Jeszcze jeden bohater

Takie filmy nigdy się nam nie znudzą: anonimowy, skromny, nieco nieśmiały i koniecznie przystojny facet po zapadnięciu zmroku zmienia się w herosa, który – oczywiście – rusza na pomoc jakiejś pięknej i skrzywdzonej. Niby fabuła rodem z kina klasy B, ale jeśli całość jest nakręcona dobrze i profesjonalnie – mamy zapewnione półtorej godziny dobrej rozrywki.

Duńczyk kręcący kryminał skrzyżowany z filmem akcji? A niby dlaczego nie! Skoro udaje mu się stworzyć świetną atmosferę, sceny samochodowych ściganek są porywające, a główny bohater „da się lubić“ – wszystko jest OK. Dodać trzeba, że ten Duńczyk, Nicolas Einding Refn kręci filmy od kilkunastu lat i tylko u nas nie jest jeszcze znany.

Nasz bohater, „Driver“ – to chłopak, który za dnia pracuje jako kaskader, a nocami wynajmuje się jako kierowca bardzo niefajnych typów świata podziemnego. Żyje, balansując na cienkiej granicy między rozsądkiem a brawurą. Do chwili, gdy pozna Irene i kompletnie straci dla niej głowę. Nowa dziewczyna, wyglądająca jak anioł, rozpęta wokół niego prawdziwe piekło. Banał? Pewnie trochę tak, ale bardzo dobrze sprzedany. Sporo tu odniesień do klasycznych kryminałów lat 80., podobne budowanie nastroju, podobne rysowanie bohatera. A ten – trochę cyniczny, trochę romantyczny, jest po prostu niezłym twardzielem, który nie lęka się ani krwawej rozróby, ani tego, że „księżniczka“, którą on, dzielny rycerz, wybawia z opresji – jest mężatką. Po prostu swój chłop i tyle.

Dodatkowym atutem filmu są dobre zdjęcia i naprawdę świetna muzyka. Warto zatem obejrzeć i posłuchać. I broń Boże nie jeździć po naszych ulicach jak, nieźle grający Drivera, Ryan Gosling.

Wojciech Bart 
przy współpracy z księgarnią fabryka.pl