Biznesmeni na Rajdzie Dakar

Dakar – legendarny, najtrudniejszy na świecie rajd cross country. Prawie 9400 km tras, w tym ponad 5200 km odcinków specjalnych. Wyniszczający ludzi i sprzęt – do mety dojeżdża mniej więcej połowa pojazdów i rzadko zdarza się, by na trasie ktoś nie zginął. Poza ścisłą czołówką rajdowej elity toczy się walka amatorów, którzy inwestują własne pieniądze by przeżyć przygodę życia. Wśród nich szef sieci aptek, właściciel sieci pralni czy prezes firmy budującej centra handlowe.

APTEKARZ…

...to Grzegorz Czarnecki, właściciel sieci aptek Curate. Grupa Apteki Curate® to marka sieci rozwijających się na terenie Polski południowo-wschodniej (województwa małopolskie, świętokrzyskie, lubelskie i podkarpackie) aptek całodobowych oraz całotygodniowych. Sieć powstała w 2006 roku, obecnie liczy już 15 aptek (12 własnych i 3 franczyzowe). Dzięki działalności biznesowej Grzegorz Czarnecki spełnił swoje marzenie i z Bartkiem Bobą na prawym fotelu wystartował w tegorocznym Dakarze. Plan był nieco wariacki – w 62 dni przygotować się i ruszyć na trasę. Grzegorz Czarnecki już przed rajdem przyznawał, że ma to być przygoda a nie ostre ściganie o wynik. Plan maksimum zakładał dojechanie do mety.

– Moje dotychczasowe doświadczenie można nazwać jeżdżeniem wokół trzepaka. Nie ukrywamy tego, że jesteśmy załogą leszczy – szczerze mówił Grzegorz Czarnecki.

Ostre tempo przyniosło efekt. W ciągu 62 krótkich dni Grzegorzowi Czarneckiemu udało się stworzyć zespół Never Enough Team i przygotować auto – Mitsubishi Pajero - oraz całe zaplecze techniczne.

Udały się treningi w piaszczystym Dubaju, w dojechaniu do mety miał pomóc doświadczony już pilot, Bartek Boba. Wielu kierowców podkreśla, że dobry nawigator jest kluczowym elementem sukcesu, gdy trzeba przejechać kilkaset kilometrów po pustyni. Bartłomiej Boba w zeszłym roku był członkiem załogi ciężarówki Grzegorza Barana. Równie ważne było przygotowanie fizyczne. Właściciel sieci aptek od dawna jest aktywny sportowo, lubi ekstremalne wyzwania a w szykowaniu formy na Dakar pomagał mu trener.

Grzegorz Czarnecki nie ukrywa, że pojechał dla przygody. Ta niestety szybko się skończyła. Już drugi odcinek specjalny okazał się morderczy dla samochodu. Problemy z silnikiem, pourywane półosie, maglownica. Do dzieła zniszczenia dołożył się fesz fesz. To trudne do opisania zjawisko, w zasadzie jest to zmielona gipsowa skała, która przy najdrobniejszym ruchu wzbija się w powietrze. Grzegorz Czarnecki mówi o nim „to jakby do betoniarki wrzucić 50-kilowy worek z wapnem i włączyć wentylator”.

Załogę z rajdu wykluczył pech, splot awarii i zdarzeń, z których najgorsze okazało się zakopanie w piachu i problem z podnośnikiem. Osiem godzin walki i rozkręcenie połowy samochodu nie przyniosło rezultatu.

- Nad ranem przyjechała tzw. śmieciarka, czyli samochód, z którego pada pytanie czy jedziemy dalej czy nie – wspomina Grzegorz Czarnecki. Mimo głodu jazdy, załoga nie mogła kontynuować Dakaru.

WŁAŚCICIEL PRALNI

Kolejnym z polskich biznesmenów związanych z franczyzą, którzy zameldowali się na starcie Dakaru, był Piotr Beaupré. Właściwie nie jest właścicielem pralni - od kilkunastu lat zarządza siecią blisko 200 obiektów „5 a SEC„ oraz „Pijalni Czekolady Wedel”. Firma zatrudnia ponad 1000 osób w Polsce, Czechach, Słowacji i na Ukrainie. Angażuje się też w inne przedsięwzięcia związane z energią wiatrową, zarządzaniem nieruchomościami, gruntami rolnymi czy deweloperką. Jego przedsięwzięcia najłatwiej śledzić oglądając grafiki reklamowe na BMW X5, którym ściga się od kilku już lat.

W odróżnieniu od Grzegorza Czarneckiego, Piotr Beaupré ma spore doświadczenie w rajdach. Zaczynał od terenowych przeprawówek, pojechał w legendarnym Camel Trophy, później postanowił pojeździć nieco szybciej. Bodaj jako pierwszy w Polsce zaczął się ścigać Bowlerem Wildcatem. Jest dwukrotnym rajdowym wicemistrzem Polski samochodów terenowych. Swoim BMW jeździł już w rajdach Baja Portalegre, Dakar, Silk Way Rally i Baja Szczecin, dwa razy wystartował w Dakarze. W roku 2012 zajął 51. miejsce, rok później poprawił wynik i na mecie zameldował się jako 37. zawodnik (w swojej klasie zajmując doskonałe, 10. miejsce). Jego partnerem na prawym fotelu jest od wielu lat Jacek Lisicki, również przedsiębiorca. Jest współwłaścicielem serwisu samochodowego.


Załoga NeoRaid pożegnała się z Rajdem Dakar 2014 na V etapie, na początkowych kilometrach OS. Decyzja Piotra Beaupre o wycofaniu się z rajdu była rezultatem wypadku, który załoga miała dzień wcześniej. Zależało mu na miejscu w trzeciej „dziesiątce”, ale chciał być jak najbliżej miejsca numer 21.

– Nie zależało mi na tym, żeby po raz trzeci tylko ukończyć ten rajd. Dlatego podjąłem decyzję o wycofaniu naszego samochodu. Winien jestem w stu procentach ja, bo w miejscu, w którym mieliśmy wypadek, jechałem za szybko. Trochę zabrakło też szczęścia, bo o utrzymaniu się na trasie decydowały centymetry. Ale niestety auto zsunęło się w rozpadlinę i to zapoczątkowało lawinę zdarzeń. Mogę mieć pretensje tylko do siebie, ale nie mam ich wiele – pisze o Dakarze 2014.

Zaplanował trzyletni cykl startów w tym najtrudniejszym rajdzie i na razie waha się, czy pojechać w kolejnym.

DEWELOPER

Przedstawicielem dużego biznesu na Dakarze jest od kilku lat Rafał Sonik. Prywatnie szefuje ekipie Poland National Team, zrzeszającej prawie wszystkich Polaków na Dakarze i innych rajdach o podobnej charakterystyce.

Parzy dłonie o silnik swojego quada, pompuje benzynę ustami, jeśli zajdzie taka potrzeba. Zawodowo to prezes firmy Gemini Holdings, do której należą centra handlowe Gemini Park w Bielsku-Białej i Tarnowie. Wprowadzał na polski rynek British Petroleum, realizował projekty dla Géanta, Carrefoura, Tesco i Lidla. Szefuje kilkunastu spółkom i daje pracę 3 tysiącom ludzi.

Na quada wsiadł w sumie przypadkiem. Spodobało mu się, zaczął więc regularnie trenować i ścigać się. W roku 2009 pierwszy raz pojechał na Dakar i od razu, jako debiutant, wskoczył na podium. Od tej pory udowadnia, że to nie był przypadek. Jest w ścisłej, światowej czołówce. W 2010 skończył na 5. miejscu, rok później wycofał się z powodu awarii, kolejny start w Dakarze skończył się potężną awanturą i dyskwalifikacją Sonika za ponoć nieregulaminowe przeróbki. W tym rajdzie nigdy nie miał łatwo – jest najgroźniejszym konkurentem dla lokalnych rywali, braci Patronellich, o których mówi się z przekąsem, że „nawet kamienie na trasie im pomagają”.

Dakar 2014 Rafał Sonik skończył na drugim miejscu, ale spora część zawodników uważa go za prawdziwego zwycięzcę. Cieszy się szacunkiem zarówno jako biznesmen, sportowiec i filantrop.

W sumie szacunek należy się każdemu uczestnikowi Dakaru. Cieszy fakt, że rośnie grupa biznesmenów i zawodników, którzy w ten sposób wykorzystują chwilę wolnego czasu i ciężko zarobione pieniądze. Realizacja pasji zamiast lansowania się w kurorcie – to jest to.

Konrad Bagiński
[ext_img=o]1465[/ext_img]