Mniej znaczy więcej, czyli nie gromadź, a odrzucaj!

Czym jest poczucie szczęścia w dzisiejszym świecie, w którym rządzi niepodzielnie konsumpcja? Co zrobić, aby żyć pełnią życia i czuć satysfakcję zamiast gonić za kolejnymi króliczkami?

[powiazane]Jak już ewidentnie widać, po latach nadrabiania „opóźnień cywilizacyjnych” wobec zachodniego wzorca konsumpcyjnego społeczeństwa mamy szansę doświadczenia wielu szkodliwych konsekwencji dokonanej transformacji. Pomimo tego, że dla wielu z nas podniósł się standard życia, a tym samym zwiększyła się dostępność luksusowych dóbr i usług, niekoniecznie przełożyło się to na poziom odczuwanego szczęścia i zadowolenia. Całkiem często okazuje się nawet, że natężenie frustracji, problemów i kłopotów, z którymi przychodzi nam się borykać, osiąga niespotykany wcześniej poziom.

[rekmob1]

Jeśli tylko potrafimy wygospodarować na to czas, zaczynamy się zastanawiać i poszukiwać przyczyn takiego stanu rzeczy. Ponieważ „upragniony rozwój” trwa, a nawet w zastraszającym tempie przyspiesza, tym trudniejszy do zauważenia staje się paradoks, za którym „kryje się” właściwy kierunek poszukiwania. O istnieniu tegoż paradoksu, a w szczególności jego odniesieniu do psychoterapii, chciałbym niniejszym przypomnieć.

Szczęście za pieniądze?

Wszechobecny w zachodniej cywilizacji i będący jednocześnie jej siłą napędową kult pieniądza powoduje, że poziom satysfakcji z życia i ogólnie rozumianego szczęścia kojarzony jest z poziomem zamożności. Pieniądze, oprócz tego, że zapewniają niezbędny dla życia poziom bezpieczeństwa, czyli pozwalają zapłacić za pożywienie i dach nad głową, oferują o wiele więcej. Jeśli tylko są dostępne, nie pozwalają zatrzymać się na tym, co niezbędne, ale oferują pozorną wolność i otwierają wydawałoby się niczym nie ograniczone horyzonty, otwarte na naszą chęć poznania i poszukiwania.

[rek]

Skoro takie możliwości się pojawiają, trudno z nich nie korzystać, prawda? Tym bardziej, że na każdym absolutnie kroku, w każdym momencie, jesteśmy bombardowani kreowanymi dla nas potrzebami i ofertami. Ponieważ zaangażowany jest w to ogromny przemysł psychomanipulacji, niezwykle trudno oprzeć się wrażeniu, że rzeczywiście będziemy czuć się lepiej z głową umytą nowym szamponem, w nowym ubraniu, w szybszych butach, na nowej i rzecz jasna wygodniejszej kanapie, w nowym samochodzie, mieszkaniu, w domu za miastem, z nową małżonką, najlepiej razem na egzotycznej wyprawie last minute.

W związku z tym, nasze poszukiwania szczęścia, spełnienia, bardzo często wiążą się z chęcią próbowania nowych wrażeń, rzeczy, poznawania nowych osób. Wspólną cechą wszystkich tych działań jest nakierowanie na zewnątrz. Szukamy szczęścia i spełnienia poza nami samymi, w świecie potrzeb i pragnień wykreowanym dla nas przez ogarnięty chęcią zysku przemysł. Jednakże ciągłe poszukiwanie i próbowanie na zewnątrz nie przynosi na dłuższą metę niczego prócz zmęczenia. W krótkiej perspektywie doświadczamy oczywiście różnych uniesień, czy to widokiem nowego krajobrazu, poznaniem nowej osoby, czy w wyniku obcowania z wyrafinowaną techniką. Uniesienie jednak przechodzi, a zamiast niego pojawia się zmęczenie. Trzeba wówczas odpocząć (dopóki jeszcze się to udaje) i cóż – poszukiwania można zaczynać od początku. W ten sposób mija życie i okazuje się, że tego „czegoś” nie udało się znaleźć.

[rekmob2]

W tył zwrot!

Paradoks polega na tym, że króliczka, którego gonimy, cały czas mamy przy sobie. To w nas, od zawsze, istnieje uświadomiony lub nie potencjał do tego, aby czuć się szczęśliwym. Czuć się dobrze z tym, co jest aktualnie dostępne. Czuć się dobrze samemu ze sobą. Rozwijać się na miarę swoich możliwości, cieszyć się z tego, co już udało się osiągnąć i doceniać najzwyklejsze z codziennych rzeczy i czynności. Odkrycie tego jest możliwe jedynie wówczas, kiedy zmieni się kierunek, w którym szukamy i zmieni się zasada – zamiast „więcej”, zacznie obowiązywać reguła „mniej”. Czyli mniej pracy, mniej stresu, mniej kredytów, mniej obowiązków, mniej zdarzeń w ciągu dnia, mniej pośpiechu. Zamiast pytania „Czego jeszcze potrzebuję?”, pytanie „Z czego jeszcze mogę zrezygnować?”

Siebie samych mamy szansę dostrzec dopiero wówczas, kiedy zrzucimy z siebie przynajmniej część tego co nie nasze, co wzięliśmy na swoje barki w wyniku presji i nacisków rodziny, społeczeństwa, reklamy, pracodawców.

[rekmob1]

Nie jest to żadna wiedza tajemna, trudno jednak byłoby ją nazwać powszechną czy obowiązującą. Gdyby nagle wszyscy ludzie zrozumieli, że szczęście i spełnienie mogą znaleźć jedynie w sobie, a nie w kolejnych kupowanych dobrach, co stałoby się z naszą konsumpcyjną cywilizacją? Lepiej sobie tego nie wyobrażać. Nic natomiast nie stoi na przeszkodzie, aby stosować ją na własny, indywidualny, w pełni partykularny użytek.

Jednakże główna myśl, którą chcę przekazać jest taka, że ten sam paradoks determinuje kierunek, na którym opiera się „praca” w ramach psychoterapii. Psychoterapia, to nie szukanie i aplikacja zbioru nowych metod i sprytnych sposobów, jak radzić sobie w życiu w dziedzinach, w których zazwyczaj gorzej sobie radzimy. To nie nauka i stosowanie wiedzy, którą posiedli inni, np. terapeuci. Psychoterapia to nic więcej, jak danie sobie szansy na to, aby poznać swoje zasoby i zacząć je wykorzystywać. To szansa, aby wcześniej odrzucić to, co nie jest nasze, co dostaliśmy w spadku, co w wyniku manipulacji lub nieświadomego działania wzięliśmy na swoje barki. Czyli zupełnie tak jak poprzednio – nie szukamy nowego, a odrzucamy to co nie nasze i zbędne.

Bo wszystko co potrzebne, już mamy.
Jacek Czerwieniec
Artykuł ukazał się w serwisie szkolaojcostwa.pl