Facet z jajami, czyli rzecz o męskiej odwadze.

Czym w dzisiejszym świecie jest męska odwaga? Co to znaczy być odważnym mężczyzną? I jak na skali tej męskiej odwagi ustawiłbyś dzisiaj sam siebie?

[powiazane]

Prawdziwy mężczyzna powinien być odważny

Jedną z cech dosyć powszechnie przypisywanych „prawdziwemu” mężczyźnie jest odwaga – mówi się: mężczyzna powinien być odważny. Co to jednak oznacza "mieć jaja"? Kiedy przez krótką chwilę się nad tym zastanawiam, pierwszy obraz, który widzę, to podrywający się do ataku żołnierz, mający przed sobą najeżoną lufami karabinów linię obrony przeciwnika, czekającego w ciszy na zadanie śmiertelnego ciosu. Jeśli ktoś oglądał film „Szeregowiec Ryan”, będzie wiedział o czym myślę.

[rekmob1]

Cofając się nieco w czasie i pozostając w wojenno-filmowym klimacie, przed oczami pojawia mi się biegnący na czele watahy barwnie ubranych Szkotów William Wallace, brawurowo zagrany przez Mela Gibsona w „Braveheart”, czy każdy jeden Spartanin pod wodzą Leonidasa, do śmierci broniący przejścia pod Termopilami.

Następnie, wyobrażam sobie ledwie widoczną w śnieżnej zadymce sylwetkę alpinisty samotnie wspinającego się na śmiertelnie groźną ścianę któregoś z ośmiotysięczników. Bez wątpienia musi być odważny. Podobnie odważny jest surfer mknący po czubku kilkunastometrowej fali czy narciarski skoczek odbijający się z progu mamuciej skoczni. Ale czy to wszystko ?

W następnej kolejności widzę mężczyznę, „zwykłego” faceta, który stawia się w pracy swojemu szefowi i mówi, że nie będzie pracował „po godzinach”, ponieważ musiałby to robić kosztem swojej rodziny, a na to się nie godzi. Czy nawet mówi, że nie będzie i już, bez tłumaczenia dlaczego. Albo inna scena, w której nie wyglądający na supermena mężczyzna reaguje i zwraca uwagę grupce wulgarnie zachowujących się młodych ludzi. W myślach pojawiają mi się pytania: Czy trzeba być odważnym, aby zmienić pracę? A żeby przenieść się do innego miasta? A kraju?

Z pojęciem "facet z jajami" kojarzy mi się mężczyzna zakładający rodzinę i ślubujący swojej wybrance, że zrobi wszystko, aby ich małżeństwo było szczęśliwe lub w jeszcze odważniejszej formule ślubuje miłość, wierność i uczciwość oraz pozostanie z nią na dobre i na złe aż do śmierci. Oczywiście pod warunkiem, że wypowiada te słowa świadomie.

[rek]

W podobnym klimacie postrzegam świadomą decyzję o poczęciu dziecka i późniejszym jego wychowaniu. Odwagi najwyższej próby w moim odczuciu wymaga akceptacja narodzin niepełnosprawnego dziecka. A może odwaga to coś, co jest potrzebne, aby otwarcie porozmawiać z innym człowiekiem na trudny temat? Albo jeszcze coś innego – może odwaga to zobaczenie jaki naprawdę jestem? Zauważenie i przyznanie się do własnej słabości?

Czym jest prawdziwa odwaga? Ile lęków, tyle jej rodzajów

Jak widać, różne są rodzaje odwagi, tak jak różne są rodzaje lęków. Czy jest jedna, prawdziwa odwaga? Odwaga potrzebna do skoku na bungie jest odpowiedzią na realny, odczuwalny zmysłami lęk przed otwartą przestrzenią i upadkiem. Ten typ lęku jest zewnętrzny, łatwiej dostępny, łatwiej zauważalny, tak jak lęk przed dużym drapieżnikiem, przed walką, przed wszelkiego rodzaju zagrożeniem.

Mniej oczywista jest odwaga potrzebna do pokonania lęku, który jest niekiedy bardzo głęboko ukryty. Jakże powszechny, a jak mocno ukrywany jest lęk przed zmianą! Aby jej uniknąć, aby nie skonfrontować się z lękiem, który okopał się w zakamarkach naszego jestestwa, potrafimy wymyśleć dziesiątki racjonalnych powodów, którymi uzasadniamy pozostawanie w tym samym miejscu, choć z niewygody nie możemy już w nim wytrzymać. Lęk często okazuje się silniejszy. Czy potrzeba odwagi, aby to zauważyć? Czy potrzeba odwagi, aby ten lęk pokonać? Odpowiedź wydaje się oczywista. Tak naprawdę, oba wspomniane odcienie odwagi są istotne, jednak ten drugi, odpowiedzialny za pokonanie lęku przed zmianami, bywa bardzo niedoceniany.

[rekmob2]

Czy odwagę można zważyć?

No właśnie, a gdyby zabawić się w porównanie? Do czego potrzeba większej odwagi: do kolejnego wyjazdu w Himalaje i zimowego zdobycia w ciągu kilku tygodni Wielkiej Góry, czy pozostania z żoną w polskim, zabłoconym, mokrym i smutnym zimą mieście, codziennego odprowadzania do przedszkola dzieciaka i wysłuchiwania setek jego pytań i marudzeń, korzystania z naszego polskiego systemu opieki zdrowotnej, załatwiania spraw w urzędach i żeby było ciekawiej, zachowania w takiej sytuacji szczerego uśmiechu na twarzy? Jak sądzisz, czytelniku?

Męska odwaga to spojrzenie w siebie

Jeśli znajdę odwagę, aby spojrzeć w siebie, poznać i zobaczyć własne lęki, mam szansę aby sobie z nimi poradzić. Wynika to z faktu, że nieznane zaczyna być znane. Jeśli jestem w stanie zaakceptować, że czegoś nie potrafię, nie muszę się dalej tego obawiać. Mogę próbować się tego nauczyć, mogę czasami zrezygnować z tego, czego nie umiem, ale nie muszę już więcej tego ukrywać i nieustannie lękać się, że sekret zostanie ujawniony. Tak, do tego trzeba być facetem z jajami.

Konsekwencje takiego podejścia są ogromne. Kiedy znam i akceptuję swoje słabe strony, jestem w stanie przyznać się do nich przed innymi ludźmi. Paradoksalnie, takie okazanie słabości daje siłę, ponieważ jednocześnie pozbawia nas lęku. Jest to również konieczny warunek dla zaistnienia prawdziwej bliskości w relacji z drugim człowiekiem. Kiedy znam i akceptuję swoje ograniczenia, zmiany przestają być straszne – wiem, na co mnie stać, wiem czego powinienem unikać, zatem mam podstawy do podejmowania właściwych decyzji. A kiedy jestem zdolny do podejmowania decyzji, to… ech… jakby samo podejmowanie decyzji nie było wystarczającą wartością. Wszak jest to umiejętność niezwykła.

[rekmob1]

Wielu z nas wybiera taką drogę życiową, w której obowiązują niekiedy twarde, ale jasno określone reguły. Niech przykładem będzie armia, choć można podać zadziwiająco wiele innych. Na takiej drodze, jakkolwiek nie byłoby trudno wykonać rozkaz lub dopełnić postanowienie regulaminu, kodeksu czy innego zbioru wskazówek, nie trzeba samodzielnie decydować. Nie trzeba przeżywać wahania, nie trzeba podejmować ryzyka. Kiedy popełniam błąd, to nie jest mój błąd, tylko tego, kto wydał mi polecenie lub wymyślił przepis. W ten sposób mogę łatwo uniknąć odpowiedzialności. A to ogromna wygoda.

Zdolność do podejmowania decyzji jest potężną bronią. Ktoś, kto nią włada, jest w stanie brać odpowiedzialność, zarówno za siebie, jak i za inne osoby. Z kolei umiejętność wzięcia odpowiedzialności za innych, oczywiście nie zawsze, ale w chwilach kiedy taka potrzeba realnie zachodzi, jest istotą męskości. Gra zatem wydaje się być warta świeczki.

Męska odwaga to dopuszczenie istnienia własnej niedoskonałości

W moim odczuciu nam, mężczyznom, o wiele łatwiej wykazać się tym „pierwszym” rodzajem odwagi. Czyli wejść na „Wielką Górę”, który to wyczyn skwapliwie opiszą w gazetach, skomentują i zalajkują w Internecie. W ten sposób nakarmiona zastanie nasza narcystyczna potrzeba uznania i „sprawdzenia się”. Trudniej jest nam „spędzić zimę w szarym mieście”, a najtrudniej, przyznać się do własnych lęków, obaw i słabości. Pomyśleć o tym, że moglibyśmy w sobie zmienić to, do czego nawet boimy się przyznać. Wszakże nie czeka na nas za to szybka nagroda.

[rek]

Prowadzi to często do sytuacji, w której my, mężczyźni, wręcz boimy się rozmawiać o różnych formach pracy nas sobą. Czy to brak odwagi? Niewygodna jest nawet myśl, że moglibyśmy coś w sobie zmienić – byłby to dowód naszej obecnej słabości i niedoskonałości. A my jesteśmy przecież doskonali i w każdej sytuacji „musimy dać sobie radę”. Nie dzieje się tak zresztą bez powodu. To wynik odwiecznej, męskiej rywalizacji, presji na wykazanie się, bycie „lepszym”, potrzebne choćby po to, aby pozyskać względy bardziej atrakcyjnej partnerki. Jednak ten w pewnym sensie naturalny proces poszedł już tak daleko, że sama rywalizacja pozbawiona równowagi w postaci wsparcia, męskich kontaktów, męskiej jedności, powoli nas zabija.

Chciałbym wierzyć, że świetnie sobie że wszystkim radzimy, że żadne zmiany w naszym męskim świecie nie są potrzebne. Ale nie wierzę. Za dużo złego dzieje się dookoła. Za dużo rodzin rozpada się, kiedy spojrzę jedynie na przykład szkolnej klasy mojego dziecka, która stanowi przecież losową próbkę naszego społeczeństwa. Aby to zmieniać, naprawdę potrzebne są nasze męskie, duże, prawdziwe jaja, ponieważ za taki stan rzeczy ponosimy co najmniej połowę odpowiedzialności. A zmianę – innej drogi nie ma – należy zaczynać od siebie.

Jacek Czerwieniec
Artykuł ukazał się w serwisie
www.szkolaojcostwa.pl