Trzy karty kredytowe w portfelu (w tym jedna złota), kredyt odnawialny na rachunku (wyjątkowa oferta dla najlepszych klientów), kredyt hipoteczny... A może jeszcze kupić lustrzankę na raty? Stop! Zmierz się z kredytami i zawalcz o finansową wolność!
Czas spojrzeć prawdzie (i wyciągom z konta) w oczy. Jeden arkusz excel pomoże ci uporządkować finanse. Wypisz wszystkie swoje zobowiązania, nawet te najdrobniejsze. Obok zanotuj wszystkie dochody. Uwaga: przyszłoroczna podwyżka to jeszcze nie jest dochód! Porównaj obie kolumny. Jeśli miesięczne spłaty zadłużenia nie przekraczają połowy zarobków, nie jest najgorzej. Uwaga: to nie znaczy, że możesz czuć się krezusem! Ideałem byłoby, gdybyś przeznaczał na obsługę zadłużenia nie więcej niż 20% swoich pieniędzy. Tak, to da się zrobić.
Na początek pozbądź się też większości kart kredytowych. Ok, jedna się przyda, nawet dwie, ale pięć to już zdecydowanie za wiele. Uwaga: nie wystarczy, że ich nie używasz. Aktywne karty obniżają twoją zdolność kredytową i utrudniają negocjowanie z bankiem. I zawsze jest ryzyko, że jednak z nich skorzystasz... Zlikwiduj je, od razu zamknij też dostępne kredyty odnawialne na rachunkach i debety. W miarę możliwości obniż też limity na kartach, których nadal chcesz używać.
Widziałeś kiedyś, jak mała kulka śniegu toczy się i staje ogromną kulą? Tak samo jest z kredytami. Jedna niewinna pożyczka nie wiadomo kiedy zmienia się w solidny dług. Pokonaj wroga jego własną bronią i uruchom śnieżną kulę spłat. Na czym to polega? Zerknij do swojego arkusza finansowego i zaznacz wszystkie kredyty. Miesięcznie musisz na spłatę przeznaczyć 4000 zł? Taką kwotę musisz wygospodarować, żeby spłacić kwoty minimalne. Do tego dolicz jeszcze 10%. Po co ci te 400 zł nadwyżki? Tyle dopłać do najmniejszego kredytu. Dzięki temu bardzo szybko pozbędziesz się niewielkich długów: kart kredytowych czy rat za zakupy. Uwaga: na początku spłać pożyczki od znajomych. Choć są nieoprocentowane, to psują wizerunek jak mało co. A przecież nie chcesz uchodzić za człowieka, który nie radzi sobie z kasą.
Kiedy uporasz się już z drobniejszymi długami, czas zająć się tymi poważniejszymi. Konsolidacja – to odpowiedź na twoje problemy. Na czym polega? Na wzięciu kredytu, który będzie służył do spłaty zobowiązań. W praktyce przypomina to połączenie kilku kredytów w jeden. Dzięki temu suma miesięcznych zobowiązań może spać nawet o kilkaset złotych! Uwaga: wszystkie długi i tak musisz spłacić, ale dzięki konsolidacji zyskasz na czasie i zdążysz uporządkować swoje finanse.
Jeśli po zapłaceniu wszystkich zobowiązań na koniec miesiąca znów masz puste konto nie czekaj, aż jeden niespodziewany wydatek zrujnuje twój misternie zaplanowany budżet. Czas udać się do banku na szczerą rozmowę. Jakie masz możliwości? Spłatę kredytu można na kilka miesięcy zawiesić lub renegocjować wysokość raty, obniżając ją nawet o kilkaset złotych. Dlaczego bank miałby się zgodzić? Cóż, na pewno nie bezinteresownie... Z punktu widzenia banku lepiej jest pomóc klientowi w uporządkowaniu finansów, niż walczyć z niespłacanym zadłużeniem. Jednak tak jak w każdych negocjacjach, także w rozmowie z bankiem musisz mieć kilka atutów. Twoim asem w rękawie jest uczciwe przedstawienie swojej sytuacji i terminowe spłacanie wszystkich wcześniejszych pożyczek.
Przed czym? Przed długami! Poznaj magiczną zasadę, jaką stosują właściciele największych majątków. Na czym polega ich sekret? Otóż najpierw płacą sobie. Na początku miesiąca przelej 10% swojej pensji na konto oszczędnościowe – to twoje zabezpieczenie i fundusz awaryjny. Kolejny krok to zapłacenie rat (pamiętaj o kuli śnieżnej!). Pozostałe pieniądze masz do dyspozycji na najbliższe 30 dni. Mało? Walka z kredytami jest jak starcie na ringu: nikt nie obiecywał, że będzie łatwo, ale smak wygranej jest bezcenny.
Witold Kowalczyk