewki cieszą się taką popularnością? To pewne, że już dawno znudziły się nam Jasie Wędrowniczki i im podobne. Alkohole, kiedyś do kupienia wyłącznie za dolary w Peweksie (jakież to były czasy!), od początku lat dziewięćdziesiątych stały się dostępne i... spowszedniały. Mamy wrażenie, że różne nalewki smakują podobnie, są w dodatku często przesłodzone i brak im charakteru. A my już nie chcemy, żeby było byle jak. Szukamy oryginalności i, co tu dużo mówić, frajdy z degustacji.

[rek]

Smak tkwi w owocu

Spirytus, wódka i owoce – to ta mieszanka jest początkiem naszej przygody. Jednak oczywistym jest, że to owoce wpływają na smak naszej nalewki, dlatego muszą być najlepsze – świeże i najwyższego gatunku. Doświadczeni znawcy trunku przyznają jedno: dzikie owoce, choć wyglądają mniej okazale od swoich krewnych z przydomowego ogródka, mają dużo więcej aromatu. Stare odmiany rosnące gdzieś na wsiach lub przy obrzeżach lasów to dla nalewkarza prawdziwy skarb. Do owoców trzeba też dodać (oprócz alkoholu rzecz jasna)... sporą dawkę cierpliwości i trochę miejsca na butle. To więcej niż pewne, że będzie ich przybywało. Następnie trzeba wyposażyć się w ciekawy przepis i odwagę do eksperymentowania – tylko tak zaskoczymy swoje kubki smakowe!

Zapomniane smaki

Nalewki można robić prawie ze wszystkiego, choć są takie owoce, o których już zapomnieliśmy, jak chociażby dereń jadalny (nie mylić z innymi odmianami derenia). Jego owoce przypominają kształtem oliwki, a karminowa barwa daje w efekcie nalewkę pięknego koloru. Ale najważniejszy jest jej harmonijny smak: wyrazisty, aksamitny i głęboki. Dereniówka zalicza się do szlachetnych trunków staropolskich. O ile innymi nalewkami zawiadywały w dworach „panny apteczkowe” albo same czcigodne małżonki dziedziców, dereniówka była do wyłącznej dyspozycji panów domu. Częstowali nią specjalnych gości albo używali jako przypieczętowanie szczególnie udanych interesów.

Wśród innych rzadko obecnie stosowanych przy wyrobie nalewek surowców można wymienić: kłącza młodego tataraku (ajerówka), owoce brusznicy (borowiczka), pędy czarnej porzeczki (listkówka), kwiat czarnego bzu, owoce czeremchy, owoce kaliny koralowej, łodygi angeliki (dzięgielówka) lub szyszki brzozowe.

Owoce derenia jadalnego
Owoce derenia jadalnego są idealne do przygotowania domowej nalewki.

Radość mieszania

Trunki oparte na jednym składniku to dopiero wstęp do prawdziwej zabawy. Łączenie różnych nalewów i uzupełnianie receptur zaskakującymi dodatkami owocuje naprawdę ciekawymi smakami. Oczywiście i na to potrzeba sporo czasu. Dopracowania własnego stylu i znalezienie odpowiednich proporcji może trochę potrwać, ale satysfakcja gwarantowana, a czasami także... sława.

Mistrzem nad mistrzami jest Hieronim Błażejak spod Torunia, który tak często wygrywał najważniejsze konkursy nalewkarskie, że obecnie uczestniczy w nich wyłącznie jako juror. Przez 20 lat dopracował się ponad 200 autorskich przepisów. Rytm życia wyznaczają mu pory roku. Zaczyna od rozmaitych kwiatów (np. głogu, jaśminu, akcji), a następnie przechodzi do ziół i owoców. Późna jesień to ostatnie zbiory owoców (tarniny, jarzębiny, żurawiny), ale i czas zlewania, filtrowania, butelkowania. Zimą natomiast powstają nalewki na bazie suszonych owoców i tych dostępnych w sklepach przez cały rok, na przykład cytryn. To jest dopiero pasja!

[rekmob2]

Krótka historia z przymrużeniem oka

Kiedyś każdy dom szlachecki chlubił się swoją nalewką. Duma rozpierała dziedzica, gdy jego specjał smakował podejmowanym we dworze przybyszom. Wszystkie domowe trunki znajdowały się w kredensie, nad którymi opiekę powierzano wspomnianym wcześniej cnotliwym „pannom apteczkowym”. Kredensu strzegły jednak nierzadko nawet księżne – jak w rodzie Potockich na przykład. Odpowiedzialne były nie tylko za to, by męska część domowników zbyt często nie sięgała po alkoholowe specjały, ale by w zestawie nie zabrakło niczego, co „zdrowiu służy” , gdyż staropolskie nalewki często służyło jako lekarstwa.

Od teorii czas przejść do praktyk. Teraz czas na Was, by rozpocząć swoją przygodę – oto 2 proste przepisy na nalewki, którymi zaskoczysz swoich gości.

TRZEŚNIÓWKA – przepis dla debiutantów

Smak tej nalewki, o ile pozwoli jej się dojrzeć, jest rewelacyjny! Trześń (dziką czereśnię) należy zbierać w fazie, kiedy jest jeszcze żółta i dopiero zaczyna powoli czerwienieć. Z takich owoców otrzymamy bardzo klarowny trunek o pięknej, delikatnej barwie. Zbyt dojrzałe, mocno czerwone owoce sprawią, że nalewka będzie mętna, jej kolor prawie czarny, a smak... No cóż, mało ciekawy.

Gdzie szukać surowca? Najlepiej przy polnych drogach, na miedzach – to dobra okazja, by wybrać się na wycieczkę gdzieś za miasto. Owoce najlepiej zbierać w drugiej połowie czerwca lub na początku lipca, w zależności od regionu. Najwcześniej dzikie czereśnie dojrzewają na Lubelszczyźnie i Zamojszczyźnie.

[rekmob1]

Sposób przygotowania:

Owoce należy przebrać, pozostawiając wyłącznie zdrowe i nieuszkodzone sztuki, po czym opłukać i odstawić do ocieknięcia lub osączyć na ręczniku papierowym. Dzikie wiśnie przesypujemy do dużego słoja i zasypujemy cukrem. Jeśli nalewka ma być wytrawna, dodajemy 1 szklankę na 4 kg owoców. Gdy chcemy by była słodsza, zwiększamy ilość cukru, ale nie może być go więcej niż 4 szklanki. Owoce pozostawiamy na parę godzin, przykrywając słój jedynie gazą. Gdy zaczną puszczać sok, całość zalewamy alkoholem – mieszanką spirytusu z 40-procentową wódką (proporcje pół na pół) – i zakręcamy. Słój odstawiamy na co najmniej 6 tygodni w ciemne miejsce, żeby owoce dobrze się zmacerowały. Po tym czasie zlewamy płyn i filtrujemy. Dobrze jest do tego użyć tetrowej pieluchy, płótna lnianego albo białego ręcznika kuchennego. Rozlana do butelek trześniówka powinna postać co najmniej 3 miesiące. Głębię smaku trunek osiąga po roku leżakowania. Trzyletni to już prawdziwy rarytas.

Nalewka z rokitnika
Nalewka z rokitnika ma piękną miodową barwę.

ROKITNIK - nalewka dla wytrwałych

Przepisy z rokitnika wymagają dużej cierpliwości. Roślina ta, zwana oblepichą, służy obecnie bardzo często jako element żywopłotów. Sadzi się ją również na obrzeżach dróg. Nic dziwnego, że współcześnie mało kto zdaje sobie sprawę z jej nadzwyczajnych właściwości.

Rokitnik wykorzystywała już medycyna starożytna, zarówno Wschodu jak i Zachodu. Ze względu na smak nazywany był też ananasem syberyjskim. Jego zbiór nie jest najprzyjemniejszy, ponieważ trzeba to zrobić w trakcie przymrozków. Owoce rokitnika są drobne i pełne soku, dlatego tylko zmrożone łatwo dają się zerwać, inaczej pękają w palcach.

[rek]
Sposób przygotowania:
Z rokitnikiem postępujemy podobnie jak ze wspomnianą wyżej dziką czereśnią, przy czym pierwsze filtrowanie powinno nastąpić po roku, a potem cyklicznie w odstępach półrocznych. Po pierwszym otwarciu słoja możemy być mocno zawiedzeni, bo... delikatnie mówiąc, zapach nie będzie nam kojarzył się z czymkolwiek nadającym się do spożycia. Ale niech to nas nie zniechęca! Uzbrójmy się w cierpliwość, a po 3 latach nalewka zaczyna nas już kusić swoim aromatem. Z biegiem czasu zmienia też barwę ze słomkowej na piękny, złoty miodowy kolor.

Z pewnością i wśród naszych czytelników są posiadacze oryginalnych receptur na nalewkę.
Pokażcie je innym! Zachęcamy do dzielenia się nimi na forum portalu – niech dobro idzie w świat!

Adam Różański